ROZDZIAŁ 8

400 10 0
                                    

- Za długo to już trwa. - poderwałam się kanapy. - Mogliby się już odezwać. - zaczęłam krążyć po pokoju. Zegar wskazywał kilka minut po północy. Na dworze panowała ciemność. - Mam dość tego czekania. Zadzwonię do Barrowsa! - rzuciłam się w kierunku leżącego na stoliku telefonu. Dziewczyny bez słowa przypatrywały się, jak wzięłam smartphone do ręki i wybrałam numer do szefa ochrony. - Nie odbiera! - rzuciłam wściekle, kiedy moje połączenie po raz kolejny zostało odrzucone. Bez sił i energii opadłam z powrotem na kanapę. Byłam już zmęczona. Marzyłam o tym, by pójść do sypialni, położyć się i zasnąć, jednak najpierw chciałam się dowiedzieć, co ruszyło w sprawie Chrisa. To było ważniejsze niż sen.

- A Philip?! - wypaliła Meg, patrząc na Marię.

- Zadzwonię do niego. - odparła i wyjęła z torebki swojego iPhone.

Jak tylko wybrała numer do swojego męża i przyłożyła telefon do ucha, gdzieś w domu rozegrała się melodia. Z początku grała cicho, jednak z każdą sekundą była coraz głośniejsza.

- Co jest grane? - wypaliła Meg, podrywając się z fotela, który zajmowała przez ostatnie kilka godzin.

Wszystkie poszłyśmy jej śladem i również poderwałyśmy się z kanapy, ciekawe skąd dobiegała nieznana melodia. W przejściu niespodziewanie stanęła sylwetka Philipa. Miał rozpiętą kurtkę, a jego twarz zdradzała, że był wyraźnie zmęczony. W lewej ręce trzymał dzwoniący telefon. A więc to było źródło dźwięku!

- Philip! - Maria rzuciła się w kierunku męża.

Philip na widok swojej żony uśmiechnął się. Wręcz odżył. Wyglądało to tak, jakby Maria przesłała mu trochę swojej energii. Rozluźnił się i nie zważając na otaczające ich towarzystwo, wziął żonę w ramiona i pocałował przy wszystkich w usta. Speszona ich czułością, spuściłam wzrok na swoje stopy.

- Czego się dowiedziałeś?! - dopiero głos Claudii spowodował, że spojrzałam ponownie na Philipa.

Philip spojrzał na Claudię, później na Meg i zakończył swoją wędrówkę na mnie, patrząc mi w oczy. Domyśliłam się, że nie miał za ciekawych wiadomości. Mimo wszystko chciałam wiedzieć, co udało im się wskórać i czy Paul Marrowa faktycznie był zabójcą Chrisa.

- Usiądźcie! - wskazał ręką kanapę. Od razu wykonałyśmy rozkaz. Philip za to pomógł Marii usiąść w fotelu, a sam spoczął na podłokietniku, trzymając cały czas w swojej ręce drobną i delikatną dłoń żony.

- Gdzie Antonio?! - przeszłam od razu do rzeczy.

- W samolocie. - odpowiedział spokojnie Philip.

- W samolocie, którym leci... - choć doskonale znałam odpowiedź, chciałam mieć jeszcze większą pewność.

- Na Bahamy. - dokończył.

- To on? To Marrowa? - poczułam, jak siedząca obok mnie Claudia, spięła się. Złapałam ją za rękę, a ona zacisnęła ją na mojej, przysuwając się jeszcze bliżej mnie.

- Tego jeszcze nie wiemy. Balley nakazał tamtejszej policji zatrzymać Marrowa. Jak tylko nasi ludzie dolecą na miejsce, dowiemy się czegoś więcej.

- Czyli tak naprawdę nadal stoimy w miejscu! - nie wiedząc czemu, zdenerwowałam się. Zapewne moja złość wzięła się stąd, że po tylu godzinach czekania i życia w niepewności oraz w stresie, miałam nadzieję, że w końcu otrzymam jakieś konkretne informacje, że uda im się coś więcej dowiedzieć, że poznam prawdę. Widać przeliczyłam się. Nadal nie wiedziałam nic.

- Lily, nie stoimy w miejscu. Mamy jakiś trop. Zobaczymy, co z niego wyniknie. Chłopaki muszą tylko dolecieć na miejsce. Musimy przesłuchać Marrowa.

- Co mi po przesłuchaniu! Nie przyzna się do winy i będzie nasze słowo, przeciwko jego! Sprawa zostanie umorzona! - zdenerwowałam się tak bardzo, że musiałam wstać i otworzyć okno. Musiałam ochłonąć.

- Spokojnie Lily. - usłyszałam głos Marii. - Wiem, że to dla ciebie drażliwy temat, ale musisz być silna. - podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu, chcąc dodać mi otuchy. - Rozwiążemy tę sprawę. Doprowadzimy ją do końca. Pomścimy Chrisa. - przytuliła się do mnie.

- Tylko, dlaczego to wszystko musi aż tyle trwać? - wpatrywałam się w ciemność za oknem, napawając się nocnym wiaterkiem, który owiewał moje ciało.

- Musisz wytrzymać. Na pewno niedługo dowiemy się czegoś konkretnego. Odejdź od okna. Jeszcze się przeziębisz. W twoim stanie musisz uważać na takie rzeczy. - zamknęła okno i poprowadziła mnie na środek salonu, bym z powrotem zajęła miejsce na kanapie. Widząc smutną minę Claudii, objęłam ją i przyciągnęłam do siebie.

- Co, jeśli go przesłuchacie? Co wtedy? - spojrzałam na Philipa, tuląc jednocześnie Claudię do swojej piersi niczym dziecko.

NIEZAPOMINAJKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz