Cześć, jestem Ryuki. Mam za dwa miesiące 16-naste urodziny. Zawsze wychowywałem się bez mamy, mam jedynie młodszego brata, Niko (będzie miał za dwa miesiące 15-naste urodziny) i staruszek który się nami opiekuje. Mieszkamy w zakonie, staruszek na którego każą mi mówić 'tato' chce żebym poszedł w jego ślady i został jakimś tam księdzem. Ale bardzo często wdaję się w bójki.. Nie moja wina! Sami zaczynają! Nie jestem niczemu winien... I myślę że nie muszę nikogo przepraszać. Nah, zapraszam was do tej jakże nieciekawej historii o moim życiu-
- AŁ! BOLAŁO! -staruszek właśnie uderzył mnie pismem świętym w głowę.
-Zmówiłbyś różaniec a nie siedzisz i tylko piszesz w tym głupim zeszycie jakby cie demon opętał! -zaśmiał się.- Bardzo śmieszne staruszku. - odpowiedziałem
- Idź pomóż Niko i swoim braciom z zakonu posprzątać magazyn i bałagan jaki tam się narobił
- Dobrze 'tatusiu' - wstałem i ruszyłem w stronę magazynu spoglądając na staruszka który się cicho śmiał.W magazynie był duży bałagan, pudełka w których były różne księgi były powoli opróżniane. Niko sortował różne dokumenty, ale kiedy wszedłem popatrzył się na mnie i powiedział
- Witaj bracie! Z jakiego powodu się dzisiaj wplączesz w bójkę i znowu twój młodszy braciszek będzie musiał się tobą zajmować? - drwił ze mnie.
- Haha, śmieszne - odpowiedziałem ironicznie.
- Szczerze nie masz nam już w czym pomagać, wszystko zrobiliśmy za ciebie
- oh, to co mam robić żeby staruszek mnie nie poganiał że nic nie robię?
- Możesz pójść do sklepu po chleb, może nie wdasz się w bójkę. znowu -wszyscy zaczęli się śmiać, a ja stałem z zażenowaniem. Stałem tak chyba z pięć minut. Wyszedłem z magazynu patrząc się w ziemię.- Ał! -wpadłem na staruszka.
- co mój potomek robi? -rzekł
- I-Idę do sklepu, Niko mi kazał pójść po chleb. -lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy
- Dobrze, ale nie wdaj się w jakąś bójkę znowu. Nie chcę aby znowu coś ci się stało.. - Powiedział to z pełną powagą na twarzy, mówił poważnie i nie obracał tego w żart.
- Obiecuje że nie będę się z nikim bił! -odpowiedziałem i popędziłem do drzwi, gdy nagle staruszek złapał mnie za kaptur od bluzy i powiedział.
- A pieniądze? Chcesz kupić chleb za duszę, krew czy ciało? -zaśmiał się.
- a t-tak! pieniądze hehe...- włożyłem ręce w kieszenie. Pustka.
- ah mój synu - wyjął z portfela 20 zł i dał mi je do ręki. - leć i się nie przewróć
- Tak jest! - wybiegłem z domu.Szedłem spokojnym krokiem. Słońce powoli zachodziło, wyglądało to pięknie. Lubię patrzeć na zachód słońca, wtedy czuje się bezpiecznie. Przechodziłem koło placu zabaw na którym nadal bawiły się dzieci z zerówki. Spojrzałem na nie i przypomniało mi się moje dzieciństwo.. Wolałbym o tym nie mówić. Wszedłem do sklepu, kupiłem chleb i energetyka. Usiadłem na ławce i piłem spokojnie słuchając muzyki. Byłe by teraz Niko nie wyszedł z domu i nie zobaczył mnie. Pognał by mnie do domu. Poczułem oddech na mojej szyi. Odwróciłem się.
- Braciszku nie powinieneś wracać do domku? - To był Niko, ten debil najwidoczniej szedł za mną.
- SZEDŁEŚ ZA MNĄ?! - wrzasnąłem ze złością.
- Tak, chciałem sprawdzić i się upewnić czy na pewno nie wdasz się w bójkę. - odpowiedział ze spokojem
- aa... Nie musisz mnie pilnować. To ja powinienem pilnować ciebie! To ja jestem starszym bratem! -rzekłem
- Może starszym ale nie mądrzejszym, chodź wracamy do domu. Ojciec czeka.
- Czy ty uważasz że jestem głupi?!
- D o m, o j c i e c - przeliterował
- dobrze, dobrze.. - wstałem dopijając energetykaSzliśmy powolnym krokiem, ja oczywiście patrzyłem w ziemię, a Niko w niebo. Cisza była głośniejsza niż dzieciaki na placu zabaw obok którego przechodziliśmy. Nagle Niko postanowił przerwać tę nieznośną ciszę.
- Ryuki.. - rzekł
- Co jest młody? - zapytałem, natomiast Niko przytulił mnie. Już wiem co się święciło. Zobaczył chłopaków którzy mu dokuczają w szkole. Zauważyli nas i jeden z nich krzyknął.
- Ej wy! Niko i tamten twój dziwny brat! - podeszli do nas. Jeden z nich, mojego wzrostu najwidoczniej 'boss' całej elity miał na imię Kris, pozostała dwójka to były dwa przydupasy, Kyo i Dan. Trzymali się tylko dlatego że Kris pochodził z bogatej rodziny. Kris spojrzał na mnie i powiedział.
- Słodko, dwa dziwaki w jednym miejscu przytulające się do siebie. - źle mu z oczu patrzyło. Ale nagle spojrzał na Niko i powiedział.
- Nikoś, gdzie twoja mamusia? a no tak, ty nie masz mamy - zaczął się śmiać. Temat rodziców dla Niko był strasznie ciężki dlatego zaczął płakać. Ja ścisnąłem pięści i byłem gotowy wyprowadzić jego zęby na spacer.
- Beksa, biedaczyna nie ma rodzi...- nie musiał kończyć, uderzyłem go z pięści w twarz aż ten się przewrócił.
- Ryuki! - krzyknął Niko. Lecz ja nie słuchałem go, podszedłem do Krisa i chciałem sprać mu już tyłek gdy Niko złapał mnie za rękę i nie chciał puścić.
- Ryuki zostaw go! - Był stanowczy, nie zachowywał się jak owieczka którą zawsze znałem. Nie obchodziło mnie to. Odepchnąłem Niko tak mocno że jego uścisk puścił. Podszedłem do Krisa i zaczęło się przedstawienie. Niko wstał i próbował mnie odciągnąć od Krisa, tak jak przydupasy Krisa próbowały go odciągnąć ode mnie.
- ZOSTAW MNIE! - krzyknąłem i odepchnąłem Niko z taką siłą że upadł i się nie ruszał. Przestraszyłem się. Przydupasy Krisa oraz on sam uciekli, słyszałem w otchłani jedyne słowa 'potwór' i 'demon'. Za mną stał staruszek i rzekł.
- A to tylko miała być wyprawa po chleb - zaczął się śmiać.
- NIE MA W TYM NIC ŚMIESZNEGO! - krzyknąłem
- Niko, nie strasz brata, wstań chłopcze - powiedział staruszek. Niko wstał i zaczął się śmiać ze staruszkiem.
- Chodźmy do domu moi mali chłopcy - całą drogę się śmiali a ja szedłem z ponurą miną.Po powrocie do domu Niko obejrzał moje rany.
- Szybko się zagoją -powiedział ale ja nadal siedziałem z ponurą miną. Nagle staruszek wszedł nam do pokoju.
- Oj Ryuki, Ryuki. - położył ręke na moim ramieniu. - Ty sie nigdy nie zmienisz
- Możliwe...
- Idźcie spać moi mili bo jutro wyruszamy na wycieczkę! - powiedział staruch po czym wyszedł.Gdy leżałem już w swoim łóżku też zacząłem się z tego śmiać. Jak ja mogłem się tak nabrać? Wiek nie daje do myślenia. Ja zawsze będę dzieckiem..