Pov Dabi
Ruszyłem do pokoju i położyłem się na łóżko. Wziąłem telefon do ręki. Widniała godzina 16.30. Wybiegłem przez okno i ruszyłem w stronę baru
- Cześć Shoto - uśmiechnąłem się na widok brata
Gdy tylko się obejrzałem ten stał w pozycji gotowej do walki.
- Shoto? Nie patrz na mnie jak na Dabiego. Spójrz na mnie jak kiedyś. Spójrz na mnie jak wtedy gdy byliśmy młodsi. Jak wolałeś,, Toya ".
- Toya nie żyje. - odparł
- Jak mam Ci udowodnić?
- Naprawdę? Naprawdę myślisz że jestem aż tak naiwny? Stoji przede mną złoczyńca i~
- Hej, hej - przerwałem - Nie wierzysz mi? Ah, z tobą ciężej niż z ojcem. Daj mi jakiś długopis i kartkę
- Skąd? Nie mam
- Dobra mniejsza - podniosłem kamień i zacząłem nim rysować po asfalcie - Pamiętasz? W dzieciństwie obiecaliśmy sobie że jeśli dożyjemy to sobie wytatuujemy ten symbol. Z resztą, sam go projektowałeś.
- Toya...?! - przytulił się
Również go objąłem. To było... Miłe uczucie. Takie bez strachu że za chwilę ojciec wjedzie. Nareszcie, mieliśmy siebie.
- Dlaczego ciebie wtedy nie było? Wtedy kiedy cię potrzebowaliśmy. - spytał ze łzami w oczach
W tym momencie poczułem ukłucie w sercu. Którego dawno nie odczułem. Jego osoba mnie obezwładniła.
- Wiesz Shoto... Pamiętasz jak się ojciec nad nami znęcał? Cierpieliśmy. Cierpieliśmy właśnie przez niego. Cierpieliśmy przez bohatera. To właśnie dlatego nie chce iść jego śladami. Dziwi mnie że ty trzymasz się jego.
- Nie trzymam. Chcę być kimś innym. Nie każdy bohater jest taki sam.
- Tak sądzisz?
- A czy każdy złoczyńca jest taki sam? No właśnie.
- Racja. Jednak bohaterzy mają zasady. Zasady które powinni przestrzegać. Mimo to nie da się uszanować wszystkich reguł. To wręcz niemożliwe. Dlatego je łamią. Łamią zasady. Złoczyńcy za to nie mają żadnych reguł. Dlatego nie mają co łamać. W ten sposób złoczyńcy są bardziej sprawiedliwi od bohaterstwa.
- Gdyby nie złoczyńcy to bohaterzy nie musieliby ich łamać. W końcu podczas ratowania ludzi najczęściej zapominają o regułach. Myślą tylko żeby kogoś uratować. To w nich cenie.
- Chciałbyś być tacy jak oni? - spytałem przecierając mu łzy
- Tak. Po to właśnie żyje.
- Chcesz być taki jak nasz ojciec?
- Dobrze wiesz że nie. Już mówiłem Ci.
- Mówiłeś. Wiesz, słowa nie mają znaczenia. U bohaterów przynajmniej. Czy gdyby ojciec cię przeprosił to być mu wybaczył i nagle zapomniałabyś o całej przeszłości? Wątpię. Materialnie też nic by nie zdziałał. Zauważ, są rzeczy które za nic się nie da wybaczyć. Nie ważne jakby się druga osoba starała, nigdy jej nie wybaczysz w stu procentach. Zawsze zostanie chociażby garstka nienawiści.
- To nie jest na temat nawet. Nie pytałem cię o to.
- Zaczekaj chwile. Nawiązując do faktu. Czy jakiś bohater stanął by kiedyś przed złoczyńcą i prosiłby go o dołączenie do bohaterstwa?
- Nie?
- Właśnie. A ja, złoczyńca, teraz właśnie stoję przed uczniem UA i proszę go o dołączenie do mnie. - podałem rękę
- Nie zrobię tego. Nie odłączę do ciebie.
- Dlaczego? Coś cię zatrzymuje?
- Zostałeś złoczyńcą ponieważ nie chciałeś być taki jak ojciec, prawda? Cierpieliśmy przez niego. On nas ranił. Ty zostając złoczyńcą też ranisz ludzi. Zachowujesz się tak samo jak nasz ojciec.
- Racja. Ale mimo to ja się nie okrzykuje mianem Bohatera. To słowo mnie przeraża. Ono jest... Odrażające. Nie chcę żebyś ty tak skończył proponuję ci taką ofertę... A ty odmawiasz.
- Wiesz co, ja już lepiej pójdę - odszedł
W tej chwili nie miałem już kompletnie nikogo. Pewnie za chwilę będzie mnie Toga szukać. Oczywiście nie miałem zamiaru porywać Shoto. Chciałem tylko żeby mi pomógł w tym. I żeby przeszedł na moją stronę. Mimo to nie odpuszczę. Będę go przekonywał aż się nie zgodzi.
- Tu jesteś! - przyszła Himiko - idziemy?
- Ta, pewnie. Wiesz gdzie jest UA?
- Chodź za mną - pociągnęła mnie za rękę
[Skip time]
- Jesteśmy - krzyknęła - jaki plan?
- Właściwie to tu będzie ciężej. Nie możemy zrobić zamieszania ale musimy przyciągnąć uwagę Aizawy... Zostało ci jeszcze trochę krwi Hawksa?
- Totalna resztka. Starczy na jakieś.... 10 minut? Jak nie mniej.
- Wystarczy. Dobra, słuchaj, zmienisz się w Hawksa, zagadasz Aizawe wychodząc przy tym na korytarz,a ja tam będę stał z dzieciakiem. Ty każesz zaczekać nauczycielowi i,, pobiegniesz na ratunek ". Tak naprawdę pomożesz mi zaciągnąć dzieciaka na dwór i po chwili wrócisz do Aizawy z wieściami że złoczyńca uciekł. Przekażesz mu żeby się tym zajął i wyjdziesz. Rozumiesz?
- Mniej więcej. Czyli najpierw mam go zaciągnąć do pokoju żebyś się zajął dzieciakiem a po chwili mam z nim wyjść na korytarz, tak?
- No tak, idź pierwsza.
- Nie ma sprawy - wyciągnęła flakonik i wypiła resztę krwi
Po jej wejściu chwilę odczekałem i ruszyłem. Co prawda o tej godzinie dzieciaki nie mają lekcji, jednak niektórzy zostają w szkole do późna żeby odrobić zaległości. Idealna okazja do wykorzystania. Weszłem do sali. Było tam tylko jedno dziecko co ułatwiło mi sytuację.
Niestety kiedy tylko mnie zobaczył zaczął wołać nauczycieli więc tak i go musiałem nieco przyciszyć. Cóż... Ciężko być takim rozpoznawalnym złoczyńcą haha.
- Cicho będziesz to się nic nie stanie, nie histeryzuj. - szepnąłem zakrywając mu usta jedną ręką. Drugą zaś oparłem o jego gardło. Prowadziłem go do drzwi. Gdy już prawie doszliśmy poczułem prąd przepływający przez moje kolano. Natychmiast go puściłem i upadłem łapiąc się za nogę. W tym momencie młody uzyskał czas na ucieczkę, a więc to też zrobił. Chuj mały użył swojej indywidualności na mnie. Wstałem próbując pobiec za chłopcem jednak prawa noga nie przestawała boleć przez co kulałem. Doszlem do korytarza ale tam go już nie było. Pewnie pobiegł do nauczyciela. Dobrze wiedzialem że musze go złapać bo Shigaraki nie da mi inaczej spokoju. Starałem się biec jednak po kilku metrach upadłem skomlejąc na ziemi.
~~~