21.

292 5 0
                                    

- Wreszcie. - zbawienny głos chłopaków dotarł do mnie nagle odrywając mnie od swoich myśli. Dojechaliśmy na parking dość późną popołudniową godziną zatrzymując koła pojazdu na parkingu szkolnym. Byłam wdzięczna że wróciłam tutaj w jednym kawałku, nawet nie chcę wracać myślami do wydarzeń jakie miały tam miejsce. Naprawdę nie spodziewałam się tego co zrobiłam, może przez cały ten czas czyli w ciągu roku szkolnego nie byłam sobą a swoje prawdziwe odczucia i zachowania poznałam na wyjeździe? nie wiem... ale jednego byłam pewna. Ten cholerny niewdzięcznik będzie miał ze mną nie lada zachód. 

- Tacy już jesteśmy szefie, pan nie miał takich problemów w młodości? - Will poklepał naszego kierowcę po barku zeskakując z ostatniego schodka wprost do wyjścia.

- Problemy a wieczne kłótnie między wami to coś innego, z resztą nie ważne. Idźcie już a najbliższy trening za dwa dni, nie chcę was widzieć do tego czasu. - posłał nam naprawdę zmęczony ale wesoły uśmiech. Sam wstał by otworzyć nam miejsce naszych bagaży.

- To do zobaczenia trenerze! - jeden z nich udawanie zaczął płakać gdy nasz pojazd odjechał wraz z wspomnieniami z tym związane. Również odmachałam na pożegnanie tym co już od nas zaczęli się oddalać.

- Wreszcie nie muszę oglądać twojego szpetnego ryja. - sztuczny uśmiech jaki mu posłałam odwdzięczył mi się wymuszoną litością wymalowaną na twarzy.

- Całowałaś ten szpetny ryj jakbyś lizała najlepszego lizaka. Już zapomniałaś? - nie wierzę, że właśnie takie coś wypowiedział wprost przy naszych znajomych. Owszem, zrobił to bardzo cicho ale sam fakt... Collin zawsze był poważny, starał się być ustatkowany i mieć swoje zdanie na każde zadane mu pytanie, ale potrafił być głupkiem w czystej postaci a to wychodziło mu najlepiej. Chwyciłam za uchwyt własnej walizki by wcisnąć ją do bagażnika.

- Stęskniłem się za tobą. - głos czarnowłosego zwrócił na mnie całą swoją uwagę.

- Max, czy on właśnie przywitał się ze swoim samochodem? jeszcze chwila a go przeleci. - zaśmiałam się nie ukrywając rozbawienia.

- Nie dziwię się, to chyba jedyna rzecz którą kocha. - krótkie zdanie wychodzące z ust Maxa nie do końca utwierdziło mnie w jego przekonaniu... choć sama nie wiem.


Stanęłam twarzą w twarz przed własnymi drzwiami domowymi po czterech dniach i czterech nocach spędzonych poza jego ścianami. Wyjechałam wkurzona a wróciłam wkurwiona z kolejnymi wrogami na koncie. Gdyby Ashley jednak z nami pojechała nawet nie miałabym po co wracać do domu, mój nekrolog wisiałby już od dwóch dni.

Trzasnęłam niechcący drzwiami i targając za sobą walizkę z urwanym lewym kółkiem bo podczas wyciągania jej z auta, Max niefortunnie uderzył nim o ziemię. Zatrzymałam się w połowie drogi do kuchni przypominając sobie moment w którym napisałam smsa do mamy, a ona nie odpisała. Całkiem o tym zapomniałam a teraz w domu panowała idealna cisza. W tym momencie uczucie które mnie przeszło było cholernie odrażające, a serce zaczęło bić szybciej. Nie było jej nigdzie a na moje wołanie nie było żadnej odpowiedzi.

- Oo, wróciłaś? - kobiecy głos dobiegł do mnie zza pleców, ocucił mnie od razu widząc sylwetkę mojej mamy trzymającą siatkę z zakupami.

- Boże! wiesz jak mnie przeraziłaś! - odetchnęłam z ulgą przytulając ją na powitanie.

- Chciałam zrobić zakupy zanim wrócisz ale jednak mnie wyprzedziłaś. - uśmiechnęła się odstawiając przednio zakupy na blat. - Opowiadaj kochanie jak ci minął wyjazd. - ściągnęła z siebie sweter odstawiając go na oparcie krzesła.

- Było o dziwo naprawdę fajnie. Wiesz... plaża, opalanie, muzyka i inne takie zabawy. Miałam nawet pokój z Evą. - oczywiście wyminęłam wszystkie inne scenariusze jakie przeplatały się między tym wszystkim... nie mogę jej zdradzić szczegółów, to nie na moje nerwy a co dopiero jej.

AlessaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz