Rozdział 31

949 41 6
                                    

Lucas

- Sprawdziliście? - pytam moich ludzi.
- Tak, chłopaki już trafili na jej trop, najdalej bedzie tutaj jutro.

Odkładam telefon do kieszeni i siadam koło Hanki.

Takich odpowiedzi oczekuję. Jednak Ci, których nie doceniałem, okazują się lepsi. Chyba, że Mateo mydlił mi oczy, żeby ukryć swoje przekręty.

Na wspomnienie byłego przyjaciele robi mi się nie dobrze. Sprzedał mnie za pierdolony spadek. Jeszcze nie mam pewności, czy faktycznie taki istnieje. Ludzie ojca zajęli się ciałem. Nie interesuję mnie co z nim zrobili. Ważne, że zginął z mojej ręki.

- Lucas ja nigdy nie słyszałam o żadnym spadku. - Hania była w szoku, kiedy Mateo, próbował wyciągnąć od niej informacje o dziadkach. - Wiesz, że do nie dawna, nawet nie wiedziałam nic o rodzinie. Myślisz, że faktycznie moi dziadkowie wiedzieli o moim istnieniu? - pyta i pociera skronie.

- Może Kamila okłamała także swojego brata, może twój ojciec - na to słowo, Hania wzdryga się z obrzydzenia. - Może sam się przyznał.

- Wątpię. - Siada bliżej mnie, a ja nie czekając na pozwolenie, przygarniam jej drobne ciało do swojego i pewnym ruchem sadzam sobie na kolanach.

- Hania spojrz na mnie - proszę łagodnie.

Jest speszona, ale nie jest już taka nieśmiała. Zmieniła się. Jest pewniejszą siebie, poważną kobietą. Kilkanaście tygodni zmieniło ją tak bardzo, że ktoś, kto teraz by ją poznał, nie uwierzył by, że była zwykłą dziewczyną, tworzącą projekty wnętrz.

W końcu podnosi wzrok i zagryza wargę. Chce mnie sprowokować. Wczorajsza rozmowa z tą małą paskudą, która teraz bezczelnie ociera się o moje krocze przyniosła skutek zadowalający nas oboje.

Kiedy dowiedziała się, że Anita żyje i pomagała Mateo, najpierw zaczęła płakać. Później przeszła w krzyk i rozwalanie szklanek w kuchni, aż po dwóch godzinach, ze stoickim spokojem powiedziała tylko, że nie chcę jej widzieć i mam obiecać, że zabije ją osobiscie. Po czym wyszła z kuchni i poszła wziąść długą kąpiel.

Rozmawialiśmy długo, o wszystkim co się wydarzyło. Zapewniłem wiele razy, że jest moją kropelką nadzieji na lepszy czas. W końcu, chyba uwierzyła i zaczęliśmy się całować. Nie pamiętam, kiedy ostatnio kochałem się z kobietą. Delikatny i namiętny seks nigdy mi nie pasował, aż do wczoraj.

Nie obchodzi mnie, że nie byłem jedyny, że tylu przede mną ją miało. Wkurwia mnie tylko, że ona tego nie chciała. Nie była dziwką. Moja w tym głowa, żeby nigdy więcej, nie myślała o tym.

- Wiesz, że dzisiaj się nie powstrzymam - warcze.

- To się nie powstrzymuj - prowokuje i wstaje z moich kolan, niby to przypadkiem, zachaczając dłonią o rozporek moich napiętych spodni.

- Hania jesteś tego pewna? - Nie zrobie niczego wbrew jej woli.

Nie mówi nic, tylko odwraca się do mnie tyłem i zaczyna powoli, metodycznie ściągać bluzkę. Cudowne dołeczki w dole kręgosłupa aż proszą żebym ich dotknął. Kutas za moment rozerwie mi spodnie. Zaciskam zęby, kiedy tak samo wolno zdejmuje swoje. Wypina słodki, zgrabny tyłeczek, kiedy ściąga nogawki.

Nie wytrzymuje i wstaje. Kiedy jest już w samej, koronkowej bieliźnie, która ledwo zakrywa jej seksowne ciało, podchodzę i oplatam jedną ręką jej talię, a drugą szarpie za włosy.

- Ostatnia szansa - sycze przez zaciśnięte zęby i odginam jej głowę do tyłu. Dziewczyna jest malutka i idealna.

- Weź mnie, tak jak lubisz Lucas.

Więcej nie potrzebuje. Jednym, szybkim ruchem rozrywam jej stanik, po tem majtki.

- Nie będą Ci potrzebne - szepcze do jej ucha i jeszcze mocniej odginam głowę w tył. Wpijam się w te słodkie usta, a ona oddaje pocałunek z równą żarliwością. Pieszczę jej twardy sutek, lekko uciskając i szczypiąc. Po chwili, robię to samo z drugim. Pocałunkami tłumie jej jęki.

- Ręce do tyłu i nie ruszaj się! - Warcze podniecony. Mój kutas boleśnie przypomina, że nadal jest uwięziony w spodniach. W dodatku Hania łapie się po obu stronach moich ud i wbija swoje paznokcie. Jeszcze moment i nie wytrzymam.

Puszczam jej włosy. Jedną dłonią bawie sie sutkami a drugą zaczynam zjeżdżać w dół. Spina się w oczekiwaniu.

- Szerzej nogi!

Wykonuje moje polecenie niemal od razu. Jakby od tego zależało jej życie.

Kiedy docieram do jej ciepłej cipki, na moje usta wylewa się zadowolony uśmiech. Jest taka mokra i tylko moja. Zanurzam jeden palec w jej wnętrzu i zaczynam poruszać. Jej tyłek wbija się we mnie, a z ust wydobywają się niepochamowane dźwięki rozkoszy. Kciukiem zataczam kółeczka na jej łechtaczce.

- Lucas!

Jest blisko, czuję jak zaczyna zaciskać sie na moim palcu. Jej paznokcie ranią moje uda przez materiał spodni. Jej oddech przyspiesza, a w raz z nim,
przyspieszam ja. Pocieram mały punkcik z zachłannością. Ledwo stojąc na nogach dochodzi z moim imieniem na ustach.

- To jeszcze nie koniec kwiatuszku.

Podnoszę jej drżące jeszcze ciało i kładę na łóżku. Zdejmuje koszule, a zamglony, orgazmem wzrok Hani wędruje po moim torsie. Patrzy tak, jakby uczyła się na pamięć każdego wzroku na moim ciele.

Szybko ściągam spodnie. Mój kutas staje na baczność gotowy do działania. Patrzy na niego. Zachłannie oblizuje usta i zrywa się na kolana. Zaskakuje mnie, kiedy łapie mojego fiuta, drobną dłonią i zaczyna zjeżdżać z góry na dół po całej jego długości.

Patrzy mi w oczy. Ma lekko różowe policzki. Nie wiem, czy spowodował to orgazm, czy jednak jest trochę zawstydzona. Jednak mnie podnieca to jeszcze bardziej. Czekam na dalszy ruch, a kiedy następuje, wstrzymuje powietrze. Usta ma miekkie i ciepłe. Jestem w siódmym niebie kiedy zasysa mocno główkę. Nie jest wstanie wziąść go całego do buzi. Zdaje sobie sprawę, że natura nie poskompiła mi. Jednak pomaga sobie ręką a ja czuje, że długo nie wytrzymam. Łapie jej głowę po obu stronach i delikatnie nadaje tempo. Nie zmuszam, ale pokazuje Co mi się podoba. Zaczyna mruczeć jak kotka.

- Kurwa! - tylko tyle umiem wypowiedzieć ochrypłym głosem.
To jakby zadziałało na nią jak płachta na byka. Zaczyna ssać mocniej, bierze go jeszcze głębiej a dłonie zaciska na moim tyłku.

- Hania! Ja pierd... - nie dokańczam, bo zaczynam dochodzić, a ona nie zamierza się odsunąć. Połyka wszystko, a na koniec, patrząc się beszczelnie, wylizuje go całego, upewniając sie, że żadna kropelka nie idzie na zmarnowanie.

- Kurwa! - Dzwoni mój telefon. Nie chcę go odbierać. Nie teraz, ale nie przestaje, więc pewnie to coś ważnego. Jeśli nie, rozmówca za moment wykona swoją ostatnią rozmowę.

- Czego!? - Sycze wkurwiony.

Hania znów zaczyna bawić się moim fiutem, który momentalnie twardnieje. Widać, że tych dwoje przypadło sobie do gustu.

- Szefie dziewczyna nie żyje. Strzeliła sobie w głowę...

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz