Rozdział 6

837 46 1
                                    

Wykąpana i przebrana w czyste ubrania stanęłam przed lustrem w kajucie. Ten stan, w którym byłam, tam gdzie spotkała Piotra, nie mógł być zwykłym snem. Co nie zmienia faktu, że przez to wszystko znów poczułam dręczące uczucie mocnej tęsknoty. Sama już nie wiedziałam czego chcę, przez trzy lata pracowałam nad tym żeby pozbyć się tego. Żeby poczuć na sercu ulgę, która pozwoli mi żyć dalej a kiedy mi się już to udało on znów pojawił się w moim życiu. Znów zapragnęłam by mnie przytulił i pocałował, chciałam z nim porozmawiać, nawet gdyby miało to trwać krótką chwilę. Zdesperowana przeczesałam włosy. Co on teraz robi? Czy siedzi przy książkach i uczy się, czy może spędza czas z nowo poznanymi przyjaciółmi? Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie i odwróciwszy się na pięcie podeszłam do ogromnego kufra. Po kolei zaczęłam wyjmować wszystkie stroje, dopóki nie dokopałam się do malutkiej szkatułki znajdującej się na dnie. Drżącymi dłońmi uchyliłam pokrywkę, a moim oczom ukazał się drobny naszyjnik z białą muszlą. Delikatnie wyciągnęłam go z pudełka i zapięłam na szyi. Poczułam przyjemne ciepło gdy medalion zetknął się z moją skórą. Przyjrzałam mu się uważnie, po czym znów spakowałam ubrania do kufra i zadowolona wyszłam na pokład. Załoga widząc mnie całą i zdrową radośnie wołała moje imię i zaczęła śpiewać marynarskie piosenki. Przez chwilę śpiewałam również z nimi ale jednak moim celem było zalezienie Łucji i Edmunda. Na szczęście nie musiałam długo szukać, ponieważ moi przyjaciele siedzieli dziobie statku.

-Wróciłam!-zawołałam wesoło i rozpostarłam szeroko ręce. Najmłodsza Pevensie widząc mnie od razu zerwała się z miejsca i podbiegła by mnie przytulić.

-Tak się cieszę, że już ci lepiej-powiedziała uśmiechnięta-Tak bardzo się martwiliśmy, ten tydzień bez ciebie był straszny.

-Wiem kochana, dla mnie też to nie było przyjemne-odparłam-Wiesz chciałabym porozmawiać na osobności z Edmundem, więc jeśli mogłabyś...-zaczęłam.

-Jasne nie ma sprawy-odpowiedziała radośnie i ruszyła w stronę Driniana. Uważnie odprowadziłam postać dziewczyny wzrokiem, po czym usidłam na przeciw bruneta.

-Dobrze, że już nic ci nie jest-rzekł chłopak patrząc na mnie kątem oka.

-Tak...-powiedziałam spuszczając głowę- Edmund mogę cię o coś zapytać?

-Jasne wal śmiało-odparł łapiąc mnie za rękę. Chyba przeczuwał, że to coś ważnego.

-Czy kiedy to się stało... Znaczy kiedy opuściliście Narnię to Piotr... Zaczął się z kimś spotykać?-spytałam cicho. Brązowooki zacisnął mocniej wargi i westchnął głośno.

-Wiesz Liss... Jemu strasznie nadal na tobie zależało. Nie mógł o tobie zapomnieć robił z siebie głupka kiedy zaczął opowiadać przy rodzicach o dziewczynie, która nawet nie istnieje. Próbował się z kimś spotkać i to z mojej rady. Wiem, że przez to tak jak by mogłem między wami wszystko zepsuć ale widziałem w jakim był stanie, chciałem mu pomóc a dodatkowo wiedziałem, że nie wiadomo czy zdążysz do nas wrócić, bo czas tu płynie zdecydowanie szybciej. Umówiłem go z przyjaciółkom mojej dobrej koleżanki, ale jednak nie wypaliło... Podobno świetnie im się rozmawiało ale w momencie, w którym Alice chciała go pocałować, powiedział, że to nie jest to i po prostu uciekł. Od tamtej sytuacji nie było już nikogo-wyjaśnił.

W tamtym momencie nie wiedziałam co powiedzieć. Zbyt dużo myśli krążyło w mojej głowie i nie umiałam skleić jednego sensownego zdania. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, to oznaczało, że Piotr nadal na mnie czeka ale z drugiej wyrządziłam mu bardzo dużą krzywdę. W prawdzie nigdzie nie umieliśmy zgodzić się ze sobą w stu procentach i kłóciliśmy się o błahostki ale kiedy zdecydowałam się go zostawić to właśnie wtedy zadałam mu największy cios. Chociaż był jeszcze moment... Jeden jedyny krótki moment, w którym pomyślałam o Kaspianie w sposób inny niż powinnam.

❁❁❁

Kolejna wyspa, którą odwiedziliśmy prezentowała się wizualnie o wiele lepiej od poprzedniej. Wszędzie było pełno zieleni: traw, kwiatów, drzew i wzgórz. Dlatego chętnie postanowiliśmy spędzić noc na lądzie. Gdy zapadł zmrok a kilku marynarzy rozpaliło ognisko, wszyscy zasiedliśmy w okół niego i wysłuchiwaliśmy się w morskie opowieści, które opowiadał Drinian. Niebawem jednak pierwsza w sen zapadła Łucja a po niej kolejni, w czego skutek wraz z Kaspianem zostaliśmy całkowicie sami. Spojrzałam ciepło na siedzącego po drugiej stronie paleniska króla i podniosłam się by zająć miejsce obok niego.Brunet gdy tylko znalazłam się tuż przy nim objął mnie ramieniem i przytulił do swojej piersi delikatnie kołysząc nas to w przód to w tył.

-Nie chce żebyś odchodziła...-wyszeptał cicho łamiącym głosem. Uniosłam lekko głowę do góry i zauważyłam, że w oczach mężczyzny zbierają się łzy.

-Ej...-szepnęłam ujmując jego twarz w moje małe dłonie- Nigdzie się na razie nie wybieram... Jestem tu z tobą, przecież Aslan na razie mnie nie wzywał-dodałam wtulając się w niego mocniej.

-Liss, wszyscy dobrze wiemy dlaczego są tutaj Łucja i Edmund... To ich ostatnia misja a zarazem i twoja, gdy to wszystko się skończy będziecie musieli wrócić-odparł ponuro. Słysząc jego słowa także posmutniałam, tak na prawdę to moje ostatnie chwile w Narni.

-Ale przecież nie podjęłam jeszcze decyzji-rzuciłam po chwili- Aslan też nie wypowiedział swojego ostatecznego słowa na ten temat.

-Znam cię Lis, tęsknisz za Piotrem... Nie chce wchodzić w drogę waszej miłości, ale nie chce cię też stracić-powiedział Telmar, po czym odsunął się ode mnie i spojrzał mi wprost w oczy- Zawsze byłaś dla mnie wsparciem, przyjaciółką która podnosiła mnie na duchu i pomagała mi spełniać marzenia. Bez ciebie nie dałby bym rady...

-Nie mów tak-przerwałam mu- Jesteś silnym i wspaniałym mężczyzną, oczywiście że dałbyś radę ja byłam tylko cichym głosem, który zawsze w ciebie wierzył i trzymał za ciebie kciuki. To ja zginęłabym bez ciebie i twojej przyjaźni.

-Ah Lis...-westchnął gładząc mój policzek- Narnia bez ciebie już nigdy nie będzie taka sama. Tak strasznie będzie mi brakować twojego śmiechu, twojego śpiewu, wszystkiego co robiłaś i tego ogromnego dobra, które bije z twojej duszy. Przepraszam cię za to co zrobię ale nie umiem już dłużej się powstrzymać-dodał ciszej i delikatnie podnosząc mój podbródek zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach ciepły pocałunek. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać i nie wiem dlaczego go oddałam ale już po chwili wraz z Kaspianem pochłonęliśmy się w płomiennym pocałunku. Nagle jednak usłyszałam głośny krzyk rozlegający się w mojej głowie a obraz uśmiechniętego Piotra pojawił się tuż przed moimi oczami. Dotarło do mnie co zrobiłam... Szybko odsunęłam się od bruneta i podniosłam się na równe nogi. Łzy cisnęły mi się do oczu a ręka powędrowała do moich ust by stłumić cichy szloch.

-Lissa tak bardzo cię przepraszam-odparł zdezorientowany mężczyzna- Nie powinienem... Byłem głupi, proszę cie zapomnijmy o tym-mówił... On chyba też nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

-Ja... Ja muszę iść... Pomyśleć-wydusiłam z siebie i ruszyłam biegiem w stronę, oświetlonego przez księżyc, lasu na wzgórzu. Brązowooki długo nawoływał moje imię i próbował podążyć za mną ale byłam tak szybka, że zniknęłam pomiędzy drzewami niczym cień i biegłam tak do momentu, w którym nie przedarłam się na drugą stronę lasu i nie dotarłam do piaskowego wybrzeża, gdzie morze delikatnie uderzało o brzeg. Wbiegłam w ciepłe fale i upadłam na kolana szlochając i łkając. Przeklinałam w myślach siebie, przeklinałam te całe trzy lata, przeklinałam to, że zgodziłam się tu zostać, przeklinałam moją słabość. W jednym momencie kompletnie znienawidziłam siebie i uświadomiłam sobie, że zawaliłam na całej linii. Dopuściłam do tego żeby mój najlepszy przyjaciel się we mnie zakochał, zraniłam go i pozwoliłam na to żeby teraz miał złamane serce. Jednocześnie zdradziłam Piotra, mężczyznę mojego życia, który kochał mnie najczystszą miłością na świecie. Poczułam okropną pogardę. Gardziłam sobą... Zraniłam dwie najważniejsze dla mnie osoby. Cała moja godność, którą budowałam tyle lat runęła a wszystko to moja wina.

-Aslanie!-zawołałam w niebo, stojąc na ciepłym piasku-Dlaczego?-dodałam już znacznie ciszej i upadłam na ziemię znów zanosząc się płaczem. Spędziłam w takiej pozycji dłuższy czas, nawet nie wiem kiedy zmęczenie wzięło nade mną górę i zapadłam w głęboki sen.

I'll be back ||Piotr Pevensie|| TOM II ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz