Do otworzenia powiek zmusił mnie szorstki piach, który miałam dosłownie wszędzie, we włosach, na twarzy, w ustach, pod ubraniem. Z trudem podniosłam się do siadu i przetarłam zaspane oczy. Nadal byłam na plaży a słońce dopiero zaczęło wyglądać zza horyzontu. Spojrzałam na swoje podrapane dłonie i dotknęłam opuchniętych powiek. Powolnym krokiem udałam się do brzegu i przemyłam zapłakaną i brudną twarz, po czym to samo zrobiłam ze stopami i rękami. Chudymi palcami przeczesałam gęste, poplątane włosy i za pomocą szafirowej chusty, znajdującej się w mojej kieszeni, związałam kasztanowe kłaki w coś na wzór koka. Natomiast wygniecioną, granatową koszulę wkasałam w brązowe spodnie i znów nałożyłam wysokie buty na moje nogi. Gdy dotarłam, mniej więcej do siebie postanowiłam znów wrócić do załogi, przecież nie mogłam tu zostać. Przedzierałam się przez gęsty las, przez który wczoraj dostałam się na wybrzeże. Szłam dość długo, słońce zdążyło już pojawić się na horyzoncie ale nie poddawałam się i wytrwale zmierzałam w kierunku załogi. W końcu udało mi się dotrzeć do moich ludzi. Odnalazłam swoje posłanie, które było na szczęście oddalone od Kaspiana parę metrów i położyłam się kładąc na boku. Nagle dostrzegłam, że kogoś brakuje. Energicznie wstałam i rozejrzałam się na dookoła. Nigdzie nie było Łucji...
-Łucja-szepnęłam cicho z nadzieją, że po prost może poszła po coś do jedzenia. Jednak odpowiedzi jak nie było, tak i nie było dalej- Łucja!-krzyknęłam. Po parokrotnym nawoływaniu dziewczyny wpadłam w taką panikę, że niemal rzuciłam się na jej brata-Edmund! Edmund obudź się!-wrzeszczałam.
-Co jest Lis?-zapytał zaspany- Przecież jest tak wcześnie-wymruczał i znów zamknął oczy.
-Wstawaj szybko nie ma nigdzie Łucji!-wyjaśniłam. Dopiero gdy usłyszał te słowa zerwał się na równe nogi.
-Jak to nie ma Łucji?-zapytał przerażony.
-No nie ma, wróciłam z plaży i jak przyszłam już jej nie było-wydukałam z gulą w gardle. Brunet spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
-Kaspian!-krzyknął budząc króla- Nigdzie nie ma Łucji.
-Co?-podniósł głowę i zaczął wypytywać Edmunda dokładnie co się stało. Ja natomiast nie zamierzałam uczestniczyć w tej dyskusji i postanowiłam zbadać miejsce gdzie jeszcze nie dawno spała złotowłosa. Wtem przy jej posłaniu dostrzegłam ślady stóp. Ale nie byle jakich stóp... Bo były to ogromne stopy, większe przynajmniej z dziesięć razy od normalnych, ludzkich stóp. Wydałam z siebie cichy okrzyk i macnęłam w stronę chłopaków by również mogli to zobaczyć.
-Bardzo źle to wygląda-wyszeptał cicho Kaspian- Załoga szybko wstawać!-zaczął budzić żeglarzy. Na szczęście ci prędko stanęli na nogach i wspólnie wyruszyliśmy za pozostawionymi śladami, a w głowie każdego z nas krążył tylko jeden cel. Trzeba było znaleźć Łucję i to jak najszybciej.
❁❁❁
Ślady były kręte i rozłożone dość nie równomiernie co wskazywało na to, że istot musiało być kilka, co jednocześnie też bardziej nasilało mój stras. Zgodnie szłam za Edmundem i trzymałam mój miecz w gotowości. Idący przed nami król dokładnie badał teren ale co jakiś czas odwracał się i smutno patrzył w moją stronę. Mimo to za każdym razem odwracałam wzrok, bałam się nawiązać jakąkolwiek rozmowę.
-Kaspian to sztylet Łucji!-zawołał Pevensie i zgarnął leżącą pod krzakiem broń. Nagle usłyszeliśmy głośny szelest a zaraz później my i nasi ludzie zostaliśmy obezwładnieni przez nie znaną, niewidzialną siłę. Każdy z nas próbował się bronić mimo to nie mieliśmy takiej możliwości. Ale ja się nie poddawałam i wytrwale, kiedy tylko wytrącano mi z ręki miecz, łapałam za niego znów i wymachiwałam na prawo i lewo z nadzieją, że uda mi się coś tym zyskać.
CZYTASZ
I'll be back ||Piotr Pevensie|| TOM II ✔
Fiksi PenggemarKontynuacja ,,I'll be back... [Piotr Pevensie] sezon I'' Podczas gdy w Anglii mija rok, Lissa przeżywa w Narni trzy kolejne lata swojego życia. Ciężko pracuje jako prawa ręka młodego, nowego króla i jednocześnie wykonuje swoje obowiązki królowej. Mo...