Rozdział 9

782 37 0
                                    

Obudziłam się słysząc przyjemne ćwierkanie nad uchem. Otworzyłam uczy i uśmiechnęłam się radośnie, najwidoczniej sztorm ustał. Jednak gdy już miałam podnosić się i wstawać zauważyłam coś bardzo dziwnego. A mianowicie to, że wcale nie byłam na statku i wcale też chyba nie byłam w Narni. Ściany tego pokoju były blado różowe a sufit intensywnie biały. Dotknęłam ręką drapiącej szarej pościeli i uważnie przyjrzałam się oknu znajdującemu się w głębi pomieszczenia. To nie było możliwe, nie mogłam tak w jednej chwili znaleźć się w Anglii. Szybko zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do lustra. Znów mogłam mieć nie więcej niż szesnaście lat a moje kasztanowe kręcone włosy sięgały mi do pasa. Spanikowałam, jeśli ja tu byłam oznaczało to, że Łucja i Edmund też tu musieli być. Musiałam ich znaleźć i dowiedzieć się co się dzieje. Szybko podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej pierwszą lepsza sukienkę, która znalazłam i ubrałam, po czym założyłam jeszcze tylko buty i wybiegłam z pomieszczenia. Dom nie podważalnie należał do starszej pani, u której mój wuj Diggory wynajął mi pokój gdy zdecydowałam się uczyć w Londynie. Na szczęście nie spotkałam na dole nikogo kto mógłby zadawać zbędne pytania i po chwili była już na londyńskiej ulicy. Wszystko było tak samo jak to zapamiętałam, pełno ludzi, duży ruch i hałas to standard w każdy porankek. W dość krótkim czasie, ku mojemu zdziwieniu znalazłam się w miasteczku, w którym mieszkało rodzeństwo Pevensie. Biegłam z nadzieją, że uda mi się rozpoznać ich posiadłość ale po parokrotnym okrążeniu miasteczka nie mogłam znaleźć tego konkretnego domu.

-Przepraszam!-zatrzymałam w końcu jednego z przechodniów- Czy mógłby mi pan powiedzieć gdzie tutaj znajduje się dom państwa Pevensie?-poprosiłam.

-Pevensie?-zdziwił się mężczyzna- Ale panienko po tej strasznej tragedii, która ich spotkała wszyscy wynieśli się do Stanów.

-Zaraz, zaraz-zdziwiłam się- Jakiej tragedii?

-Na Boga panienko! Przecież o tym to nawet w całym Londynie było głośno-odparł nieznajomy.

-Niestety dość długi czas nie było mnie w kraju. Czy mógłby mi pan przybliżyć tę historię?-zapytałam z lekkim przerażeniem, miałam bardzo złe przeczucia.

-A no widzi panienka, pan Pevensie wrócił ze służby w sumie trochę nie dawno i no wszyscy myśleli, że to już koniec wojny. O matko jak oni się wszyscy cieszyli, Helenka to, że szczęścia tak płakała a te małe to dopiero tak się na nim po powieszały...Haha... Mówię panience to był nie zapomniany widok-zaczął mówić przechodzeń- Ale w nocy przeszło dwa tygodnie temu Niemcy znowu spuścili bomby. Panika to tu panowała okropna, wszyscy uciekali do schronów. Pevensie rzecz jasna też ale kiedy pan Pevensie pomagał wyjść najstarszej córce, tej takiej czarnowłosej to coś go tam przygniotło, że bidulek to ruszyć się nie mógł. Zaraz ten chłopak najstarszy tam wskoczył i go tam jakoś chciał wyciągnąć. My żeśmy tam z sąsiadem moim też polecieli pomóc ale, że młody wskoczył do środka to my już żeśmy tego jego ojca zaciągli do tego schronu. Pech chciał, że w tej chwili jakiś Niemiec pieruński bombę zrzucił wprost na ten ich dom i chłopak przepadł. Mówię panięce same strzątki zostały z niego i z domu. No tragedia straszna! A zwłaszcza, że on taki dobry chłopak i uczynny i pomocny. Helenka biedna się załamała te rodzeństwo jego i ojciec też i no wyjechali wczoraj z samego rana, bo tam jeszcze jakieś papierki załatwiali po pogrzebie-wyjaśnił mężczyzna- A panienka co z rodziny?-zapytał ale ja i tak nic nie słyszałam. W uszach tylko dudnił mi fragment, który mówił, że Piotrek, mój Piotrek nie żyje. Zatkałam dłonią usta by nie wydobył się z nich głośny szloch i dziękując mężczyźnie pobiegłam przed siebie. Nie chciałam w to uwierzyć on nie mógł zginąć. W końcu udało mi się trafić do właściwie już ruin dom. Wszystko było zburzone i spalone. Nagle zauważyłam pomiędzy połamanymi deskami ramkę ze zdjęciem. Czym prędzej wyciągnęłam ją i przetarłam za pomocą spódnicy. Przedstawiało ono nas... Mnie i Piotra stojących razem na plaży i trzymających się za ręce. W tamtym momencie nie powstrzymywałam już emocji. Płakałam, krzyczałam dławiłam się łzami, byłam kompletnie załamana. Jak mogłam do tego dopuścić i na to pozwolić jak... Wtem poczułam ciepło na twarzy, taki jak by promień słońca, który gładził cały mój policzek.

I'll be back ||Piotr Pevensie|| TOM II ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz