Zapukałam do drzwi. Było późno, bardzo późno, ale widziałam, że jest sam. Nie miałam dokąd pójść, a Derek się nie odzywał. W końcu drzwi się otworzyły, a w nich stanął Scott.
- Caroline? Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony.
- Łowcy byli u nas w domu. Przepraszam, że cię nachodze, ale nie mam gdzie pójść, a boje się tam wrócić.- mówiłam szeptem. Mój głos drżał. Byłam przerażona tym, co się stało w domu.
- Wchodź.- powiedział otwierając szerzej drzwi. Bez zawahania weszłam do środka.- A Derek?
- Nie wiem...byłam u siebie. Słyszałam jak do niego strzela.
- Kto? Argent?
- Nie, jakaś kobieta.- wyjaśniłam.
- Kate.- rzucił, a ja otworzyłam szerzej oczy. Ta Kate, która już raz prawie zabiła Dereka? Mogłam zejść i ją zabić.- Nic ci nie zrobili?
- Nie, nie wiedzieli nawet, że tam jestem. Ale Derek...nie odpisuje mi. Łowcy pewnie siedzą i czekają, aż wrócę do domu, żeby mnie...- urwałam łapiąc się za głowę.
- Uspokój się. Na pewno Derek żyje.
- To dlaczego nie odpisuje?
- Może zostawił telefon w domu i uciekł.- wyjaśnił. To było bardzo prawdopodobne, ale przez zostanie godziny miałam w głowie tylko czarne scenariusze.- Po co łowcy przyszli do waszego domu?
- Mówili o Laurze i o alfie. Szukają go. Chcieli, żeby Derek pomógł im go znaleźć.
- Co do tego ma twoja siostra?
- Twierdzą, że alfa ją zabił, a oni ją przecięli...podobno była już martwa, gdy ją znaleźli.- wyjaśniłam.
- Możesz tu zostać. W końcu tylko ja ci zostałem, bo Allison odsunęłaś od siebie.
- Dziwisz się? Jej rodzina zabiła mi wszystkich, których kochałam. A Kate chciała zabić mnie i Dereka.
- Wiem, że dużo złego zrobili, ale Allison jest inna. Jest łagodna i wrażliwa. Nie zabiła by muchy.
- Obyś miał rację.- rzuciłam, po czym posłałam mu długie spojrzenie.
- Kanapa, czy łóżko?- spytał po chwili ciszy.
- Może być kanapa.- wyszeptałam, na co ten poszedł do salonu, by rozłożyć mi miejsce do snu.- Scott?- spytałam. Chłopak obrócił się z pytającym wyrazem twarzy.- Derek nie ma racji. Nie jesteś tylko głupim, zakochanym nastolatkiem.
- Dobrze wiedzieć.- stwierdził, na co obydwoje się zaśmialiśmy.- A ty nie jesteś jak Derek.
- Kiedyś był inny.
- Co go zmieniło?- spytał kładąc na kanapę poduszki.
- Życie. I śmierć najbliższych.
- Ale ty nie stałaś się bezuczuciowym wilkołakiem, a przeżyłaś to samo.
- Też się zmieniłam. Kiedyś nie odsunęła bym przyjaciół, Allison.
- Dlaczego więc to robisz?- spytał patrząc mi w oczy.- Pewnie jesteś samotna.
- Czasem.- rzuciłam spuszczając wzrok.- Przyzwyczaiłam się do bycia samotną. Derek ma swoje sprawy. Laura też więcej była poza domem niż w nim. Nie mam im tego za złe, bo chronili mnie. Ale nie jestem już dzieckiem. Wiem, że ludzie giną i chce coś z tym zrobić. Pomóc Derekowi, bo...- urwałam zamykając oczy.
- Bo nie pomogłaś Laurze?- spytał niepewnie, a ja otworzyłam przeszklone oczy i pokiwałam głową. Umarła, a ja nawet o tym nie wiedziałam. Ślepo wierzyłam, że wróci. Zawiodłam ją.- Gotowe.- powiedział nawiązując do posłania.
- Dzięki za pomoc.- wyznałam z lekkim uśmiechem, na co i Scott odpowiedzialności tym samym. Po chwili ciszy poszedł na piętro, a ja położyłam się na kanapie. Nie mogłam zasnąć, bo ciągle myślałam o bracie, od którego nie dostałam znaku życia. Zamknęłam oczy i choć trwało to chwilkę poczułam się bezpieczna. W obcym domu, przy obcym mi człowieku. Dosłownie przez kilka sekund. Jednak te sekundy w przeciwieństwie do moich ostatnich sześciu lat były prawdziwe, sprawiły, że się rozluźniłam i przestałam walczyć.
Rano postanowiłam opuścić dom Scotta, zanim ten się obudzi. Nie chciałam więcej rozmawiać o Dereku i tym, co się z nim stało. Wtedy też dostałam wiadomość z numeru mojego brata.,,Łowcy wciąż obserwują nasz dom, więc na razie nie wracaj."-
napisał. Ponieważ była sobota postanowiłam pójść pobiegać do rezerwatu, które o tej godzinie, jak i o każdej innej było puste. Założyłam słuchawki, po czym zaczęłam biec między drzewami. Trawa była jeszcze mokra od rosy, a powietrze nie skażone żadnym zapachem tytoniu. Nigdzie w pobliżu nie czułam czyjejś obecności, sieć śmiało zachwycałam się porannym ruchem. W końcu dotarłam do stoku, z którego było widać całe Beacon Hills. Usiadłam na jednym z większych kamieni przyglądając się miasteczku. Pogrążona w ciszy zaczęłam rozmyślać nad różnymi sprawami. Nad tajemniczym alfą, śmiercią Laury i łowcami oraz nad Scottem, który jest mi dziwnie bliski. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, więc złapałam za nią i szybkim ruchem powaliłam napastnika, którym okazał się być Derek.
- Przestraszyłeś mnie.- rzuciłam uspokajając serce.
- I wzajemnie.- powiedział podnosząc się z ziemi.- Co tu robisz? Miałaś nie wracać do domu.
- Dom jest jakieś dwadzieścia minut drogi stąd.- stwierdziłam, ale jego wzrok zmuszał mnie do głębszych wyjaśnień.- Chciałam pomyśleć.
- Ile słyszałaś z wczorajszej rozmowy z Kate?- spytał, na co ja znów usiadłam na kamień.
- Wszystko.
- Czyli wiesz o Laurze.
- Może Kate kłamała? Sam mówiłeś, że jest złym człowiekiem.
- Bo jest, ale to bardzo prawdopodobne. Miała ślady po ugryzieniu.
- Ale mówiłeś, że jeśli wilkołak, który ją zabił nie był jej betą to nie miał motywu, żeby ją zabić.
- Bo to prawda.- powiedział, po czym ciężko westchnął.- Laura nie miała bety.
- Więc nic już nie rozumiem. Wilkołak nie zabija wilkołaka bez powodu, a ten go nie miał.- wyjaśniłam opierając głowę o podkulone kolana. Zapanowała cisza, która była jak lekarstwo na obciążony umysł. Czułam na sobie spojrzenie brata, jednak ja wolałam patrzeć przed siebie na samochody przemierzające ulice naszego miasta.
- Jesteś podobna do mamy, wiesz?- spytał, na co wróciłam do niego wzrokiem.- Nie z wyglądu, ale z charakteru. Jesteś uczciwa i wrażliwa, tak jak ona. Strasznie mi ją przypominasz.- wyjaśnił spuszczając głowę.
- Tęsknisz za nią?- spytałam łagodnie, na co ten znów na mnie spojrzał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- stwierdził, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech pełen bólu. Derek rzadko się uśmiechał, ale teraz byłam pewna, że ten uśmiech ma mnie podnieść na duchu. I trochę podniósł. Siedzieliśmy tam jeszcze parę minut, po czym wróciliśmy do bezpiecznego już domu.Heeeeeejcia
Jutro niestety nie będzie rozdziału, ale dzisiaj dodaje wcześniej ♥️♥️♥️
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...