29🐍

7.4K 993 472
                                    

Newt zabrał Jacoba na plac w magicznym Paryżu, na którym jeszcze kilka godzin wcześniej znajdowały się Jenna i Porpentyna. Magizoolog nie zamierzał tracić czasu: stanął na jego środku, odrzucił swoją walizkę i wyjął różdżkę.

- Appare Vestigium. - Rzucił zaklęcie, obracając się wokół własnej osi, co rozprzestrzeniło w jego pobliżu coś na wzór złotego pyłu. Jacob odskoczył z wrażenia, nie mając pojęcia, co się działo.

Newt wypuścił z walizki swojego niuchacza i nakazał mu szukać, po czym sam zaczął się rozglądać. Ze złotej mgły wyłoniła się nagle sylwetka jakiegoś stworzenia.

- To wodnik Kappa - powiedział Newt od razu. - Japoński demon wodny.

Zaraz po tym odwrócił głowę i zobaczył sylwetki Jenny oraz, co jeszcze bardziej szokujące, Porpentyny, biegnące obok siebie i odrzucające od siebie iskry za pomocą różdżek.

- Jenna? Jenna?! - powiedział Newt sam do siebie, po czym ślepo ruszył za jej widmem, które od prędko zniknęło. Przechodzący obok ludzie patrzyli na niego jak na obłąkanego, bo mówił do powietrza.

Newt stał przez moment w miejscu, po czym wypatrzył swojego niuchacza wąchającego chodnik. Magizoolog padł na kolana, podniósł coś z chodnika i spróbował, a następnie bez zawahania polizał płytę. Jacob, wciąż trzymając wiadro, które ich tam przeniosło, popatrzył na niego ze zrezygnowaniem, myśląc o tym, że już zupełnie mu odbiło.

- Aaaa teraz liżemy ziemię... - powiedział, ale Newt zdawał się nim nie przejmować. Przyłożył różdżkę do ucha, a ta zamieniła się w coś w rodzaju rogu: wtedy zaczął nasłuchiwać.

Usłyszał ryk jakiegoś zwierzęcia i krzyki tłumu, ale także, gdzieś w oddali, wydawało mu się, znajomy głos krzyczący: No to jest nas dwie...

- Revelio. - Scamander znowu machnął różdżką i zobaczył przed sobą widmo zwierzęcia przypominającego gigantycznego kota z postrzępioną grzywą, czterema kłami i niezwykle długim, nastroszonym ogonem.

- Newt, co to...? - zapytał nieco zmartwiony Jacob.

- To Zouwu. Chińskie zwierzę. Są niesamowicie szybkie i niesamowicie silne, więc mogą przebyć tysiąc mil w dzień... A ten mógłby zabrać się z jednego końca Paryża na drugi jednym susem - tłumaczył Newt, patrząc na zwierzaka z podziwem. Zastanawiał się jednocześnie, czy Jenna myślała o tym samym, gdy tam była i mogła widzieć go na żywo.

Z zamyślenia wyrwały go odgłosy wydawane przez jego niuchacza, który zaczął się tarzać w czymś złotym na bruku.

- Och, dobry niuchacz! - zawołał Newt radośnie, pochylając się, by przyjrzeć się złotym śladom, na których leżał zwierzak. - Jacob, ona tu była. Jenna tu stała. - Wskazał na ślady. - Ona ma niesamowicie smukłe stopy, zauważyłeś?

Jacob kolejny raz popatrzył na Newta jak na szaleńca, choć trochę się już przyzwyczaił.

- Nie mogę powiedzieć, że zauważyłem...

Magizoolog odwrócił się po raz kolejny, obserwując kolejne widma wytwarzane przez złotą mgłę.

- Uciekła z Tiną...

- Tina też tu była? - zapytał zdumiony Jacob, licząc, że usłyszy też o Queenie, tak się jednak nie stało.

- Tak, a... Do Tiny podszedł jakiś mężczyzna...

Przed Newtem ukazało się widmo czarnoskórego mężczyzny, z którego czapki odpadło pióro. Scamander powąchał je dobrze, a następnie rzucił kolejne zaklęcie, które wprawiło je w chaotyczny lot.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz