CZTERDZIEŚCI JEDEN

40 6 12
                                    

Zanim zacznę rozdział chcę Was bardzo przeprosić, ostatnio mam ogromny spadek nastroju i czuję się trochę jak zbity pies, niestety przekłada się to również na pisanie. Dlatego nie jestem w stanie, przewidzieć kiedy uda mi się napisać kolejną odsłonę tej opowieści.








Leżałam pod dwiema kołdrami trzęsąc się z zimna, gdy we wtorek zaczęłam kichać chłopcy się nabijali, że w taki subtelny sposób zapraszam ich na weekend na imprezę, pomyślałam, że chyba będę miała katar. Niestety w środę zaczęło mnie drapać w gardle, po pracy ruszyliśmy do apteki, skąd wyszliśmy obładowani przeróżnymi “smakołykami”. Dziś obudziłam się z temperaturą powyżej trzydziestu ośmiu stopni, mimo wszystko chciałam iść do pracy, jednak Yoongi zagonił mnie z powrotem do łóżka i powiedział, że załatwi mi dwa dni urlopu, żebym się wykurowała. Zostałam więc w domu i spałam, budziłam się po to by się napić, wpakować w siebie kolejną porcję leków, lub iść się wysikać, po czym znów zapadałam w niespokojną drzemkę. Było mi naprawdę zimno, w grubym dresie, pod dwiema kołdrami szczękałam zębami a jednocześnie pot lał się ze mnie strumieniami, czułam się fatalnie. Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi pomyślałam, że to Yoongi wrócił z pracy, jednak było jasno, więc nie mogła być siedemnasta. Przymknęłam oczy, wydawało mi się, że na chwilę, gdy je otworzyłam na szafce, przy łóżku stał kubek gorącej herbaty a przy łóżku siedziała pani Yumin wpatrzona we mnie z troską.
-Obudziłaś się, to dobrze, nie będę musiała podgrzewać herbaty, wypij dopóki jest ciepła. Yoongi do mnie zadzwonił, że leżysz sama w domu z gorączką, martwił się, więc poszłam do firmy, dał mi klucze i przyszłam dotrzymać ci towarzystwa. 
Podziękowałam jej, próbowałam się uśmiechnąć ale oczy same mi się zamykały.
Stałam w podziemnym przejściu prowadzącym do mojego parku, z którego ludzie uciekali bo zanosiło się na deszcz, było bardzo gorąco a ja chciałam iść na spacer. Nie namyślając się długo sięgnęłam do plecaczka i wyjęłam z niego przeciwdeszczową kurtkę, którą na siebie założyłam i zaczęłam iść w głąb parku. Ludzie obrzucali mnie dziwnymi spojrzeniami uciekając przed deszczem a ja spokojnym krokiem szłam pustymi alejkami, w deszczu. Cieszyłam się jak dziecko, wystawiając dłonie i łapiąc w nie deszczówkę, czy wystawiając twarz w kierunku lecących kropel. Jednak coś co początkowo było cudowną przygodą stawało się powoli męką. Zrobiło mi się zimno, bardzo zimno, pomyślałam, że jednak skręcę i pójdę na tramwaj, gdy przechodziłam obok kafejek, ludzie zgromadzeni pod parasolami patrzyli na mnie z naganą i szeptali coś do siebie pokazując mnie palcami. Poczułam, że muszę natychmiast wsiąść do tramwaju i pojechać do domu. Deszcz wpadał pod kurtkę mocząc mnie całą, przez chwilę miałam wrażenie, że widzę przytrzymującego mnie Yoongiego, gdy prawie się potknęłam próbując wejść po schodach, którymi spływały kaskady wody, tak, że przypominało to wodospad. Ocknęłam się, to był tylko sen. Pamiętałam, że obok łóżka siedziała pani Yumin,  jednak zamiast niej, na fotelu przysypiał Yoongi. Delikatnie pogłaskałam go po dłoni, to znaczy, chciałam to zrobić delikatnie, jednak moja własna ręka była tak niesamowicie ciężka, że go obudziłam. 
-Ocknęłaś się, to dobrze, bardzo dobrze.
Nie rozumiałam czemu tak się cieszył z tego, że się obudziłam, przyłożył mi dłoń do czoła.
-Gorączka w końcu spadła, nie masz pojęcia jak się martwiłem.
- Ej to nic takiego kochanie, popatrz, wyspałam się i jest dobrze. Gdzie twoja Mama? Przed chwilą tu była.
-Skarbie moja mama poszła do domu...wczoraj. Gdy zasnęłaś zmierzyła ci gorączkę, okazało się, że masz ponad trzydzieści dziewięć stopni. Robiła ci zimne okłady, ale to nic nie pomagało, podobno mnie wołałaś. Zadzwoniła więc do mnie nie wiedząc co dalej robić. Nie można ci było podać żadnego lekarstwa. Przyjechałem do domu i spanikowałem, bałem się, nie wiedziałem co robić, w końcu zadzwoniłem do szpitala, w którym pracuje Taemin bo nie mam do niego numeru. Na szczęście odebrała Hyejin i kazała mi cię wstawić pod zimny prysznic, tak też zrobiłem, stałem razem z tobą pod lodowatym strumieniem, mając nadzieję, że temperatura spadnie. Myślałem, że już będzie dobrze, bo na chwilę otworzyłaś oczy i wydawało mi się, że patrzyłaś przytomnie, ale gdy spytałaś co robię w twoim śnie i znów je zamknęłaś przestraszyłem się. Ubrałem cię w ciepłą piżamę znów zapakowałem do łóżka i ponownie zadzwoniłem, tym razem Taemin mógł rozmawiać, obiecał, że jak skończy pracę to przyjedzie cię obejrzeć, kazał nadal robić zimne okłady. Przyjechał prosto z nocnego dyżuru, przytrzymywałem cię, gdy cię badał, stwierdził, że nie ma pojęcia co to może być, bo nie ma żadnych niepokojących szumów. Zrobił jakiś zastrzyk i powiedział, że jak się nie obudzisz do wieczora mam mu dać znać, zabrałby cię do szpitala. 
Zmarszczyłam brwi.
-Czekaj, to jaki dziś mamy dzień? 
-Piątek, kochanie, godzina czternasta dwadzieścia siedem- dodał spojrzawszy na zegarek.
-Nie wierzę, znów mi się to przytrafiło.
-Co takiego? Kate, nie rozumiem o czym mówisz, gorączka wróciła?
I natychmiast rzucił się po termometr, żeby zmierzyć mi temperaturę. Pokręciłam głową, chciałam zrobić to energicznie jednak moje własne ciało mnie oszukało i wyszło to dość żałośnie.
-Nie, co trzy/cztery lata łapie mnie taka potężna infekcja, która w zasadzie nie ma żadnych konkretnych objawów, oprócz bardzo wysokiej gorączki, zwykle trwa to trzy dni, więc jeśli to drugi dzień i gorączka mi spadła to pewnie tylko na chwilę. Skoro granica trzydziestu dziewięciu stopni została przekroczona, to już nie powinnam mieć aż takiej wysokiej temperatury. Zobaczysz, w niedzielę, oprócz osłabienia już nic mi nie będzie.
-Ale co to jest? Jakaś choroba?
-W zasadzie nikt nie wie, jeden z lekarzy do którego mama ze mną zawędrowała wysnuł teorię, według której mój organizm musi co jakiś czas przejść swoisty reset układu odpornościowego, żeby móc normalnie funkcjonować. Nie bardzo rozumiałam wywody tego staruszka,  zresztą miałam wtedy z szesnaście lat a nie jest to wiek, w którym słucha się dorosłych. Chociaż jest coś co by przemawiało za tą teorią wiesz, że dwa razy chorowałam na ospę wietrzną, mimo, że byłam szczepiona? Chyba będę musiała w niedzielę dłużej pogadać z mamą. Tymczasem, czy byłbyś tak miły i pomógł mi się dostać do toalety? 
Było to strasznie niekomfortowe, ale naprawdę sama bym się chyba pół godziny czołgała do kibelka. Niestety byłam okrutnie osłabiona, zawsze tak to wyglądało, co najdziwniejsze, pomiędzy tymi infekcjami w ogóle nie chorowałam. Nic a nic, nawet nie miałam zwykłego kataru. Po niezwykle męczącej wyprawie do łazienki zostałam znowu zapakowana do łóżka i napojona ciepłą herbatą, nadal było mi chłodno i gorączka wróciła, jednak utrzymywała się w granicach trzydziestu ośmiu stopni co nie było najgorsze. Po południu wpadł Taemin, żeby sprawdzić co ze mną, i zadawał dokładnie te same pytania co Yoongi. Osłuchał mnie, zajrzał w gardło, poświecił latarką w oczy i bezradnie rozłożył ręce. 
-Kate, nie mam pojęcia co Ci jest, ale oprócz tej wysokiej temperatury nic ci nie dolega. 
-Przecież ci już powiedziałam, że też nie wiem, po prostu tak mam i już, zawsze jest tak samo, pewnego dnia mnie po prostu ścina z nóg. Czekaj tym razem było inaczej. Najpierw trochę kichałam a następnego dnia nieco drapało mnie w gardle, nawet pomyślałam, że chyba się przeziębiłam, pierwszy raz w życiu.
-Pamiętasz jak się nazywał ten lekarz, który wysnuł tą ciekawą hipotezę o resecie?
-Przykro mi, ale nie. Mogę spytać mamę jak będę z nią rozmawiała.
-Byłbym wdzięczny, mam znajomego, który zajmuje się takimi dziwnymi przypadkami, czy mógłbym mu o tobie opowiedzieć? I czy ewentualnie, zgodziłabyś się na wizytę u niego? 
-Mogę to przemyśleć? 
-Jasne, po prostu daj mi znać co postanowisz i pamiętaj proszę o tym lekarzu z polski, jeśli on prowadził podobne badania to może obaj mogli by sobie pomóc?
Skinęłam twierdząco głową i ziewnęłam, bo znów zrobiłam się senna. Taemin widząc to pożegnał się i znów zostaliśmy we dwójkę. Bardzo ostrożnie Yoongi położył się obok mnie, to wystarczyło bym natychmiast się w niego wtuliła. 
-Jesteś jak piecyk, wiesz? Gdy położyłem się obok ciebie, zaraz po tym lodowatym prysznicu, myślałem, że mnie poparzysz.
-Przepraszam, to przez gorączkę.
-I tak i nie. Zawsze marzniesz i jest ci zimno, a jednocześnie jesteś niesamowicie ciepła. To trochę tak, jakbyś nie umiała tego ciepła zostawić sobie, tylko chciała ogrzać wszystko dookoła. Zupełnie jak piecyk. 
Mówiąc to delikatnie głaskał mnie po głowie, więc wkrótce otulona jego ramionami i głosem, znów zasnęłam. Tak jak mówiłam, w sobotę po południu, gorączka ustąpiła, nadal byłam osłabiona, w końcu przez niemal trzy dni nic nie jadłam, dlatego Yoongi zarządził, że jeszcze mam nie wychodzić z łóżka. Zdążyliśmy się zresztą o to posprzeczać, stanęło na tym, że mogłam się przenieść na kanapę do salonu, opatulona kołdrą i kocem. Znów wpadła pani Yumin, tym razem mogłyśmy spokojnie porozmawiać, posłuchałam kilku anegdotek, których bohaterem był mały Yoongi, zostałam nakarmiona tutejszym odpowiednikiem naszego rosołku a gdy Yoongi poszedł odprowadzić mamę, ja zadzwoniłam do swojej. Trochę się zmartwiła, gdy jej odpowiedziałam, że znów miałam gorączkę. Nieco poplotkowałyśmy o wszystkim i niczym, Zuzka przybiegła powiedzieć, że w paczce, na którą czekam jest również coś dla Leeann, po czym pomachała do kamery i tyle ją widziałam. Mama stwierdziła, że młoda nie jest w stanie usiedzieć w miejscu, pozapisywała się na mnóstwo zajęć pozalekcyjnych i w zasadzie tylko w weekendy jest cały dzień w domu. W końcu spytałam o nazwisko tego starszego lekarza, okazało się, że dobrze je pamięta, tylko nie mogła zrozumieć mojego napadu śmiechu gdy mi je powiedziała, przecież Taemin język sobie połamie na doktorze habilitowanym Krzysztofie Jastrzębskim. W trakcie naszej rozmowy wrócił Yoongi, przyszedł się przywitać, mama kazała mi go wyściskać i się pożegnała. Puściłam muzykę na laptopie i przytuliłam się do siedzącego obok Mina, siedzieliśmy tak wsłuchani w dźwięki, że nawet nie zauważyliśmy, panującego za oknami zmierzchu. Yoongi zapalił lampkę, nie było bardzo późno, zaledwie osiemnasta, jednak postanowiliśmy pójść do łóżka i tam obejrzeć jakiś film. W trakcie seansu, na raz odezwały się nasze telefony, spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, okazało się, że to nasz wspólny chatroom na kakao. Było to bardzo oficjalne zaproszenie na jutro, na obiad do domu państwa Kim, ciekawe co tym razem wymyślił Seokjin. 
-Yoongi, co ty na to, żeby zrobić im wszystkim małego psikusa?
-Co masz na myśli?
-Pamiętasz, te białe golfy, które sobie kupiliśmy? Ubierzmy się jutro jak najbardziej podobnie. Ciemne dżinsy, biały golf i czarna marynarka. Co ty na to?
-Dobra, ale mam lepszy plan, masz przecież ten damski garnitur, ten czarny, ja też mam czarny garnitur, do tego założymy golfy, ciekawe jakie będą mieli miny. Skoro to takie formalne zaproszenie to bądźmy formalni.
Zaczęłam się śmiać, to taka mała psota, jednak dobrze mieć kogoś z kim można się powygłupiać. Dokończyliśmy oglądanie filmu, zjedliśmy kolację i w doskonałych humorach poszliśmy spać. Z racji tego, że oboje jesteśmy śpiochami i żadne nie pomyślało o nastawieniu budzika obudziliśmy się po jedenastej. Chaos przy nas stałby zawstydzony w kącie. To co wybraliśmy biegając po mieszkaniu, próbując jednocześnie zrobić śniadanie, zjeść śniadanie, przepychając się pod prysznicem, prawie oblewając gorącą kawą, wyglądało jak kiepska komedia. Apogeum nastąpiło w momencie gdy Yoongi próbował założyć mój golf i głowa mu się zaklinowała. Popłakałam się ze śmiechu ściągając go z niego, próbował się na mnie za to obrazić, ale nie wytrzymał i też parsknął. Wyrobiliśmy się niemal na ostatnią chwilę. Podziwialiśmy się nawzajem, gdy zadzwonił Hoseok, że za chwile będzie pod blokiem i żebyśmy się ruszyli na dół. Na garnitur nałożyłam gruby płaszcz, a Yoongi opatulił mnie jeszcze dodatkowo chustą, jemu wystarczył płaszcz, skubany nawet go nie zapinał, stwierdził, że jemu jest ciepło. I Hobi i Tae wyglądali uroczo z zaróżowionymi policzkami, po szybkim powitaniu wpakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy. 
-Chłopaki wiecie o co chodzi? 
-Nie, w zasadzie mieliśmy nadzieję, że może wy coś wiecie. 
-Uch, nie lubię takiej niepewności. Cóż, trzeba będzie poczekać aż dotrzemy na miejsce.
Na miejscu otworzył nam uśmiechnięty Namjoon, po zostawieniu płaszczy weszliśmy do środka. Od wejścia zastanawiała mnie pewna rzecz, skoro zostaliśmy zaproszeni na obiad to dlaczego w domu nie rozchodził się zapach jedzenia?  

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz