Rozdział 5

574 26 1
                                    

Siedzieliśmy u mnie na łóżku i patrzeliśmy się na siebie przez jakiś czas.

- Po co przyszedłeś.? - zapytałam w końcu.
- Chcialem cie zobaczyć. - zszokowała mnie jego odpowiedź. Nie spodziewałam sie, że coś takiego usłyszę.
- Aha.. - co innego mogłam odpowiedzieć.? "Och ja też chciałam cie zobaczyć" .? Na pewno nie.
- Chcesz gdzieś wyjść.? - spojrzałam na swój strój poczym spojrzałam sie na niego. Miałam ubrane zwykłą czarną koszulkę i różowe spodenki.
- Ok rozumemiem.- zaśmiał sie.- to może coś obejrzymy.?
- Ok. A w ogóle to tak naprawdę czemu przyszłeś.? - jestem zbyt ciekawska. 
- Kiedyś się dowiesz. - odpowiedział co jeszce bardziej mnie ciekawiło.
Oglądaliśmy programy i rozmawialiśmy o sobie. Odpadłam. Nawet nie wiem kiedy. Usłyszłam tylko jak Ryan rozmawia z moimi rodzicami, a mama chichotała jakby sie zakochała. Musiało być już późno skoro ich juz zastał w domu.
Chyba go polubili - pomyślałam i znów zasnęłam.
I tak mijały miesiące. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, moi rodziece bardziej go poluili, razem chodziliśmy na imprezy. Był to związek ale wtedy jeszcze nie mogłam powiedzieć, że go kocham, bo rzeczy naprawdę ważne dużo kosztują. Ceną za miłość jest cierpienie. Im większa miłość tym większe cierpienie, a ja chyba nie jestem na to jeszcze gotowa.

Rok później..

- Ryan.! - krzyknęłam z jego kuchni. - Muszę dziś wyjść na chwilę.! - uszłyszałam hałas. Własnie zbiegał z piętra. Podszedł do mnie i chwycił mnie w pasie.
- Dokąd sie wybirasz.? - zapytał
Nie będe wymyślać wymówk. W końcu i tak się dowie. W końcu jesteśmy ze sobą szczerzy tak.? Zaufanie i szczerość to podstawa.
- Na.. cmentarz.- zamurowało go. Zmarszczył brwi i przyglądał mi się tymi swoimi oczami w kolorze głębokiego brązu. Były takie ciemne, takie pieknę. Kiwnął głową bym mówiła dalej. - powiem ci później dobrze.?
- Pójdę z tobą.
- Ale.. - zawahałam się. Ciężko jest mi mówić o tym boje się, że się rozkleje.. 
- Ja się ciebie nie pytam. Ja to stwierdzam więc nie masz nic do gadania słonko. - pocałował mnie w czoło i poszedł spowrotem do góry. 
Koło godziny 15 wyszliśmy z domu. Kierowaliśmy się w stronę cmentarzu, rozmawiając.
- Czemu tak często znikasz.? - zapytałam - Twój szef nie wiem, że tez chcesz troche spokoju.?
-  Kochanie to jest moja praca musze wyjeżdżac i zarabiać. Jak inaczej bym sie utrzymał.? Szef uważa mnie za najlepszego więc jeżdżę częściej niż kto inny.
- No dobrze, a kiedy będziesz miał wolne na jakiś dłuższy czas.?
- Nie wiem skarbie. - przytulił mnie mocno. Wukrzało mnie to, że często go nie ma i nie wiem co robi. Czy nic mu sie nie stało. Ale jak to powiedział to jest jego praca. 

*Ryan
Nie zdziwiła mnie tymi pytaniami, bo zadawała je już dużo razy ale za każdym razem mówilem jej to samo. Musialem ją okłamać gdyby wiedziała pewnie by zginęła... i odeszła. Dlatego tego nie moge zrobić. Musze ja chronić. Musiałem udawać spokojnego i chować wszystkie rzeczy w domu, bo od niedawna często do mnie przyhodzi.
Gdy byliśmy juz na cmentarzu Niki rozmawiała z dwojegiem starszych ludzi.
Usiedliśmy na ławeczce przy na grobku. Zaczęliśmy się modlić, czułem się dziwnie. Od lat nie byłem na cmetarzu, a co dopiero żeby sie modlić. Gdy skonczyliśmy usiedliśmy spowrotem na ławeczce.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi.? - chciałem już wiedzieć. Chciałem ją pocieszyć, bo widziałem jej twarz jak ledwo weszła na cmentarz, a w ogóle jak spotkała tamtych ludzi. Wtedy pojedyńcza łza spodla jej po policzku.
- Dzisiaj.. dzisiaj mija 3 rok od śmierci mojej przyjaciółki. Byla dla mnie jak siostra i umarła. - łzy zaczęły lecieć jej jak woda z kranu.
- Jak zginęła.? - zapytałem choć nie byłem pewny czy powinnem. 
- Trzy lata temu byl napad na bank. Chciała uciec. A oni mówil, że ktokolwiek się ruszy dostanie kulke. I padło na nią.. . Mi też przyłożyli broń do głowy ale nie strzelili. Zamknęłam wtedy oczy i błagałam o szybką śmierć, gdy długo nie strzelali otworzyłam oczy , a ich juz nie było. A jej serce przestało bić. Od tamtej pory nie potrafię zacząć żyć na nowo. Nie ma dnia bym nie myślała o tym.  - cisza. Nie spodziewałem sie takiej historii.
- Kochanie po każdym upadku podnosisz się, bo życie jest sztuką zaczynania od nowa. Przecież to nie była twoja wina prawda.? Jak wyglądała.? - chciałem z nią o tym porozmawiać, żeby poczuła ulgę. Wyjmowała coś z torebki po chwili podała mi zdjęcie.  Zdjęcie szczupłej szatynki wraz z Nikolą. Brązowooka dziewczyna na zdjęciu kogoś mi przypominała i wtedy już wiedziałem. Wiedziałam, że Niki mówiła o tym napadzie i  o tym banku. Znieruchomiałem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nie chciałem nic po sobie poznać. Nie dość, że nie mogłem jej powiedzieć co robię. To jeszcze z powodu mojej pracy zginęła jej najbliższa osoba. Musiałem coś wymyślić.

*Nikola
- Ej coś się stało.? Znałeś ją.? - zapytałam, bo zacząl zachowywac się dziwnie, ale teraz wiem, że coś ukrywa.
- Nie. Nie znałem. Chodź wracajmy. 
- Dobrze. - wstaliśmy i poszlismy do niego. Przez całą drogę się nie odzywał. Coś go trapiło. Nie zostawie tak tego on coś wie.  Przyszliśmy do jego domu. Koło 20 dzwonił do kogoś ale mi wmawiał, że to do niego szef dzwonił.
- Kochanie musze jechać dziś w nocy na zlecenie nie będzie mnie na jeden dzień tylko.
- Taa..- coś tu nie gra.
- Zostawię ci klucze jeśli chcesz to możesz na mnie poczekać. - polożył klucze na małej szafeczce koło drzwi wyjściowych i pobiegł do góry się spakować. Poszłam za nim stanęłam w drzwiach opierając głowę o framugę. Pokój znajdował sie po lewej stronie korytarza. Był ogromny, miał w sobie łazienkę i garderobę. Spojrzał na mnie, a łzy naleciały mi do oczu. Nie dlatego, że znowu jedzie.. no może dlatego też ale też dlatego, że mnie okłamuje.. . Szybko przetarłam oczy żeby nie zauważył. Uśmiechnęłam się do niego na tyle prawdziwie ile umiałam.
- Poczekam. - powiedziałam
- Dobrze. Zauważyłaś.? - spojrzałam się na niego z moją miną o co mu chodzi.? - Praktycznie u mnie mieszkasz garderoba jest twoja.- zaśmiałam się miał racje było w niej pełno moich rzeczy nawet więcej niż jego.
-  Muszę już jechać. - wziął torbę i zeszedł na dół, a ja zaraz za nim. Staneliśmy przy drzwiach, a jego mina przypominała obawę. O co.? Nie rozumiem.  Przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
- Niedługo będe. - powiedział otwierając drzwi. Zaraz potym go nie było. Zostałam sama w tym domu. Nie miałam dużo czasu, żeby szukac czegokolwiek o nim, bo już jutro będzię. Zajrzałam do każdego pokoju, do każdej szufladki, szafy, półki, a nawet książki. Za każdym obrazem, szafą. Ja widziałam jak to ludzie potrafią wszystko doskonale ukryć. Byłam nawet w garażu ale nic nie znalazłam. Usiadłam na kanapie i zasnęłam ze zmęczenia.

Mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam dla was kolejny ale czeka dopiero na was, aż będziecie gotowi go przeczytać. No to na tydzień wysatrczy. :D


Jak mam Cię pokochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz