Maybe it's not about the happy ending. Maybe it's about the story

778 55 16
                                    

Inspiracja:

Counted all my mistakes and there’s only one
Standing out from the list of the things I’ve done
All the rest of my crimes don’t come close
To the look on your face when I let you go

 

Wyobraź sobie, że to się nigdy nie wydarzyło. Wyobraź sobie, że parę ostatnich lat twojego życia nie miało miejsca. Tak po prostu. Nie poszedłeś na przesłuchania do x-factora. Nie dostałeś się na bootcamp. One Direction nigdy nie istniało. Trasy koncertowe były tylko snem.

Nie poznałeś nadaktywnego Irlandczyka. Nie śmiałeś się z nim, nie żartowałeś z nim. Nie było go, żeby nawet w najgorszy dzień wywołał twój uśmiech. Nie powstrzymywałeś śmiechu za każdym razem, kiedy obwiniał irlandzkie pochodzenie za skłonność do rumieńców i miłość do jedzenia.

Nie poznałeś chłopaka o ciepłych brązowych oczach. Nie wspierał cię, kiedy się załamywałeś. Nie chodziłeś z nim na niezliczone spacery wypełnione lekkimi rozmowami, śmiechem czy wygodną ciszą. Nie pozwalał ci płakać na swoim ramieniu.

Nie poznałeś tajemniczego mulata o czarnych włosach z białym pasemkiem, które powinno wyglądać idiotycznie, ale z jakiegoś powodu czyniło go jeszcze bardziej przystojnym. Nie został twoim najlepszym przyjacielem. Nie wychodziliście razem się zabawić czy napić. Nie paliliście razem jointów. Nie powierzyłeś mu swoich największych tajemnic.

A wreszcie nigdy nie poznałeś zielonookiego bruneta. Nie rozwinąłeś w sobie dziwnej obsesji na punkcie jego loków. Nie dotykałeś go przy każdej możliwej okazji. Nie pocieszałeś go, gdy czytał te gówniane komentarze na swój temat. Nie przyzwyczaiłeś się do jego obecności w łóżku, z ramieniem ciasno owiniętym wokół twojej talii. Nie spędzałeś z nim całych dni, nie robiąc nic, oprócz patrzenia w jego niesamowite oczy i podziwiania dołeczków, które pokazywały się, gdy zobaczył coś śmiesznego w filmie akurat przez was oglądanym. Nie całowaliście się aż do utraty tchu. Nie kochałeś z nim ani na backstage’u, ani w łazience na imprezie. Nie przytulał cię, gdy miałeś zły dzień. Nie utrzymywał cię przy zdrowych zmysłach. Nie przekonywał cię, że jesteś warty miłości. Że masz prawo być kim chcesz niezależnie od tego, czego oczekują inni. Nie zachęcał do eksperymentowania z nim, aż przekonasz się czy możesz być zakochany w chłopaku. Nie cofnął cię ze skraju szaleństwa. Nie podnosił, kiedy upadałeś.  A skoro go nie było, to jak skończyłeś?

To boli.

Ale też nie zniszczyłeś wszystkiego, będąc kretynem, niepewnym siebie, potrzebującym na każdym kroku potwierdzenia, że robi dobrze. Przestraszonym, iż jeśli ludzie go nie zaakceptują, nie będzie miał nic. Nie prowadziłeś z nim niezliczonych kłótni. Nie wychodziłeś pieprzyć Eleanor, podczas gdy on płakał w waszym mieszkaniu. Nie musiałeś patrzeć na jego zranioną twarz, kiedy krzyczałeś. I nie udawałeś następnego dnia, że nic się nie stało. Nie było momentów, gdy byłeś tak zawstydzony swoim zachowaniem, iż nawet nie potrafiłeś spojrzeć mu w oczy.

A teraz wyobraź sobie, że jesteś zwykłym nastolatkiem. Chodzisz do szkoły, nienawidzisz jej, upijasz się na imprezach. A raz wybierasz się na wycieczkę do Londynu albo na koncert Coldplay. I poznajesz go. Z jakiegoś powodu trudno go nie zauważyć, wszyscy na niego patrzą. Może to z powodu tych loków zasłaniających zielne oczy. Albo ciągłego nieśmiałego uśmiechu. Ale jakimś cudem ze wszystkich ludzi spogląda właśnie na ciebie. Rozmawiacie. I czujesz się dobrze. Wiesz, że coś się zmienia, ale co? Tego nie wiesz, bo przecież dopiero, co go poznałeś, a w domu czeka na ciebie cudowna dziewczyna. I może pewnego razu znowu się spotykacie. Może w porę orientujesz się, że go kochasz i nie możesz bez niego żyć.

Where do broken hearts go? || l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz