"Eing & Ang." (Rozdział I)

119 4 4
                                    

Od czasów kiedy wysłałam Tinęz jej 'przyjaciółmi' na Ziemię minął już cały tydzień.
Wskazówka złotego kompasu. ruszyła się odrobinę. Oznaczało to, tylko jedno; coś musiało się wydarzyć.
Złoty kompas jest niczym waga eing i ang (początek i koniec). Odpowiada za równowagę wszechświata. Ona wskazuję dzieje świata. Zwykle jej wskazówka spoczywa na samym środku, między częścią eing, a ang. Teraz wchodziła bardziej na część ang.

Katerina, Marshal i inni wrócili, dziś z powrotem na Saturn'a.
Jedyną osobą, której mi wciąż brakowało, była Tina...
-Katerina, gdzie podziewa się Tina?
Stanęłam przed nią, nie dając jej możliwości uniknięcia odpowiedzi.
-Jaa... Nie wiem! -Plątała się w swoich słowach. -Powinna zaraz być! -Wiedziałam, że coś ukrywa.
-Kłamiesz! -Zacisnęłam zęby, jak i pięść. Nikt nie będzie mnie okłamywał!
-Ależ... Jakbym śmiała Cię okłamać?
W jej głosie dało się usłyszeć strach. Mimo iż mnie, a ją dzieliła odległość odczuwałam, że cała drżała. Wiedziałam też, że z całej swojej siły woli próbowała to przede mną zamaskować. Naprawdę jeszcze się nie nauczyła? Przede mną nic nie da się ukryć. Prędzej czy później zawsze dowiem się tego co chce wiedzieć.
Za swoimi plecami usłyszałam głośny trzask.
Obróciłam się, ujrzałam Tinę. Długie, blond włosy opadające na jej twarz zsunęła za pomcą palców, odkrywając przy tym swoje błękitne oczy.
-Czego oczekujesz od Katriny?! - Spytała, zmieniając przy tym swoją pozę, z kucącej, na stojącą.
-Tina... -Wypowiedziałam, mając zaciśnięte zęby. Moje oczy, pełne ognia połączonego z nienawiścią się rozszerzyły.
Tina otrzepała swoją suknię z brudu, pochodzącego z Ziemi, znajdującego się na jej białej sukni. Rozprostowała swoje, białe skrzydła. Jej nogi ruszyły w moją stronę.
-Czego od niej oczekujesz?! Nic Ci nie zrobiła!
Jej sylwetka widniała tuż przede mną. -To ty wysłać ją na Ziemię, nie ona ciebie! -Wskazała na mnie palcem.
-ZAMKNIJ SIĘ! -Nakazałam.
Nikt nie będzie prawił mi morałów, nikt nie będzie komentował mojego postępowania! A już napewno nie ona...
-Za kogo ty się, do cholery uważasz?! Jesteś nikim i zawsze będziesz! -Wykrzyknęła.
Dziwił mnie sam fakt, że użyła sformuowania "...do cholery!" Ona nigdy, dotąd nie odwarzyłaby się go użyć ani rzadnego, tego typu sformuowania.
Tą wypowiedzą spowodowała, że krew w moich żyłach zaczęła pulsować jeszcze bardziej.
-Zniszczę cię, przysięgam! -Rozłożyłam swoje czarne skrzydła. Odleciałam, parę metrów dalej.

Tina poleciała za Kateriną, która już paręnaście sekund temu, odleciała od miejsca rozmowy odbywającej sie między mną, a jej postacią. Zanim jednak to na stało, obejrzała się czy nikt za nią nie leci.
Hmm... Dość ciekawe.

Kiedy znajdowałam się już na bezpieczną odległość od tego, aby uniknąć zauważenia przez jej wzrok... Na sekundę się zatrzymałam. Po czym jak najszybciej, mogły pozwolić moje skrzydła poleciałam za nią. W stronę pokoju Kateriny.
Jak najciszej potrafiłam wyladowałam przed drzwiami prowadzącymi do jej pokoju, które na szczęście były lekko uchylone. Przez co mogłam dowiedzieć się więcej. Obraz połączony z słuchem stanowi większę 'źródło informacji".

Moim oczom ukazał się obraz Kateriny rozmawiającej z Tiną:
-W co ty mnie wpakowałaś? -Katerina wplotła swoje palce w swoje długie, kręcone, czarne włosy.
-Spokojnie, będzie dobrze. -Zapewniała ją. Głupota.
-Ona mnie zabije! -Z oczów Kateriny zaczęły wypływać pojedyncza łzy.
Zabije? Słysząc tą wypowiedz już wiedziałam, kto jest głównym tematem tej żałosnej scenki. A, więc Katerina ma jeszcze jakiś olej w głowie. Bardzo dobrze. Będzie łatwiej.
-Do póki ja istnieje, nic Ci się nie stanie! -Szybko otarła łzy spływającę z jej pliczków. Żałosne.
-Ciebie też zabije! -Jej twarz z każdą kolejną łzą wypływającą z jej oczu, a później spadającą z jej rzęs stawała się coraz bardziej mokra.
Moje usta wypełnił pogardliwy uśmiech.
-Nie może, pamiętasz. -Kąciki ust Tiny lekko się podniosły.
-Dlaczego akurat musiałaś pocz...
Zacięła się, ponieważ do jej uszu dobiegł cichutki dźwięk, niepewnie spytała -Co to? -Wystraszyła się.

-SZLAG! -Wyszeptałam. -Zasrany obcas!
Zanim się jednak obejrzałam, za moimi plecami stał Steven, służący. -Jeśli piśniesz chodź o tym słówko, zginiesz marnie.
Nad moją ręką ukazał się nie wielki, ale za to wystarczający, płomień ognia, aby ktoś spalił się na popiół. -Zrozumiałeś, czy wolisz zginąć? -W moich oczach ukazał się błysk.
-Oczy...wi...ście -Wyjąkał, bojąc się o swoje życie.
Schowałam się jak najlepiej, w tym momencie byłam w stanie. Schowałam się przy ścianie, za drzwiami, które właśnie się otworzyły. Usłyszałam zza nich dobiegający głos, znajomy mi głos. To był głos mojej siostry, tak, głos Tiny.
-Steven...? Widziałeś kogoś?- Przez chwilę stał w bez ruchu, zastanawiał się co odpowiedzieć. Postanowiłam mu w tym pomóc. Dyskretnie wyciągnęłam dłoń, na której ukazał się obraz płonącego płomienia.
-Ni... Nie -Wyjąkał, nadal odczuwając strach o swoje życie. Przynajmniej, jego żywot będzie trwał, nie co dłużej.
-Dobrze, dziękuję. - Tina zamknęła drzwi, tym razem całkowicie.
-Masz szczęście.
Wyszłam zza drzwi, zgasiłam płomień. Rozłożyłam skrzydła. Odleciałam.
Steve za to stał jeszcze przez chwilę wpatrując się w moje odlatujące, ciemne skrzydła. Dopiero gdy znikły z pola widzenia rozłożył swoje. Odleciał z twarzą nadal ukazującą strach.

Podczas lotu zastanawiałam się nad całą sytuacją widzącą oraz słyszącą przez moje oczy, a także i uszy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 10, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My, Dark SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz