Witamy w domu - cz. 4

98 32 15
                                    

— Za bardzo ją rozpieszczasz, Hectorze — mruknęła Maria, zaczynając zbierać naczynia ze stołu.

Nie popierała tego. Szczególnie że jej mąż nie zauważał, iż ich córka zaczyna się bardzo zmieniać. Pani Ramirez czasami odnosiła wrażenie, że dziewczyna zbyt dużą wagę przywiązuje do rzeczy materialnych. Modliła się często, by ta nie popełniła żadnego błędu, próbując żyć na poziomie, na jaki nie było ich po prostu stać. Chociaż jak do tej pory dziewczyna prowadziła się nienagannie i raczej nie interesowała się zbytnio mężczyznami, to bywały chwile, kiedy pani Ramirez miała wątpliwości co do tego, czy jej córka wybrałaby w przyszłości właściwie. Prawdę mówiąc, wolała nawet o tym nie myśleć, jednak zachowanie Alexandry potrafiło ją zmartwić. Samo jej rozstanie z Davidem dla przykładu. Choć dziewczyna zaprzeczała i tłumaczyło to tym, że chłopak bardzo się zmienił, to Maria dostrzegała w tym również drugie dno. Szczególnie kiedy tamta podczas rozmów o nim, często mówiła, że nie zamierza wspierać takiego nieudacznika, jak on. Właśnie takie rozmowy z nią doprowadzały do tego, że kobieta wyciągała takie, a nie inne wnioski.

— Bo pozwoliłem jej wyjść do przyjaciółki? — odparł pytająco mężczyzna.

Czasami nie rozumiał zachowania żony. Owszem, zdawał sobie sprawę, że czasami trzeba być stanowczym wobec dzieci, ale Alexandra nie była, jak przeciętne nastolatki w jej życiu. Wkraczała w dorosłość z ambitnymi planami i przykładała do nich wiele pracy. Nie dziwił się zatem wcale, że zależy jej na zrealizowaniu ich. Rozumiał również jej chęć osiągnięcia wszystkiego, czego jak do tej pory brakowało jej w życiu. Wiedział, że mimo starań on sam, nigdy jej tego nie zapewni. Nie nadawał się już do podwyższenia swoich kwalifikacji, czy coś w tym stylu. Czuł się na to za stary. Prawda była taka, że mógł to zrobić dawno temu, ale był zbyt skupiony na tym, żeby utrzymać rodzinę, kiedy jego żona zajmowała się domem i córką, nim ta poszła do swojej pierwszej szkoły. Wtedy również pani Ramirez zaczęła go wspomagać bardziej i pracować na pełny etat, a nie jedynie dorywczo jak do tamtych pór. Ich życie troszeczkę się polepszyło, ale wciąż nie było tak, jakby on sam sobie to wymarzył. Dlatego tak bardzo pomagał córce. Chciał dla niej jak najlepiej. Pragnął jej szczęścia i był w stanie zrobić naprawdę wszystko, by umożliwić jej spełnienie marzeń, nawet jeśli wiązało się to z większymi kosztami. Jego żona za to, zawsze miała do niego z tego powodu pretensje i Hector czasami miał tego po prostu dość.

Maria uniosła brwi, słysząc pytanie męża i natychmiast przeniosła na niego swój wzrok, na chwilę również odrywając się od wykonywanych przez siebie czynności. Miała teraz wrażenie, że do niego kompletnie nie docierają jej słowa lub naprawdę widzi on tylko to, co chce widzieć.

— Nie chodzi tylko o to i dobrze wiesz, co mam na myśli. Pozwalasz jej na wszystko. Dajesz pieniądze, tak żebym się o tym nie dowiedziała, ale i tak zdołałam to zauważyć. I nie mów mi, że to jest konieczne. Wiem, ile nasza córka potrzebuje na książki i inne rzeczy, które musi mieć do szkoły. Reszta jest jej zupełnie niepotrzebna — odpowiedziała, kręcąc przy tym z dezaprobatą głową.

Pani Ramirez zdawała sobie sprawę z tego, że właśnie przez takie zachowanie jej męża i ciągłe przeznaczanie pieniędzy na zachcianki Alexandry, często ledwo wystarczało im od wypłaty do wypłaty. On z kolei zdawał się nie widzieć w tym większego problemu. Momentami bywało to dla niej po prostu niepojęte. Szczególnie że nie byli zbyt majętni, bo może i powodziło im się lepiej niż kilka kat temu, ale wciąż nie można tego było nazwać przeciętnym standardem. Natomiast on chcąc uchylić dziecku nieba, zupełnie nie dbał o to, że kiedyś mogą ponownie zacząć mieć problemy finansowe, z jakimi borykali się zaraz po swoim przyjeździe tu.

— To nasza jedyna córka, Mario. — Westchnął Hector.

Mężczyzna wstał z miejsca i zaczął pomagać kobiecie w zbieraniu naczyń, które następnie zaniósł do zlewozmywaka. Kiedy już to zrobił, oparł się o blat szafki znajdującej się obok i zaczął obserwować swoją żonę.

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz