Wstęp

130 6 4
                                    

Ludzie? Marne, ziemskie istoty. Przylatujące tutaj, dzięki pomocy swoich statków kosmicznych. Wszędzie węszące. Węszące tutaj, w moim świecie. W kosmosie.
Moim obowiązkiem i mojego ludu jest niedopuszczenie, aby coś im się stało. Niedopuszczenie do tego aby żadna kometa, czy asteroida w nich uderzyła, nie uderzyła w Ziemie.
Do póki istnieje mój lud, ja, czy moja rodzina ziemianom nic nie grozi.

Nienawidzę ludzi.
Dlaczego, więc ich po prostu nie zniszczę, prawda? Hah, odpowiedź jest prosta... Zabić ich? Hmm, chciałam już nie raz. Niestety nie mogę, choćbym nie wiem jak bardzo chciała. Jeśli  złamię kodeks poprzez zabicie jakiegoś człowieka zinę, jak i on.
"Ewentualnie, jeśli jego oczy ujrzą twoją postać, możesz go zabić, lub wymazać jego pamięć..."
Przeważnie wybierana jest druga opcja. Ja zaś wolę tą pierwszą. Zabiłam już parę istot. Zanim jednak to nastało, oczywiście byłam błagana o wybaczenie, zapewniano mnie, że nikt się o tym nie do wie. Hah, jakie to żałosne...  Ich śmierć - ich wina. To oni, ludzie wszędzie poroztawiali te swoje durne urządzenia. Dzięki czemu mogli Nas ujrzeć i właśnie dlatego nadszedł ich czas.

'Łatka"?
Pierwszy pies w kosmosie? Zginęła, także z mojej ręki. Przyjemne zwierze, wielu z Nas ją lubiło. Zwłaszcza moja siostra, Tina...  Zupełne przeciwieństwo mnie. Ona kocha ludzi i zrobiłaby dla nich wszystko... Jest taka głupia.
To właśnie przez tą niską rasę giniemy!
Zgadza się. Moje serce jest zimniejsze od najgłębszej części Tartaru. Wielu nawet zastanawia się czy ono w ogóle we mnie istnieję.
A Łatka? Zginęła ponieważ zaszła zbyt daleko. Za wiele o Nas wiedziała.
Przez zabicie tego psa wylądowałam przed sądem za 'niesłuszne zamordowanie'. Zostałam uwolniona od zarzutów, gdy przedstawiłam jej cel, którym było 'dostarczenie informacji o Nas, ludziom.' Naturalnie, że każdy mi uwierzył. Co było, oczywiście do przewidzenia.
Osobom, które mnie niesłusznie oskarżyli mogłam samodzielnie wybrać karę. Chciałam skazać ich na śmierć, niestety taka możliwość nie istniała... Jedną z tych osób była moja siostra...
"Nigdy nie skarzesz członka swojej rodziny na śmierć."
Najgorszą karę jaką mogłam  wybrać było nakazanie im wyruszyć na Ziemię, na jeden Ziemski tydzień.
Nie obchodziło co się może przez to wydarzyć, liczyła się tylko zemsta. Mimo iż zdawałam sobie sprawę, że jeżeli oczy ogromnej liczby ziemian ujrzą ich w prawdziwej postaci, może to grozić naszą klęską. Śmiercią mojego ludu, nawet mnie. Klęską Ziemi. Każdej planety. Kosmosu.
Na Ziemi nie posiadamy swoich poza ziemskich mocy.
Jeżeli zostanie naruszona równowaga wszechświata, koniec świata może nadejść szybciej niż nam się wydaję.

Jestem Andrea, mroczna Elfaka, pochodząca z ludu Erish. Urodziłam się na Marsie. Planecie zmienionej z wilgotnej i ciepłej, na zimną, i suchą, poprzez zmianę biegunów z N, i S, na E, i W. Tarcza magnetyczna Marsa osłabła. Ostatecznie zniszczył ją silny wybuch burzy słonecznej.
Aktualnie badanej przez ziemian...
Kiedyś istniało na niej życie, kiedyś była piękna. Teraz jest niczym.
Wraz z swoim ludem władam kosmosem. Jednak istnieją rzeczy, na które ani ja, ani mój lud nie mają wpływu. Jedną z tych rzeczy był właśnie, ostateczny koniec Marsa.
Kiedy Mars został zniszczony musieliśmy się przenieść, przenieść na inną planetę.
Saturn? Kiedyś zwykła, gazowa planeta teraz.... Skalista planeta, planeta na, której zamieszkuje lud Erish.

Moja planeta.

My, Dark SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz