Chapter 3

249 18 5
                                    

─  Lucy, ja już będę szła ─ oznajmiłam spoglądając do torebki i sprawdzając czy wszystko zabrałam. Rudowłosa spojrzała na mnie i siknęła głową uśmiechem. Od kiedy detektywi wyszli, była bardziej pozytywna niż wcześniej. Niespodziewanie drzwi do kawiarni otworzyły się, a powiadomił nas o tym dźwięk dzwonka. 

─  Dzień Dobry ─ usłyszałam głos białowłosego, a moje przypuszczenia potwierdził fakt, że twarz Lucy zmieniła się znów na wściekłą. 

─  Dzień Dobry, Atsushi-kun! ─  przywitałam się obracając się za siebie, aby spojrzeć na niego. Zamarłam, kiedy zobaczyłam, że nie tylko Atsushi i Kyouka weszli do kawiarni.

Nasze tęczówki znów się skrzyżowały po czterech latach. Nie mogłam do końca opisać uczucia, które czułam gdy patrzałam na niego. Smutek pomieszany z gniewem z nutką tęsknoty. Dziwnie było znów zobaczyć ukochaną osobę, która odeszła zostawiając wszystko w okół. Nawet przez jedną sekundę, chciałam podejść do niego i go przytulić, chcąc mieć pewność, że to nie złudzenie. Każdemu sercu z kamienia znajdzie się miejsce, gdzie kamień nie potrafi przejąć kontroli. Przez te cztery lata martwiłam się o niego i tęskniłam za jego ciepłem. Nienawidziłam tego uczucia, kiedy serce walczy z rozumem. Czułam się wtedy bezsilna.

Lecz teraz postawiłam na rozum. Serce nie raz mnie zawiodło, a cierpieć znów nie chciałam.

Dazai zmienił się od tamtego czasu. Bandaż na prawym oku jak i plaster zniknęły z jego twarzy. Czarny płaszcz zastąpił beżowy. Jego ubiór był inny niż za czasów, gdy jeszcze należał do Port Mafii. Ale co najważniejsze... Widziałam coś czego nigdy nie zobaczyłam i nie mogłam dać mu tego. Był szczęśliwy... Lub nieźle grał. Wszystko można się spodziewać po Dazai.

Zmarszczyłam brwi widząc, że dalej patrzy na mnie od góry do dołu, jakby widział przed sobą ducha. Chociaż nim byłam... Duchem przeszłości. Dawna głupia licealistka odeszła dawno temu, kiedy przemyła oczy łzami i zdała sobie sprawę, że została znów sama.

─ [Twoje Imię]? ─ zapytał tak samo szokowany spotkaniem po latach co ja. Dziwnie słyszeć jego głos po takiej długiej przerwie. 

─ To wy się znacie? ─ pyta zaskoczony Atsushi spoglądając raz na mnie, a raz na niego tak samo jak Kyouka. Zabrałam z blatu kurtkę i szybko skierowałam się w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej stąd wyjść z pomieszczenia. Ja po prostu nie umiałam na niego patrzeć. Lecz czyjaś ręka, która mnie złapała, mi na to nie pozwoliła. Obróciłam się by spojrzeć na właściciela dłoni i jak się spodziewałam był to on.

─ Już uciekasz? Co dopiero się spotkaliśmy ─ powiedział z uśmiechem. Z tym pieprzonym durnym uśmiechem. Czy go ta sytuacja bawiła? 

─ Te spotkanie i tak trwało zbyt długo ─  wyszarpnęłam moją rękę z jego uścisku i wszyłam bez pożegnania z kawiarni. Ten dzień tak świetnie się zapowiadał, a cholera jasna go strzeliła. Kurwa! On zawsze musi pojawić się znikąd i zniszczyć wszystko... Chwila! Jeżeli Atsushi i Kyouka są detektywami, to co robił z nimi ten kretyn? Przecież to nie możliwe, że on jest jednym z nich. Dazai należał do Port Mafii, tym bardziej jak był jednym z głównych dyrektorów i wątpię, że ktoś zatrudnił go na detektywa. Chociaż po krótkim zastanowieniu to głupi zawsze ma szczęście.

Muszę się jakoś uspokoić. Ichiro nie może mnie zobaczyć w takim stanie. Właśnie Ichiro... Jak obydwoje zareagują na siebie, kiedy się spotkają? W ogóle nie wiem jak powiedzieć Osamu o naszym dziecku. Może się nie zgodzić na wychowywanie go, a co gorsza na odebranie mi praw rodzicielskich. Boże, ja już panikuję. Za dużo naoglądałam się z babcią tych jej serialów. Dazai na pewno tego nie zrobi, przecież on ledwo sobą się zająć umie. 

𝑵𝒊𝒎 𝒖𝒄𝒛𝒖𝒄𝒊𝒆 𝑤𝑦𝑔𝑎𝑠́𝑛𝑖𝑒 // Dazai Osamu x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz