2

235 9 8
                                    

ROZDZIAŁ DRUGI

Kurczowo ściskam dłonie Piotrka i Edmunda, lekko zamartwiając się czy nie robię tego przypadkiem za mocno. Mam nadzieję, że Lena nadal jest pod opieką dziewczynki, która mimo swojego młodego wieku wydaje się być jedną z najbardziej odpowiedzialnych osób na świecie, a z pewnością jest nią kilka razy bardziej niż ja.

Powietrze w ciągu sekundy zmienia się z chłodnego, jak we wrześniu na przyjemnie ciepłe, jakie panuje w środku lata. Do moich uszu dociera głośny szum wody, przypominający ten, który słuchałam całymi godzinami, będąc na wakacjach nad morzem z rodzicami, gdy nie miałam nawet dziewięciu lat.

Na wspomnienie tych chwil, zaciskam mocniej powieki, chcąc z całego serca powrócić do chwil beztroski, towarzyszących tamtym dniom. Starszy ode mnie o trzy lata Maciek nie był wtedy tak mocno irytujący jak obecnie. Można wręcz powiedzieć, że był moim najlepszym przyjacielem, ostoją, jaką jestem teraz ja dla Leny.

Przed oczami staje mi obraz szczęśliwej, pełnej rodziny - rodzice z trójką szczerzących się pociech. Ubrany w koszulę na krótki rękaw mężczyzna, obejmował w pasie ciemnowłosą kobietę. Jej sukienka, smagana przez wiatr, łaskotała delikatnie nieco zaczerwienioną od lipcowego słońca skórę chłopaka, który uparcie pilnował się nogi ojca, uznając go za coś na rodzaj autorytetu. Trzymał za dłoń młodszą siostrę, z wielkim uśmiechem wpatrującą się w roczne niemowle na rękach matki. Wszyscy stali na tle morza, a nad ich głowami niczym się nie przejmując, latały gromady mew.

Automatycznie przypominam sobie smak truskawkowych lodów, tak chętnie pożeranych przeze mnie garściami, podczas gdy Maciek gustował w gofrach z bitą śmietaną i masą owoców, które raz po raz spadały, brudząc jego ubranie. Chłopiec jednak nie przejmował się tym zanadto pochłonięty pałaszowaniem ulubionego przysmaku, którego ku swojemu wielkiemu smutki nie miał okazji zbyt często jeść.

Dopiero po wspaniałych, wspólnie spędzonych trzech latach, pełnych dziecięcego śmiechu i zapachu świeżo pieczonego jabłecznika, naszej matce odwidziało się zajmowanie się nami. Zostawiła nas z masą kłębiących się pytań i pretensji do całego świata, najbardziej raniąc przy tym wówczas jeszcze pełniącego rolę męża, mężczyznę, który kochał ją nad własne życie.
Złamała mu nieodwracalnie serce, pozwalając, aby z troskliwego ojca, zmienił się w rygorystycznego rodzica, za wszelką cenę nie chcącego widzieć przy boku żadnego ze swoich dzieci drugiej połówki.

Wtedy nie rozumiałam jeszcze powagi sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Myślałam, że mój najcudowniejszy tata najzwyczajniej w świecie chce dla nas dobrze, a uderzenia zadawane mi i mojemu bratu za każde niedociągnięcie miały pomóc nam w byciu ideałami. Uważałam, że wszystko co działo się w naszym domu było przesiąknięte opiekuńczością i miłością w stosunku do nas.

Mimowolnie zaciskam powieki jeszcze mocniej, starając się nie schodzić myślami na nieodpowiednią drogę, z której trudno byłoby mi zawrócić.

Oprócz uspokajającego, choć na ten moment działającego zupełnie na odwrót, plusku fal, obijających się o brzeg i wdzierających na plażę, udaje mi się wyłapać pięknie brzmiący śpiew ptaków, których nie da się spotkać w Londynie nawet w najpiękniejszych ogrodach.

Marszczę brwi, bojąc się o swoje zdrowie psychiczne - z pewnością to, co się dzieje jest w mojej głowie, a nie można powiedzieć, że należy do zjawisk normalnych i codziennych,które zdarzają się każdemu człowiekowi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NIE ZAMYKAJ OCZU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz