Noc. Księżyc w pełni odbija światło słońca, oświetlając miasto swoją delikatną, lekko błękitną łuną. Chociaż większość osób już śpi i nie są w stanie docenić piękna księżyca. A ci, którzy jeszcze nie śpią, są zazwyczaj zbyt pijani albo zbyt zmęczeni, aby to docenić. Chociaż... jest od tego jeden drobny wyjątek.
Mała dziewczynka, wyglądająca na około siedem lat, siedzi na barierce tarasu najwyższego budynku w okolicy. Mitycznej wieży snów, w której podobno, jeżeli uda ci się ją znaleźć, spełniają się sny. Ale jak to, tak cholernie wysoka wieża, a ludzie mają problemy ze znalezieniem jej? No cóż, magia ukrycia robi robotę.
Ale wracając, prawie na szczycie wieży, na jednym z kilku balkonów, siedzi dziewczynka. Jej nogi zwisają, a ona sama jest zapatrzona w księżyc, wyraźnie zafascynowana, jej czarne, kręcone włosy również oświetlone przez przepiękną łunę księżyca.
Wtem, na taras wszedł ktoś jeszcze. Dość wysoki mężczyzna. Był ubrany w biały płaszcz z licznymi, złotymi zdobieniami oraz sporych rozmiarów symbolem na plecach. Była to łza, w środku której była dziura, w której znajdował się pentagram. Jego ręce pokryte były bandażami.
- Felicia. - Powiedział. Jego głos był głęboki i brzmiał, jakby mężczyzna już wiele w życiu przeszedł i był już nieco zmęczony samym egzystowaniem. Dziewczynka odwróciła się, nadal mając na twarzyczce ten swój niewinny uśmieszek.
- Hm? O co chodzi, Dorian? - Spytała.
- Faust i Leopold przyprowadzili kolejnego.
- Hm... oki. - Odrzekła mu dziewczynka, po czym zeskoczyła z barierki i zaczęła powoli podskakiwać na powrót do wnętrza wieży, gdzie czekało na nią dwóch innych mężczyzn.
Jeden, ogromny, o szarej skórze i długich, sięgających do pasa czarnych włosach, związanych w pojedynczy warkocz. Ubrany był jedynie w białe, luźne spodnie z podobnymi zdobieniami jak na płaszczu Doriana. Jego skóra była dziwnie szara, a jego ekspresja neutralna, niczym u rzeźby.Drugi z mężczyzn natomiast ubrany był zgoła inaczej. Przypominał nieco pirata. Rozpięta, luźna, biała koszula, czarne spodnie i wysokie, również czarne buty. Uśmiechał się zawadiacko, patrząc na klęczącą przed nim skuloną postać z workiem na głowie. Jego brązowe włosy związane były w kucyka.
Gdy Felicia ich spostrzegła, również szeroko się uśmiechnęła.
- Było trudno? - Spytała, podchodząc do jeńca i uważnie go oglądając.
- Niespecjalnie. - Odrzekł Pirat. - Chociaż trudno nie obudzić nikogo w mieście, gdy jest się z Faustem. - Powiedział, wskazując na giganta, którego odpowiedzią były jedynie pomruki.
- Niemniej jednak cieszę się, że wróciliście. - Powiedziała Felicia do Leopolda. - Nie zwlekajmy więc. Faust. - Dodała. Kolos ponownie mruknął, po czym wziął jeńca na ramię.
Następnie Felicia, Dorian, Faust i Leopold zaczęli poruszać się wgłąb pomieszczenia, gdzie znajdowały się schody. Cała czwórka przeszła na sam dół, do znajdującego się już pod ziemią pomieszczenia.
W jego wnętrzu znajdował się dziwnie wyglądający obiekt. Przypominał on masywne berło, pełne smoczych emblematów. Na jego szczycie znajdowało się kilka zrobionych ze złota skrzydeł. Między nimi znajdowała się przezroczysta kula, wokół której małe, jasnozielone ogniki. Obok owego berła stała kolejna osoba. Dziewczyna, ubrana dosyć skąpo w przewiewną sukienkę, odkrywającą dużą część skóry, jednakże wciąż w granicach rozsądku.
- Shioko... - Powiedziała Felicia, Spoglądając na dziewczynę. - Nylian wciąż gdzieś tu jest? - Spytała. Dziewczyna tylko skinęła głową. Następnie, dosłownie znikąd, odezwał się głos. -Trzymam się sufitu. Ale jednak widzę, że macie kolejną ofiarę. - Powiedział głos.
- Wybacz, że nie dałam ci się wybawić, Nylian. Może następnym razem. - Odrzekła Felicia. W tym momencie Faust zrzucił ze swojego barku ofiarę i rzucił ją tuż przed postawione w środku pokoju berło.- Możemy go już wrzucić do berła? - Spytał Dorian, zniecierpliwiony. Felicia wystawiła w jego stronę dłoń, uspokajając go. Następnie, przenosząc wzrok na Fausta, kiwnęła na niego głową. Faust jak na zawołanie wziął zamach i uderzył związanego mężczyznę w głowę. Ten padł na ziemię, jednak wciąż oddychał. Felicia zaśmiała się lekko, po czym wyciągnęła rękę w stronę nieprzytomnej ofiary. - Magia Snów: Wtargniecie. - Powiedziała. Między jej dłonią, a głową ofiary, zaczęła tworzyć się więź. Felicia zamknęła oczy...
Gdy już je otworzyła, znajdowała się na polu pszenicy. Rozciągało się ono na co najmniej kilka kilometrów. W oddali znajdował się dom. Z tej odległości widziała w nim dwie postaci. Kobietę w prostej, brązowej sukience i towarzyszącą jej dziewczynkę. Matkę i córkę. Następnie odwróciła się, by ujrzeć mężczyznę, którego wcześniej pozbawiono przytomności. Miał na sobie zwiewną koszulę, brązową kamizelkę, brązowe spodnie i buty robocze. Pracował właśnie nad swoim polem.
- Pora się zabawić. - Powiedziała sama do siebie. Po krótkiej chwili jej forma zaczęła się zmieniać. Nie była już małą dziewczynką, a bardzo ponętną, dorosłą kobietą o bladej skórze i kruczo-czarnych włosach. Miała na sobie czarną jak noc suknię i czarne, sięgające do łokci rękawiczki. Na jej ramieniu wytatuowany był symbol taki sam, jak na płaszczu Doriana. Łza z pentagramem.
W takiej postaci, Felicia teleportowała się na kilka metrów od mężczyzny. - Arno - Powiedziała. Mężczyzna przerwał pracę i spojrzał na kobietę przed sobą. - Kim... ty jesteś? - Spytał. Felicia tylko podeszła do niego i delikatnie złapała go za rękę. - Wszystkim czego pragniesz, mój drogi. - Powiedziała.
- Chodź ze mną, a zafunduję ci raj... o jakim nie śmiało ci się śnić. - Kontynuowała, ponętnym i uwodzicielskim głosem.
- Co? - Spytał zdezorientowany Arno. - Przecież... nie mogę. Mam rodzinę. Mam dziecko.
- Oh, gdyby tylko one przejmowały się tobą tak samo, jak ty nimi. - Rzekła Felicia, po czym pstryknęła. W tym momencie perspektywa Arno przeniosła się do jego chatki. Tym co ujrzał, była wizja jego żony, rzucającej się na szyję jakiemuś innemu facetowi. Gniew w Arno zawrzał.
- Co? Jak ona śmie?! - Krzyknął.
- Zapomnij o niej, Kochany. Chodź ze mną. Zaznasz tylko przyjemności. A ja... zajmę się resztą. - Uśmiechnęła się złowieszczo i znów pstryknęła. Tym razem pojawił się przed nimi zielono-czarny portal. Zdenerwowany Arno spojrzał się najpierw w stronę swojego Domku, gdzie jego żona wciąż obściskiwała się z tym facetem.
- Niech będzie. - Wycedził przez zęby, odrzucając motykę i wchodząc do portalu.
- Wejdź. Ja pójdę... tuż za tobą. - Odrzekła Felicia. Jednak kiedy Arno się odwrócił, jej już nie było. A on wciąż podążał do portalu. I kiedy się zorientował, że został oszukany, było już za późno. Portal już go wciągnął i zamknął się za nim. Felicia wróciła do swojej dziecięcej formy i zachichotała. Sen powoli zaczął się rozpadać. Felicia znów zamknęła oczy.
Znów w prawdziwym świecie, Felicia na powrót pojawiła się, stojąc obok Shioko. Natomiast mężczyzna, który wcześniej leżał spokojnie, zaczął się wić w konwulsjach. Berło zaczęło odsysać z niego dziwną, zielono-czarną energię. Po krótkiej chwili, wokół kuli krążył jeszcze jeden ognik. A ciało Arno było wyschnięte na wiór, tak jakby mężczyzna zmarł wiele miesięcy temu.
- Wybornie. - Powiedziała. - Jeszcze tylko chwila i ciążące na nas klątwy znikną. - Jej śmiech stał się jeszcze głośniejszy. Nie był to już chichot, a głośny śmiech szczerej radości. Po krótkiej chwili Felicia wystawiła obie ręce w stronę Doriana. Ten westchnął i wziął dziewczynkę na ręce.
- Chodźmy na górę. Musisz odpocząć, Felicia. - Dorian powiedział, po czym opuścił pokój. Za nim kolejno wyszli: Shioko, Leopold, a na samym końcu Faust.
Nylian jeszcze został. Gdy upewnił się, że już nikogo nie było, zeskoczył z sufitu i wylądował tuż obok berła. Czerń spowijała praktycznie całe jego ciało. Płaszcz z kapturem, lekki pancerz, bandaże owinięte wokół jego przedramion i piszczeli oraz skórzane rękawiczki. Widać było jedynie jego twarz. Bladą, nieco prostokątną o błękitnych, dużych oczach i pełnych ustach. Na jego policzku wytatuowany był taki sam symbol, jak na ramieniu Felicii. Łza z pentagramem, jednak tym razem błękitna.
- Już niedługo... Satan Tear znów powstanie. - Powiedział, po czym podobnie jak reszta Gildii, opuścił pomieszczenie...
CZYTASZ
Fairy Tail: Diabelskie Marzenia, Diabelskie Sny
Fanfiction(HISTORIA PISANA W KOLABORACJI Z NATAHEART6) Grupa przeklętych wyrzutków, Gildia Satan Tear, próbowała zmienić świat. Ich plan miał uczynić wszystkich silniejszymi i przygotować ich na nowe, nieuniknione zagrożenia. Jednakże nie wszyscy byli gotowi...