Rozdział I

1.8K 13 8
                                    

              Peru jest to państwo w zachodniej części Ameryki Południowej, posiadającą bogatą kulturę i historię. W dawnych czasach te tereny zamieszkiwali tak zwani Inkowie, cywilizacja istniejąca od XII wieku. Słynąca z kamiennych świątyń, pałaców i innych okazałych budowli, które przetrwały do dziś rozrzucone po Andach.
             Julia zawsze bardzo się tym fascynowała, ale też ogólnie interesowały ją dawne kultury, przedmioty i zwyczaje. Miała 24 lata, gdy skończyła studia archeologiczne. Od dziecka była ciekawska i zaradna, nie potrafiła się powstrzymać by nie szukać i próbować czegoś nowego. Nigdy też nie dbała specjalnie o figurę czy o wygląd, ze względu na studia i pracę, ale zawsze była szczupła i bardzo urodziwa. Miała 170 cm wzrostu i ważyła tak koło 65 kg, blond włosy do ramion często rozpuszczone. Nie uprawiała w życiu żadnego sportu i nie jadała dużo ze względu na brak czasu, dlatego wskazówka na wadze od zawsze była w tym samym miejscu.
             Po studiach kolejne lata mijały a ona pracowała w podrzędnych muzeach i podobnych instytucjach jako przewodnik, gdy tak patrzyła na eksponaty wciąż marzyła o wielkiej wyprawie i wielkich skarbach ukrytych gdzieś w zapomnianych zakątkach świata.
            Pewnego dnia gdy kończyła kolejny dzień pracy, po oprowadzeniu ostatniej wycieczki jaką miała była już godzina 17, zbierała się szybko do domu by się przebrać i przygotować do świętowania z koleżankami, bo w końcu dziś są jej 28 urodzin. Jednak wychodząc z muzeum przypadkowo wpadła na kuriera. Z lekkim zażenowaniem w głosie uśmiechnęła się i przeprosiła. Kurier nie miał jej za złe, następnie podał jej pudło zaadresowane z Peru do muzeum, w którym pracowała. Monika podpisała i weszła szybko z powrotem do biura. Odłożyła paczkę na biurko i już naciskała na klamkę od drzwi gdy naglę odezwała się jej ciekawska natura, wtedy uśmiechnęła się pod nosem mówiąc do siebie.
           - A co mi zaszkodzi jak otworzę.
Podeszła więc do pudełka, zerwała z niego taśmę i zajrzała do środka, pogrzebała ręką w styropianie szukając zawartość. W końcu wyczuła że jest tak jakiś przedmiot i postanowiła go wyjąć, był bardzo ciężki.
          - Co to za dziwna figurka? Nigdy takiej nie widziałam. – powiedziała.
Istotnie była niezwykła, ów statuetka była wykonana ze złota i przedstawiała jakąś nieznaną Julii boginię, która w jednej dłoni miała coś w rodzaju włóczni a w drugiej jakąś wielką misę.
Przyglądała się jej z zaciekawieniem, gdy naglę dziwnie się poczuła, zaczęły ją piec oczy a nogi miała jak z waty, wtedy upadła na ziemię tracąc przy tym przytomność, ale w pewnej chwili ujrzała wielką salę a niej stoły wypełnione po brzegi jedzeniem, w jej środku stał jakiś wielki tron, na którym ktoś siedział. Z sylwetki postać przypominała ... kobietę?
           Gdy naglę sie ocknęła, zobaczyła, że na zegarze była już 19. Niewiele pamiętała ale wszystko jej wróciło gdy spojrzała w lewo, ujrzała figurkę stojącą na biurku. „Strasznie to dziwne." – pomyślała – „Nigdy wcześniej mi sie nie zdarzało abym zemdlała. Może jestem po prostu przemęczona po całym tym dniu." Wtedy jej brzuch wydał z siebie wielkie i głośne burczenie, zdziwiła się bo nigdy jej tak nie burczało.
           - Matko. Jestem głodna jak nigdy, ale teraz muszę spakować przesyłkę i jechać , zaraz dziewczyny przyjadą do knajpy żeby świętować moje urodziny a ja jeszcze musze iść się jeszcze przebrać. – powiedziała do siebie, spiesząc się. – Mam tylko nadzieję że zdążę i że kustosz nie zauważy, że otwierałam paczkę.
            Szybko wybiegła z muzeum, wsiadła do auta i pojechała do domu. Po drodze z torebki wyjęła snickersa , bo brzuch nie dawał jej ani chwili wytchnienia. Wyjątkowo smakował jej baton , nawet poczuła dziwną rozkosz w jego jedzeniu, ale wciąż chciała więcej. Gdy już dojechała i weszła do swojego domu, pierwsze co zrobiła to skierowała się do lodówki i przyrządziła sobie podwójną kanapkę i gdy skończyła zjadła ją nie wiedząc nawet kiedy to się stało, jakby nie była sobą. Podeszła do lustra i uśmiechając powiedziała do siebie. – Uważaj bo jak się nie opanujesz będziesz wyglądała jak duży pączek. – i pogroziła sobie palcem. Następnie pobiegła do pokoju by szybko się przebrać w coś bardziej oficjalnego, trochę się umalowała, wyszła zatrzaskując za sobą drzwi i pojechała pędem na imprezę.
            Gdy dotarła na miejsce – czyli do knajpy o nazwie U Darwina – zauważyła, że dziewczyny już na nią czekały. Była tam między innymi Ewa, Magda, Karolina i Wiola.
            - No nareszcie jesteś. Kochana, co tak długo? – spytała ją Ewa.
            - Daj spokój Ewa ważne, że już tu jest z nami! – powiedziała stanowczo Wiola.
Wymieniły uprzejmości, wycałowały się nawzajem i zasiadły do wspólnego stołu. Przez jakieś pięć minut rozmawiały o karierach, o ostatnich wydarzeniach w ich życiu i o paru plotkach, które usłyszała Magda w pracy. Julka starała się słuchać z zaciekawieniem, ale brzuch cały czas domagał się jeść, w końcu nie wytrzymała.
            – Wybaczcie mi, ale muszę coś zamówić, umieram z głodu - aż jej ślinka pociekła po wardze i otworzyła kartę dań.
           Reszta też postanowiła sobie, że coś sobie zamówią. Julka nie mogła się długo zdecydować patrząc na obszerny, więc wzięła to co najbardziej lubiła, czyli makaron ale tym razem poprosiła o największą porcję jaką mają w karcie. Jednak gdy ujrzała przed sobą talerz przeraziło ją jak wielka była ta porcja makaronu, prawie jakby dostała 3 porcje. Mimo to dziewczyny nie zwracały uwagi na jej porcje, jadły i rozmawiały. Julka opowiedziała im tą dziwną historię, którą przeżyła z posążkiem jedząc w miedzy czasie spaghetti, gdy w końcu sięgnęła po kolejny kęs, ale tylko widelec zadźwięczał o pusty talerz. Była zaskoczona że wszystko zjadła nie wierząc, że to zmieściła. Czuła też że spodnie, które założyła zrobiły się ciaśniejsze. Wtedy usłyszała nad sobą głos kelnera, który pytał czy sobie coś życzą, prawie wszystkie dziewczyny odpowiedziały chórem, że dziękują. Jedna Julią zamówiła sobie na deser dwa duże kawałki sernika. Wszystkie spojrzały na nią ze zdziwieniem i niedowierzaniem myśląc „Że co?". Gdy przyszło jej zamówienie zniknęło nawet szybciej niż makaron, a ona była umazana w bitej śmietanie.
           – Widzę, że dziś apetyt Ci dopisuje kochana – powiedziała Ewa uśmiechając się przy tym.

Ancient FeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz