🅇🅇🄸

2.5K 125 1
                                    

Dziesięć minut przed umówioną godzina postanowiłam udać się na miejsce spotkania. Nie odważyłam się wcześniej wrócić na piętro rodziny alfa. Bałam się, że potem nie dam rady wyjść. A naprawdę nie zamierzam puszczać Zaydena samego. Jeśli ten idiota dzisiaj umrze, to zamierzam przy tym być. Jednak przede wszystkim chce go wspierać. Mimo wszystko jego plan to zawsze jakiś plan. A na pewno lepszy od tego mojego ojca, by czekać i dać się zabić.

Szybko pokonywałam każde kolejne piętro, starając się nie wzbudzić podejrzeń. Na szczęście wszyscy wydawali się na tyle zajęci sobą, by całkowicie ignorować moją obecność. Dlatego też bez większych problemów udało mi się dostać na dół. Szybko skierowałam swoje kroki w stronę zbrojowni. Na szczęście jako członek watahy i przyszła alfa nie wzbudziłam podejrzeń. Bo kto mógłby pomyśleć, że ja mogę złamać zakaz swojego ojca. Zwłaszcza że jako jego następca w szczególności powinnam go słuchać i dawać przykład sforze. Jednak ja postanowiłam zbratać się z banitami.

Weszłam do budynku zbrojowni i wstukałam kod do drzwi. Po zakończeniu zmiany odłożyłam broń, by nie wzbudzać podejrzeń. Jednak teraz jestem pewna, że ta się przyda. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

- Nie ładnie. - Nagle pojawienie się mojego mate mało co nie przyprawiło mnie o zawał serca.

- Idiota. - Warknęła, odwracając się do niego przodem. - Mamy jeszcze masę czasu. Co ty tutaj robisz? - Spytałam, wychodząc ze zbrojowni.

- Alfa zawsze przychodzi wcześniej na takie właśnie przypadki. - Oświadczył, wskazują na mnie palcem. - Co ty tu w ogóle robisz?

- No nie wiem, może biorę broń? Jednak narażamy się łowcą, a oni raczej nie będą skłonni czekać aż się przemienimy. A poruszanie się jako wielki wilki to też średni pomysł. - Stwierdziłam, krzyżując ramiona na piersiach.

- Spokojnie my mamy broń. - Zapewnił i podał mi pistolet. - No co tak patrzysz?

- Naprawdę mogłeś mi powiedzieć wcześniej. - Zapewniłam, zabierając od niego broń. - Problemem naszego dziwnego związku jest brak komunikacji. - Stwierdziłam, zamykając drzwi które automatycznie się zablokowały.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Stwierdził, opierając plecy o ścianę.

- O to, że nic mi kurwa nie mówisz. - Oświadczyłam już nieco poirytowana. - Żeby coś od ciebie wyciągnąć, muszę cię straszyć moim ojcem. I to jest przykre. Jestem twoją mate, więc chyba należy mi się trochę szczerości.

- Nie chciałem Ci mówić, bo wiedziałem, że zechcesz iść. - Wyjaśnił, wbijając dłonie do kieszeni spodni. - Nie chciałem cię narażać i tyle w temacie.

- Dobra rozumiem. Jestem uparta i wiedziałeś, że zechce iść, a się o mnie bałeś. Niech będzie. - Rzuciłam, wkładając broń za pasek spodni. - Tylko że to nie było jedyne twoje kłamstwo. Okłamujesz mnie zdecydowanie zbyt często i w zbyt ważnych sprawach. Sprawa ma być jasna. Jesteśmy ze sobą szczerze lub możemy sobie darować ten związek.

- Dotarło. - Rzucił mój mate.

~ Nie jest jak na początku. - Warknęła niepocieszona Ava.

~ Myślisz, że nie wiem? Poznałam beztroskiego nastoletniego banitę, a teraz użeram się z jego alfią stroną. - Westchnęłam cicho opierając się o ścianę. ~Jednak nikt nie obiecał, że będzie łatwo.

~ Jednak mogłoby być.

- Aria. - Zwrócił się do mniej mój mate po chwili milczenia. - Jutro, kiedy się spotkamy, porozmawiamy naprawdę szczerze. Dzisiaj musimy się skupić na patrolu. Jeden błąd i jesteśmy martwi.

- Masz rację. - Westchnęłam cicho i odepchnęłam się od ściany. - Ilu nas będzie?

- Z nami pięciu. Nie chciałem zabierać więcej osób. Na początku zróbmy rekonesans, potem będziemy myśleć jak się z nimi rozprawimy. - Wyjaśnił Zayden, a ja skinęłam głową. - I spokojnie. Przemyślałem, to kogo biorę.

- Ufam ci jako przywódcy. - Oświadczyłam, odruchowo przeczesując włosy palcami. - Wierzę, że się na tym znasz.

Między nami zapanowała dziwna cisza. To nie była przyjemna rozmowa. I szczerze nie spodziewałam się, że taka będzie. W końcu, od kiedy poznałam prawdę, żadna nasza rozmowa nie była taka jak na początku. Chociaż bardzo chciałabym by te czasu wróciły, to pewnych wydarzeń po prostu nie jestem w stanie cofnąć.

Kiedy pozostałe trzy wilkołaki dołączyły, rozeszliśmy się by pokonać bramę. Ja oczywiście postanowiłam skorzystać z nieaktywnej części siatki. Podeszłam do niej i nieco niepewnie położyłam na niej dłonie. Nie naprawili jej. Chyba będę musiała powiedzieć o tym ojcu. W końcu tak nie powinno być. Jednak jeszcze ten jeden raz z niej skorzystam.

Szybko wspięłam się na siatkę i zeskoczyła z drugiej strony. Odeszłam od siatki i nieco niepewnie ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Przez te kilka minut byłam skazana na siebie. Co wcale nie dodawało mi otuchy. Szłam, starając się każdy krok stawiać możliwie jak najciszej. Wokół panowała ciemność jednak mi to nie przeszkadzało. Jako pół zwierzę nocne, doskonale widzę w ciemnościach. Czego pewnie nie potrafią łowcy. Chociaż ci pewnie są zaopatrzeni w odpowiedni sprzęt. Pytanie tylko, czy strzelając do ludzkiej sylwetki nie mając pewności, czy to wilkołak, czy człowiek?

Nie ukrywam, że kiedy dostrzegałam alfę banitów odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do niego i stwierdziłam, że brakuje już tylko jednego wilkołaka, który prawie przyprawił mnie o zawał, kładąc dłoń na moim ramieniu. Oni mnie dzisiaj wykończą, przysięgam.

- Czemu córka alfy idzie z nami? - Zapytała blondynka stojąca tuż obok alfy.

- To Aria moja mate, czyli wasza luna. Więc radzę bez głupich komentarzy. - Warknął a banitka spuściła głowę. - Poza tym Ari jest dobrze przeszkolona i na pewno przyda się nam jej pomóc. Więc bez dyskusji.

- Jestem Konor. - Przedstawiła się banita, który prawie wpędził mnie do grobu. - A to Enzo. Jest niemową, więc jakby co będzie do ciebie mówił telepatycznie.

- Rozumiem. - Rzuciłam i spojrzałam na blondynkę.

- Nicki. - Przedstawiła się krótko i spojrzała na swojego alfę. - Skoro wszyscy już się znamy to, może w końcu zabierzemy się do roboty.

- Zawsze jesteś taka w chuj niecierpliwa. To wkurzające. - Oświadczył mój mate, jednak w końcu ruszył przed siebie. - Idziecie za mną. Nikt mnie nie wyprzedza i bądźcie cicho. Enzo idź na końcu i zamykaj szyk.

W końcu ruszyliśmy przed siebie, a ja szczerze nawet nie wiedziałam gdzie i po co tak naprawdę idziemy. Jednak pozwoliłam się w to wplotać, a teraz jest już trochę zbyt późno na wycofanie się. Dlatego szłam przed siebie, uważnie obserwując swojego mate i Nicki, która miała mój cholernie wiele do powiedzenia jak na fakt, że mieliśmy być cicho.

~ No proszę. Ari jest zazdrosna. - Stwierdziła moja wilczyca, a ja nawet nie mogłam zaprzeczyć.

Bo jak mogę nie być zazdrosna o dziewczynę o takiej urodzie? I do tego wydaje się świetnie dogadywać z Zaydenem w przeciwieństwie do mnie. Po prostu robi się coraz lepiej.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz