Rozdział 20 - „Formalności"

72 2 0
                                    

Hunter wpatrywał się we mnie badawczym spojrzeniem, choć jego twarz wciąż pozostała poważna jak zwykle.

Jeśli miałam być szczera — nie ufałam mu. Może był wizualnie atrakcyjny i na pierwszy rzut oka wyglądał na godnego zaufania, lecz to nie mogło być wyznacznikiem w tak poważnej sprawie. Tak samo było z informacjami, które mi przekazywał na temat P. Wiedziałam, że musiałam pozostać czujna, gdyż każda przysługa miała swój koszt.

Byłam gotowa na tę współpracę, lecz nie zamierzałam dać się wykorzystać.

Ponownie powróciłam wzrokiem do mężczyzny, który wciąż milczał. Musiał pokładać we mnie całkiem spore nadzieje i zaufanie, patrząc na to, że wpuścił mnie do swojego gabinetu z bronią, dodatkowo nie mając żadnego ze swoich ludzi w pomieszczeniu. Nie znał mnie i nie wiedział, do czego jestem zdolna, a mimo to zrobił coś takiego.

Było to co najmniej odważne z jego strony.

— Prawa ręka spisała na ciebie umowę. Może ci się spodoba, a może nie; to twoja decyzja — odparł mężczyzna.

Wydawałoby się, że poniekąd dawał mi pole do wyboru, lecz ciekawa byłam, jak bardzo fikcyjna wolność w wyborze tutaj była. Często było tak, że miałam pięćdziesiąt procent pewności na to, że mnie zabiją, kolejne procenty natomiast odpowiadały za zejście na jednej z misji.

Cóż... ale zawsze było ryzyko i nie dało się go ominąć, a gdybym zastanawiała się nad każdym z nich, już dawno bym nie istniała na tym świecie.

Skinęłam, biorąc od niego umowę w swoje lodowate dłonie. Czytałam każdą literkę uważnie, zwracając uwagę nawet na najdrobniejsze szczegóły.

W skrócie umowa dotyczyła bycia jego współpracownikiem, nie członkiem, co niebywale mi odpowiadało. Do moich obowiązków standardowo należała omerta, co było dość oczywiste. Liczył także na obustronną lojalność w naszej współpracy, a odnośnie zapłat; miałam dostawać ją w postaci dokumentów o P, ochrony bliskich i jakichś groszy. Byłam także zobowiązana do współpracy tylko z nimi, nie licząc tej ze Starym, choć i tak miałam informować o każdym wyskoku, akcji i ewentualnych atakach.

Nie byłam donosicielką, nawet jeśli miałoby chodzić o organizację Starego, lecz to było dla wyższego celu. Poza tym sama nie byłam w stanie ochronić bliskich, a przecież na tym mi najbardziej zależało.

Niestety jak to w umowach tego typu, miała mały haczyk. Poza byciem informatorem w sprawie akcji z Kuby, musiałam uczestniczyć w przerzutach i tym podobnych. W skrócie; zachowywać się jak członek, nawet nim nie będąc. Po samej umowie byłam w stanie stwierdzić, że Hunter i jego organizacja byli pewni mnie i moich umiejętności, co nieco mnie zaskoczyło. Nie znali mnie i tego, do czego byłam zdolna.

Miałam jedynie nadzieję, że to nie jest kolejna sztuczka manipulacyjna, by wzbudzić we mnie zaufanie wobec nich.

Zastanowiłam się przez chwilę, lecz podpisałam w końcu tę umowę własną krwią.

Podsunęłam mu dokument pod nos i wyprostowałam się na fotelu, składając dłonie na biurku i patrząc się na niego wyczekującym spojrzeniem.

Hunter skinął z uznaniem i odparł:

— Skoro formalności mamy za sobą, dodam jedynie, że niebawem spotkamy się po raz kolejny. Wyczekuj daty i godziny. — Schował umowę do szuflady, którą zamknął kluczykiem. — Na razie czekamy na więcej informacji o „27" i potwierdzenie obecności każdego z członków. Twoja będzie kluczowa, więc liczę, że się pojawisz.

Skinęłam głową, doskonale rozumiejąc, o co mu chodziło. Wiedziałam, jak bardzo ja potrzebowałam jego, a on mnie. Informacje w dzisiejszym świecie były kluczem do wszystkiego, choć wypowiadane niewłaściwym ludziom potrafiły nawet zabić.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz