4 - A M E L I E

127 11 542
                                    

Pov

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pov. Amelie
Moja sobota zaczęła się dosyć zwyczajnie.
Szturchnęłam rudą dziewczynę, która obudziła się obok mnie. Powoli się rozbudzała, a ja pocałowałam ją w szyję.

– Pachniesz jak podręcznik do podstaw prawa. – mruknęłam, wąchając jej włosy. Skrzywiłam się znajomy zapach. Tak naprawdę czułam zapach studiów prawniczych wszędzie. Wżarły mi się w łeb.

Puściłam jej oczko, wstając z łóżka i wyszłam z mojej małej, ale przytulnej sypialni.
Wejście do kuchni oznaczało rzucenie się na lodówkę i jak zwykle – zawód tym, że praktycznie nic tam nie ma. Ostatecznie zrobiłam kilka kanapek z suchego chleba i resztek sera żółtego.

Po wspólnym śniadaniu, pożegnałyśmy się a ja wiedziałam, że może kiedyś znowu spotkam ją na uczelni. Jednak studiowała medycynę, więc nie liczyłam na powtórkę. Tylko w piątkowe noce czasami udawało się zaszaleć.
U mnie czasami to dotyczyło całego weekendu.

Po wyjściu z apartamentowca spotkałam lekko zaspaną Roxanne, która pierwszy raz od dawna nie była ubrana w grubą bluzę. Miała na sobie czarny zestaw – obcisłe jeansy z dziurami, koszulkę i na to za dużą, jeansową kurtkę. Ja założyłam czarną sukienkę w kwiaty, która sięgała do łydek. Miałam ją na sobie przedwczoraj i wcale jej nie prałam, ale miałam nadzieję, że nikt nie zauważy. Na szybko włożyłam też czarne glany i krótką ramoneskę, bo tego dnia było chłodno na zewnątrz.
Myślałam, że Roxy zaprowadzi mnie jak zwykle do cukierni ale jak widać, pomyliłam się. Chciała mnie przedstawiać swojemu nowemu chłopakowi, lub kimkolwiek on był. Wiem, że ona traktowała kwestie miłości bardzo poważnie. No, dlatego nigdy nikogo nie miała.

Popchnęłam drzwi wejściowe do sklepu muzycznego, po czym weszłam do środka. Dużo płyt, instrumentów i nikogo żywego w środku. Podrygiwałam palcem wskazującym, do rytmu jakiejś rockowej piosenki, gdy kuzynka wchodziła do środka i powoli się rozglądała.

Gdy zamknęła za sobą drzwi, okazało się, że jednak nie byłyśmy tu same. Z nad lady nagle wyjrzał jakiś
mężczyzna. Nie przeczę, zlustrowałam go aby ogarnąć, czy Roxy miała dobry gust do chłopaków.
Miał zadbane, czarne włosy. Chyba były farbowane bo za bardzo się błyszczały. Wokół głowy miał obwiązaną bandanę. Skończyłam patrzeć. Zrobiłam to tylko jako dobra kuzynka.

– Omg, ty jesteś Michael? Mówiłaś, że jest przystojny ale nie myślałam, że aż tak. – powiedziałam zachwyconym tonem, uśmiechając się do Roxy. Cieszyłam się, że w końcu z kimś kręciła. No i byłam trochę zazdrosna.

Spojrzałam na niego z rozwartymi szeroko oczami. W tamtej chwili, chciałam aby Roxanne się coś odwidziało i jednak z niego zrezygnowała. Byłam głupia.

Chłopak uśmiechnął się jak rasowy łobuz, po czym pokręcił głową. Hmm?

– Pudło. – zawołał, a ja zmarszczyłam brwi – Jestem Ashton.

[ZAWIESZONE] Youngblood | 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz