4. Dzień, w którym znów go spotkałam.

647 54 0
                                    

Moje życie toczyło się dalej. Musiało. Sasuke i ja nadal utrzymywaliśmy kontakt, czasem trenowaliśmy razem. Zdołałam zdać Akademię, w końcu nawet uzyskać stopień chuunina. Za to Sasuke... powoli przestawał być sobą.

Nie był już tym wesołym brzdącem. Zbrodnia jego brata wlała mu w serce nienawiść. Nienawiść, której ja nie mogłam poczuć za nic w świecie.

Chciałam. Naprawdę chciałam. Zmuszałam się do tego każdego dnia. "Nienawidzę cię, Itachi." Raz po raz. "Gardzę Tobą, Itachi." Podobno kłamstwo powtarzane wystarczającą ilość razy staje się prawdą. "Brzydzę się tobą, Itachi."

Każda próba okazała się być daremna, bo nieważne jak bardzo starałam się to zawoalować, ukryć przed samą sobą, to w końcu musiałam zmierzyć się z faktem, że go...

Że go najzwyczajniej w świecie kocham.

Ciężkim było dla mnie też to, że zostałam z tym uczuciem sama. Nie mogłam o nim z nikim porozmawiać, nikomu się zwierzyć. Moim przyjaciołom z drużyny, mamie, Sasuke... Zwłaszcza Sasuke. Nie pozostało mi już nic oprócz cierpienia w milczeniu i obrzydzenia do samej siebie. Itachi to morderca, żywisz uczucia do mordercy...

Na domiar złego, podczas egzaminu na chuunina, w którym brał udział Sasuke ze swoją drużyną, Konoha została zaatakowana, a nasz Hokage, Hiruzen Sarutobi, poniósł śmierć. Kolejny cios dla naszej wioski. Zadawałam sobie pytanie, ile jeszcze krwi musi zostać przelane? Ile cierpienia zadane? Zostałam ninja, aby stać na straży porządku i chronić tych, którzy nie umieją chronić się sami. Wiedziałam, na co się piszę. Jednak czasem czułam się tak bardzo bezsilna...

Właśnie dlatego poprosiłam Kakashiego i Sasuke o pozwolenie na wzięcie udział w ich wspólnym treningu. Jounin nadzorujący przypisany do naszej grupy też był całkiem dobry, teoretycznie u niego też mogłam szukać pomocy. Problem w tym, że oprócz zwykłego pragnienia wzmocnienia się, zależało mi na czymś jeszcze. Na Sharinganie. Chciałam lepiej poznać to kekkei genkai, wiedzieć jak z nim walczyć i jak się przed nim chronić. O tym drugim powodzie nie wspominałam Kopiującemu Ninjy. Nie musiałam. Przejrzał mnie na wylot, ale mimo to uzyskałam jego zgodę.

Razem z młodym Uchihą kierowaliśmy się w stronę jego miejsca zamieszkania. Szliśmy w milczeniu, jak to zwykle bywało. Gorączkowo przeszukiwałam umysł w poszukiwaniu tematu, który zakłóciłby tą nieznośną ciszę, jednak jak wspominałam wcześniej: to nie był już mój Sasuke, osoba, której najbliżej mi było do młodszego brata. Przy której nie musiałam wytężać wszystkich swoich sił, aby jedynie utrzymać konwersację. To był ktoś obcy, ktoś zimny jak grudniowy wieczór.

Stanęliśmy przed drzwiami Hatake. Sasuke, nie przejmując się konwenansami, po prostu wszedł do środka. Widocznie jego sensei nie miał z tym problemu. Niepewnie podążyłam za nim.

Po otwarciu drzwi pokoju Kakashiego ukazał nam się niespodziewany widok – on sam, leżący w łóżku, otoczony trzema innymi jouninami.

– Dlaczego Kakashi śpi? – zdziwił się Sasuke. – Są tu tylko jounini... Co tu robicie? Co się stało?

Te same pytania kotłowały się w mojej głowie. Coś było stanowczo nie tak. Patrzyłam z wyczekiwaniem po twarzach zgromadzonych osób.

– Nic... takiego... – zaczął Guy.

Nagle do pokoju wpadła jeszcze jedna osoba.

– Czy to prawda że Itachi powrócił?! I że jego celem jest Naruto?!

– Idioto... – jęknęła Kurenai.

Na dźwięk imienia starszego Uchihy poczułam się tak, jakby dusza opuściła moje ciało. Itachi? Ściga Naruto? Czemu właśnie jego? Czemu nie swojego brata, tylko jego znajomego z drużyny?

Siedem dni [Itachi x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz