Przyjaciele przygotowywali się do dalszej drogi na piaszczystym wybrzeżu.
- Zaraz zobaczysz Kataro, świątynia powietrza to bardzo piękne
miejsce! - ekscytował się Aang
- Aang, wiem że się cieszysz ale minęło sto lat odkąd byłeś
w domu. - odparła Katara
- Dlatego się cieszę. - chłopiec nadal był pełen entuzjazmu.
- Chodzi mi o to, że przez ten czas wiele się zmieniło. - tłumaczyła Katara.
- No wiem, ale sam muszę to sprawdzić. - Aang zeskoczył
z bizona. - Wstawaj Sokka, idziemy do świątyni powietrza!
- Teraz chce spać, świątynia
później. - odparł zaspany Sokka. Przewrócił się na drugi bok i wrócił do spania. Aang uśmiechnął się przebiegle. Wziął patyk i krzyknął:
- Sokka wstawaj do śpiwora weszła ci żmija! - Aang dotykał śpiwora patykiem.
- Zabierz ją zabierz ją! - krzyczał
Sokka skacząc w śpiworze. Gdy chłopak się przewrócił Katara wybuchnęła śmiechem.
- Świetnie! Wstałeś już,
chodźmy. - Aang był zadowolony z tego, że jego żart się udał.
Flota okrętów narodu ognia cumowała przy brzegu.
- Stryju, niech naprawia okręt jak najszybciej. - rozkazał Zuko. - Nie chcę marnować czasu bo zgubię jego trop!
- Avatara znaczy? - upewniał się starzec.
- Nie wymawiaj tu jego
imienia! - oburzył się Zuko. - Kiedy wieść się rozejdzie, każdy wojownik zacznie go szukać a ja nie chce żeby ktoś mi przeszkadzał.
- Przeszkadzał Ci? - Zuko i stryj obrócili się w stronę głosu dochodzącego zza nich.
- W czym? - zapytał głos. - Książę Zuko.
- Kapitan Zhao. - Zuko nie był zadowolony ze spotkania.
- Teraz już komandor. - pochwalił się żołnierz. - Witaj Iroh, wielki bohaterze narodu.
- Przeszedłem w stan
spoczynku. - odparł stryj Zuka.
- Brat i syn władcy ognia są zawsze miłymi gośćmi. - powiedział Zhao. - Co was tutaj sprowadza?
- Naprawa naszego okrętu. - Iroh wskazał należący do nich okrętu.
- Został poważnie
uszkodzony. - stwierdził komandor.
- Tak, nie uwierzysz co się
stało. - Zuko przewrócił
oczami. - Stryju, opowiedz komandorowi. Iroh był zaskoczony.
- Tak, już mówię. - starzec zastanawiał się. - To było niesamowite.. Ej rozbiliśmy się czy jak? - szepnął w stronę bratanka.
- Właśnie wpadliśmy na okręt królestwa ziemi. - zmyślił Zuko.
- Serio? - Zhao nie dowierzał. - No to musicie mnie wprowadzić we wszystkie szczegóły. Napijecie się czegoś? - komandor pochylił się w stronę Zuka.
- Przykro mi, nie mamy
czasu. - odparł chłopak.
- Książę Zuko. - Iroh zatrzymał odchodzącego bratanka. - Okaż komandorowi Zhao szacunek. Chętnie przyjmiemy zaproszenie. Czy masz herbatę z żeńszenia? - pytał staruszek. - To moja ulubiona. Zuko machnął pięściami ze złości i podążył za stryjem.Aang i rodzeństwo lecieli na Appie do świątyni powietrza. Sokka najwyraźniej zgłodniał - zaczęło burczeć mu w brzuchu.
- Ty brzuch cicho bądź! Spróbuję nam znaleźć jakieś żarcie. - Sokka zaczął grzebać w workach. Wywrócił wór do góry nogami ale wypadło z niego tylko kilka okruszków.
- Ej kto zjadł całe suszone
mięso? - Sokka spojrzał na Aanga.
- Oh to było jedzenie? Wczoraj tym rozpaliłem ognisko. Wybacz. - Aang uśmiechnął się niewinnie.
- Że co?! Nic dziwnego, że dym tak ładnie pachniał. - wzdychał Sokka.
- Widzę góry Patola! - ucieszył się Aang. - Jesteśmy blisko.
- Aang, zanim dotrzemy do świątyni chce Ci coś powiedzieć o magach powietrza. - Katara spoważniała.
- O co chodzi? - zapytał chłopak.
- Wiesz, musisz się przygotować na to co tam ujrzysz. - Katara
posmutniała. - Naród ognia jest bezlitosny, zabili moją mamę, z twoim ludem mogli zrobić to samo.
- To, że nie widziano magów powietrza nie znaczy, że naród ognia wszystkich zabił,
pewnie uciekli. - pocieszał się Aang.
- Wiem, że trudno ci to
przyjąć. - odparła Katara.
- Nie rozumiesz, do świątyni można się dostać tylko na latającym bizonie a naród ognia nie ma latających bizonów. - tłumaczył chłopak i pogłaskał swojego zwierzaka. - Co nie Appa, Hop hop! - zawołał aby wznieść się wyżej. Chwilę lecieli prawie pod pionową górę ale widok, który ujrzeli zapierał dech w piersiach.
- Oto ona południowa Świątynia Powietrza. - Aang z radością patrzył na to miejsce.
- Aang jest przepiękna! - Katara nie mogła kryć zachwytu.
- Jesteśmy w domu. - uśmiechnął się Aang. - W domu.