- Dzień dobry Aria. - Otwieram zaspane oczy. Promienie słoneczne niecierpliwie próbują wedrzeć się przez rolety w moim pokoju. Wstaję wciąż nieobudzona, wodząc nieprzytomnym wzrokiem w tę i we wtę. Mama podaje mi kubek gorącej herbaty. Nigdy tak nie robiła.
Dziwię się lekko i biorę kubek z jej rąk.
- Dzień dobry - odpowiadam niechętnie. Nigdy nie lubię wstawać rano. Tym bardziej, jeżeli w ten dzień trzeba iść do szkoły. Mam wrażenie, że ta przerwa świąteczna trwała jakieś 3 dni.
Odwracam głowę w stronę zegarka na stoliku nocnym. Jest cały zawalony moimi rzeczami: opakowaniem chusteczek do nosa, butelkami wody, obrazkami, zdjęciami i wszystkim, co udało mi się na nim postawić. Za niedługo będę musiała go posprzątać.
Ósma rano.
- Boże, powiedz, że nie idę dziś do szkoły. - Opuszczam głowę tak, że wisi mi bezwładnie na ramieniu.
- Dasz radę. Masz dzisiaj jakieś sześć lekcji. Jak wrócisz, możemy coś upiec. - Mruga do mnie.
- Mamo.
- Tak?
- Poważnie szkodzisz mojej diecie - mruczę.
- To znaczy nie? - pyta.
- Możemy. Upieczemy coś, ale na powrót taty - wzdycham lekko, odgraniając włosy z twarzy.
Mój tata pracuje opiekując się starszymi ludźmi w Phoenix. To całkiem niedaleko stąd. Wyjeżdża na dwa tygodnie i wraca do domu na dwa kolejne. Ja i mama zdążyłyśmy się przyzwyczaić do jego nieobecności. Teraz to normalne, może z początku było trochę dziwnie. Termin przyjazdu taty przypada na jutro. Miło by mu było, gdybyśmy razem coś zrobiły na jego powrót.
- Przebierz się szybko i zejdź na śniadanie. - Mama głaszcze mnie po włosach i wychodzi cicho z pokoju.
Postanawiam ubrać się w coś ładnego. Ostatecznie wybieram czarną spódnicę, jaką dostałam na gwiazdkę i mój ulubiony, bladoniebieski sweter. Po tym, idę do łazienki, na szybki przegląd stanu mojej twarzy i robię lekki makijaż. Po uczesaniu i pozostałych rzeczach dotyczących mojego wyglądu, nie ma śladu po dziewczynie, która przed kilkoma minutami wstała z łóżka. Zadowolona schodzę szybko po schodach i siadam do stołu. Mama już zrobiła mi kanapkę. Szybko jem posiłek, żeby zdążyć na czas. Mama wychodzi z domu jako pierwsza. Żegnam się z nią i zamykam za drzwi na klucz. Gdy już jej nie ma, podchodzę do szafki z lekami i wyjmuję kolorowe opakowanie z lekami na uspokojenie. Wyczytałam wczoraj w internecie, że w tym czasie mogę być bardzo niespokojna. Miałam niedawno grypę żołądkową.
Wlewam wodę do czajnika i parzę sobie zieloną herbatę. Ubieram się odpowiednio, żeby znów nie zamarznąc na mrozie. Takiej zimy nigdy nie było. Zawsze było zielono i mokro, czegoś podobnego do tego czegoś nie pamiętam. Na zewnątrz wszystkie chodniki są oblodzone, więc niełatwo będzie się nie wywrócić. Idę więc powoli, uważając, by nie zaliczyć upadku. Znając moje szczęście i kruche kości, złamię coś. Wyciągam z torby telefon. Mam sms'a od Jul.
Jak pierwszy dzień? Nie wściekaj się na mnie za tamto. Proszę cię. Poradzimy sobie z pierwszym dniem i z pozostałymi rzeczami, prawda? Zawsze sobie radzimy, co nie?
- Jul
Przykładam rękę do czoła. Wybaczę jej. Już wybaczyłam. Nie możemy iść naprzód, cały czas rozgrzebując przeszłość.
Znowu spoglądam przed siebie. Ludzie krzątają się i spieszą do pracy. Każdy nie chce tam iść, widać to na pierwszy rzut oka. Wszyscy wyglądają na zaspanych.

CZYTASZ
Beyond Words
Fanfiction"Są rzeczy, których szczerze żałuję. Są takie, które chciałabym zmienić. Ale chociaż nie wiem jak bardzo miałabym przez niego cierpieć, nie chciałabym go nie znać."