Rozdział 3.

27.6K 1K 387
                                    

Wściekła, wracam do biura. Na szczęście jest puste. Gibbs musiał pojechać do klienta, więc uniknę jego głupawej gadki.

Siadam za biurkiem i, wciąż zaciskając zęby, próbuję skupić się na pracy. Gdy kilka minut później słyszę skrzypnięcie drzwi, prawie podskakuję.

– Co tak nerwowo? – Słyszę głos Lily.

– Daj spokój – warczę, odkładając długopis i krzyżując ręce na piersi. – Właśnie poznaliśmy nowego dyrektora od marketingu. Ten facet to chodząca pomyłka.

Lily mocniej ściąga kucyk, w który związała pofarbowane na krwistą czerwień włosy.

– A ja słyszałam, że chodzący seks. Tak przynajmniej twierdzą twoje koleżanki. Plotkowały o nim w windzie.

Przewracam oczami.

– Dobra, jest gorący. Jest też gburem, dupkiem i arogantem. Wymieniać dalej?

– Znasz go ledwie od godziny. Nie może być aż tak źle.

Przygryzam wargę. Postanawiam przemilczeć spotkanie w księgarni i to drugie, z maską jego astona.

– Faceci generalnie są z Marsa – wykręcam się.

– Właśnie dlatego dobrze jest mieć wybór. Kiedy masz dość rozdmuchanego męskiego ego, spotykasz się z kobietami. Jak już znudzi cię domyślanie się, o co im chodzi, znów szukasz faceta. W ich przypadku wystarczy pociągnąć za dźwignię. – Wykonuje sugestywny ruch ręką i wybucha śmiechem na widok mojej miny.

– Chryste, Lily... Chyba muszę trochę schłodzić atmosferę. – Wstaję, szukając pilota od klimatyzacji. Ten kretyn, Gibbs jak zwykle gdzieś go schował.

Słyszę, jak Lily gwiżdże.

– O, stara, w tej spódniczce nie wypada zgrywać dewotki.

Obciągam materiał.

– Serio jest aż taka krótka?

– No, wiesz... może ten nowy był taki nerwowy, bo coś go uwierało? – Porusza brwiami, a ja mam ochotę rzucić w nią pilotem, który znalazłam właśnie w szufladzie Gibbsa. Opadam na swój fotel, wciskając przycisk, by obniżyć temperaturę.

– Ależ z ciebie jędza!

Lily podciąga rękawy flanelowej koszuli i siada na krześle naprzeciwko mojego biurka. Rozpiera się w nim wygodnie i widzę napis na t-shircie, który nosi pod spodem. „Nienawidzę poniedziałków".

– Dzisiaj jest środa – mówię, przekrzywiając głowę.

– A moja nienawiść do poniedziałków jest równie silna.

Wydymam wargi. Nauczyłam się już, żeby nie dyskutować z jej żelazną logiką. Jako ekspert komputerowy, Lily ma prawo być odrobinę dziwna.

– Jak tam sprawy z Alice? – zmieniam temat.

Przez chwilę milczy, bawiąc się paskiem smartwatcha.

– Wciąż nie jest pewna, czego chce. Odkąd zamieszkałyśmy razem...

Przez otwarte drzwi słyszymy rozlegające się w korytarzu kroki. Nie jest to stukot damskich obcasów i od razu myślę o Bonettim. Gdyby po tym wszystkim przyłapał mnie jeszcze na ploteczkach, miałabym przerąbane. Podrywam się z miejsca, gestem dając Lily znać, by usiadła przy moim laptopie. Sama opieram się o biurko z drugiej strony, udając, że przyglądam się, jak naprawia jakiś komputerowy problem.

Mam nosa. Po chwili słyszę za sobą głos mojego nowego szefa.

– Panno... – Urywa, po czym odchrząkuje. – Sanders.

Asystentka (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz