12. Carla

945 46 2
                                    

Zeszłam schodami na dół, gdzie zobaczyłam kolejne trzy znajome twarze.
- Myślałam, że się lubimy.
- Kto Cię wpóścił? - zapytała przerażona blondynka.
- Zabiłam wszystkich, jesteście kolejne.
- Jak to możliwe?!
- Macie dziesięć sekund, żeby uciec.
Odziwo mi uwierzył i uciekły. Na wszelki wypadek, gdyby jednak za szybko wróczyły rzuciłam zaklęcie, które nie pozwoli nikomu wejść.
Szybko je złamią, ale to zawsze chwila przewagi.
- Kol.. - przeraziłam sie jego wyglądem. - Co oni ci zrobili??
Wyjełam jeden nóż i przystawiłam mu rozciętą ręke do ust. Pijąc moją krew zaczął nabierać kolorów.
- Co tu robisz? - zapytał gdy przestał pić.
- Ratujemy twoje martwe życie.
- My?
- Elijah mi pomaga.
- Powiedziałaś im? Nik mnie zasztyletuje na kolejny wiek.
- Musiałam się dowiedzieć gdzie jesteś, ale wie tylko Elijah, będziesz żyć.
- I tak jestem martwy.
- Opowiedz co tu się dzieje.
- Po co mam to robić.
- Jestem ciekawa.. - no mów bo coś musi zagłuszyć mnie, gdyby mógł to usłyszeć.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Pierwszy stopień przekroczyłam w momencie wstąpienia w szeregi Mikaelson'ów.
- Jest aż tak źle? - kiwnełam głową i mową nie werbalną kazałam mu kontynuuować wypowiedź. - Aaaaa więc od czego by tu zacząć - w końcu zaczął mówić. - Zacznę od tego jak się tu znalazłam...
On mówi a ja w tym czasie złamałam zaklęcie, które sprawiało, że wampir nie mógł się wyswobodzić. Ponownie mową niewerbalną zabroniłam mu zrywać się z łańcuchów i sznurów.
- Muszę już iść - pocałowałam pierwotnego w policzek na pożegnanie.
- Jeszcze się zobaczymy.
Nie wątpię w to.
Ja wyszłam, a na moje miejsce wróciły dwie obużone czarownice.
Schody się skończyły, a ja ponownie zobaczyłam cztery czarornice i rozmawiającego z nimi Elijah'e, który ukradkiem dał mi znak, oznaczający że wszystko idzie zgodnie z planem.
Dalszym krokiem w planie było zabicie pozostałych, więc nóż schowany za plecami wbiłam w plecy jednej z czarownic, w tym czasie z tuin wyłonił się Kol i zabił drugą i trzecią a Elijah złapał ich jeszcze żyjącą przewodniczącą.
- Duchy ci tego nie zapomną, a natura nigdy ci nie pomoże!
- Nie potrzebuje ich do spełnienia. Wystarczy mi moc płynąca w pierwotnych i we mnie.
Ostatecznie starszy z braci skręcił jej kark.
- Musimy uciekać.
- A ty powinnać wyjechać z nami.
- Wolałabym zostać tu z Wami.
- To nie jest możliwe.
- Wiem i wiem że jeśli zostanę będę na celowniku wszystkich wiedźm.
- Dlatego odejdziesz z nami, koniec tematu.
- Kol! Nie będziesz mi mówił co mam robić.
- Relax, ja podejmuje tylko najlepszą decyzję.

..

Obudziłam się w powozie.
- W końcu...
- Gdzie jedziemy?
- Wracamy do rodziny.
- Ale..
- Żadnych ale. Idź spać, bo jesteś wkurzająca.
- Dzięki - odpowiedziałam oburzona. - Jeśli mogę wiedzieć, gdzie konkretnie mnie wywozicie?
- Do Nowego Jorku kochana.
- A właśnie, trzeba cię wprowadzić.
- Jak zawsze udajemy z pozoru normalną rodzinę, prowadzimy interesy alkoholowe, bo jakie byśmy mogli prowadzić, a ty będziesz musiała chodzić do szkoły. Koniec z nauką na cmentarzu - szybko wytłumaczył znudzony Kol.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Na cmentarzy na pewno nauczyłam się więcej niż w owej szkole do której trafię.
- Może w końcu będziesz mądrzejsza od nas.
- Od ciebie jestem mądrzejsza od urodzenia.
- Po czym to wnioskujesz?
- To ty zabiłeś moją matkę - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Co do mądrości i nauk, zapomniałeś powiedzieć, że jesteśmy z zachodniej Europy.
- A dokładnie z Francji? - ach to życie we francuskiej kolonii.
- Jesteśmy francuskimi kolonistami pochodzenia hiszpańskiego. Mam nadzieję że podczas naszej nieobecności nie zaprzestałaś nauki tych dwóch języków.
- Bien sûr que non. Hablo español y francés con fluidez - pierwsze zdanie wymówiłam po francusku, a drugie po hiszpańsku.
- Mis enseñanzas no fueron en vano.
- Skończnie już to. Idź spać.
I nagle coś spłoszyło konie. Podskuczyły do góry wywalając w ten sposób powóz.
Upadłam na ziemię, na mnie Kol i na koniec chwiejący wóz poleciał na nas. Wampir swoją siłą zatrzymał go na plecach dzięki czemu mnie nie przygniótł, ale pomimo jego starań sama upadłam tak niefortunnie, że złapałam kość promieniową lub łokciową. Zresztą nieważne którą, może dwie, ale boli okropnie. Najbardziej chyba bolało gdy usłyszałam zgrzyt kości.
Kol z pomocą Elijah'y postawił powóz na drodze, a następnie pomógł mi usiąść, dopiero teraz przypomniało mi się że istnieje takie coś jak zaklęcie łagodzące ból.
- To nie pomoże - powiedział Kol w trakcie rzucania zaklęcia.
Przegryzł swój nadgsrstek  i wepchnął mi go do ust.

Carla Nikol Mikaelson | zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz