Wróciłam do domu kilka minut po dwudziestej trzeciej. Świetnie się bawiłam, mimo kłótni z Liną. Poznałam grupę osób, z którymi na pewno z własnej woli bym nawet nie porozmawiała, ale teraz już chociaż wiedziałam, że plotki nie zawsze są prawdziwe. Wszyscy, z wyjątkiem Liny i Maximme'a, byli dla mnie mili i miałam nadzieję, ze zdążę ich bliżej poznać.
Niestety, rano ciężko było mi się podnieść z łóżka, ale dałam radę. Przeglądając się w lustrze, stwierdziłam, że wyglądałam gorzej niż zwykle. Moje brązowe włosy, które sięgały do piersi były całe poplątane, a oczy wyglądały na zmęczone. Nie chciało mi się robić makijażu, więc oprócz nałożenia korektora i tuszu na rzęsy, nie robiłam nic poza tym. Przez to było widać moje piegi, których miałam mnóstwo na nosie i policzkach. Na szczęście, nie spóźniłam się na autobus i to był jedyny plus tego wszystkiego.
– Hej – przywitałam się z Nicolasem. Czekał na mnie w tym samym miejscu co zwykle przed szkołą, wokół której kręciło się jeszcze wielu innych uczniów i nauczycieli, którzy dopiero przyjechali do pracy. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że wszyscy wyglądali na szczęśliwych. Zdecydowanie niektórzy pracowali tutaj z przymusu, i bo tak potoczyło się ich życie, a nie z wyboru.
– Cześć – odrzekł. Przeniosłam na niego wzrok i na pierwszy rzut oka zauważyłam, że nie był w humorze, ale często mu się to zdarzało, bez większego powodu. – Gdzie wczoraj byłaś?
– Na imprezie, nie mówiłam ci?
– Nie, ale to nieważne. Z kim? – dopytywał, mierząc mnie swoim bystrym spojrzeniem. Ściągnęłam brwi i uśmiechnęłam się lekko.
– Z Manon. – Wzruszyłam ramionami. – Nie ma jej jeszcze?
– Nie, pewnie przyjdzie na drugą lekcję, jak zazwyczaj po imprezach – powiedział i podrapał się po karku. Znów na mnie spojrzał, a ja zaczęłam bawić się swoim pierścionkiem na palcu. Często to robiłam z przyzwyczajenia. – Marise, wiem, że nie byłaś tam tylko z tą jędzą. Widziałem zdjęcia, które wstawiła na Instagram.
– No, tak. Jak zwykle wszystko musi tam wstawiać, zabiję ją – rzekłam z irytacją i prychnęłam pod nosem po chwili. Nie miałam nic do tego, w końcu każdy robi ze swoim życiem, co chce, ale mogła się zapytać, czy to będzie okej. Gdyby pomyślała o konsekwencjach, mogłabym uniknąć tej rozmowy. Chociaż dla niej pewnie nie byłby to taki duży problem jak dla mnie i wiedziałaby, jak wyjść z tej sytuacji. – Tak, byłam z Manon i jej paczką. Jesteś zazdrosny, że ciebie tam nie było? Przestań robić mi problem o coś, co nim nie jest, bo czuję się winna, a nie zrobiłam nic złego.
– Nie chodzi o to, że jestem zazdrosny, głupia. Po prostu o niczym mi nie powiedziałaś, a jakby ci się coś stało? Nawet nie wiedziałbym, gdzie jesteś – oznajmił, a ja pokiwałam głową. Miał w tym wszystkim trochę racji, ale co niby miałoby mi się stać w tłumie ludzi w moim wieku? Nicolas czasami był trochę nadopiekuńczy i miał matczyne zachowanie, ale ostatnio stawało się to za często.
– Przepraszam. Powinnam była ci powiedzieć, ale nie musiałeś się martwić. Nic mi się nie stało, poza tym, Manon by mnie obroniła – stwierdziłam, chyba sama w to nie wierząc. Nicolas popukał się w czoło z głupim uśmiechem , a ja zaśmiałam się cicho.
– Ta, akurat – odparł z kpiną. – Prędzej bym został księdzem, niż ona zrobiłaby coś dobrego.
– Z twoją chęcią do znalezienia dziewczyny i tak się to kiedyś stanie – burknęłam, a on popchnął mnie lekko na ścianę.
– A spierdalaj – mruknął, a ja zaśmiałam się głośno.
– Patrz na tę blondynkę. – Wskazałam na dziewczynę, która akurat przechodziła. – Długie, opalone nogi, gładka cera, piękne włosy, nic co mogłoby ci się nie podobać.
CZYTASZ
Serendipity
RomanceTo wszystko stało się tak szybko przez moją słabą wolę i jego nieopanowane pragnienie. Cały czas mogłam słyszeć, że ma on na mnie zły wpływ, jednak wszystko było w porządku, dopóki nade mną unosił się zapach róż. Pierwsza część dylogii ,,White roses...