Ciemny las.
Dusząca cisza, która mieszała myśli.
I lodowate poczucie grozy i strachu łapiące za serce.Izuku wstał z ziemi kompletnie przerażony. Rozejrzał się zdruzgotany próbując rozpoznać miejsce w którym się znalazł. Cichy szelest z krzaków natychmiastowo przykuł jego uwagę. Niepewny swoich czynów podszedł powolnym krokiem w ich stronę i szybkim ruchem odgarnął gałęzie. Zdziwiony zauważył czystą, białą kartkę spoczywającą na ziemi. Lekko dygocząc podniósł ją na wysokość jego twarzy i obrócił na drugą stronę, na której była narysowana mała strzałka skierowana w górę. Zaciekawiony spojrzał w stronę koron drzew, czego natychmiast pożałował. Poczuł, że robi my się niedobrze, jego ręcę zaczęły się trząść, a on sam przy próbie cofnięcia się potknął się o wystający korzeń i upadł na szorstką trawe.
Na drzewach wisiały powieszone lub wbite w gałęzie ciała. Już sam fakt, że kiedyś byli to żywi ludzie sprawiał, że Izuku dygotał. Jednak gdy przyjrzał się uważniej błagał w myślach, aby to czego jest świadkiem wcale nie było prawdziwe. Nie były to ciała przypadkowych ludzi. Należały one do wszystkich osób, które Midoriya kiedykolwiek poznał. Przerażony wpatrywał się po kolei w truchła jego matki, Aizawy-sensei, Tenyi, Denkiego... I Kacchana. Po zobaczeniu tego ostatniego poczuł w piersi kłujący ból i jęknął cicho. Szukał gorączkowo znajomych twarzy z nadzieją, że nie znajdzie ich wszystkich, jednak z każdą następną tracił nadzieję. Pochylił się do przodu zwracając wszystko co miał w żołądku. Po jego twarzy popłyneły łzy a on sam zaczął, najpierw cicho, a potem już nie zważając na nic, głośno szlochać. Krzyknął rozpaczliwie unikając wzrokiem truchł jego przyjaciół i rodziny, wbijając paznokcie w ziemię. Mimo, że już nie patrzył w górę nadal miał przed oczami puste oczy jego przeznaczonego oraz nienaturalnie wykręconą rękę Uraraki.
Nagły szelest z tyłu tym razem nie zrobił na nim takiego wrażenia. A przynajmniej sądził, że nic gorszego się wydarzyć nie może. Spojrzał mętnym wzrokiem za siebie, a gdy zauważył co spowodowało owy szelest, lodowate szpony strachu ponownie wkradły się w jego umysł. Stał tam bowiem człowiek, a raczej postać której człowiekiem nazwać Izuku nie mógł. Był stworzony jakby z samego cienia, ciemności która pochłaniała wszelkie światło lub sami jego odbicie.
Owa postać powolnym krokiem zaczeła zbliżać się do zielonowłosego, który z przerażenia nie mógł się ruszyć ani o milimetr. Dopiero kiedy Cień przygwoźdźił go do leśnego poszycia nastolatek zaczął się szamotać i bezskutecznie próbując użyć swojej indywidualności. Niestety na próżno. Tymczasem Cień podniósł swoją dłoń, która zakończona była czarnymi jak noc szponami i jednym ruchem wbił je w klatkę piersiową chłopaka.
Midoriya usiadł na łóżku cały zlany potem ledwo łapiąc świeże powietrze. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak w tym lesie trudno się oddychało. Dopiero po chwili dostrzegł, że jest w swoim pokoju, a przy nim stoją dwie postacie. Aizawa-sensei, w którego oczach można było zauważyć zaniepokojenie oraz... Kacchan, który na widok obudzonego Izuku zmarszczył lekko czoło, jednak w jego spojrzeniu było widać wielką ulgę. Deku za to natychmiast szeroko się uśmiechnął i z łzami w oczach rzucił na Bakugo. Blondyn kompletnie zaskoczony nawet się nie ruszył.
-Kacchan! Ty żyjesz!
-Jesteś bardzo spostrzegwaczy. -wykrztusił wreszcie Katsuki.
-I jesteś cały! I.. Pan Aizawa też! -niespodziewanie Izuku oderwał się od dalej osłupiałego Bakugo i rzucił na swojego nauczyciela. Shota kompletnie nie rozumiejąc sytuacji podobnie jak Katsuki, stał sztywno bojąc się nawet ruszyć. Kiedy wreszcie zielonowłosy odsunął się od wychowawcy cicho pociągając nosem stanął przed nimi i zaczął przyglądać się im z zachwytem.
-Oh! A co zresztą? Iida? Moja mama? Pan ze sklepiku z tymi pysznymi lizakami? Oni też są cali!? - spytał pełen nadziei chłopak jednak zanim Aizawa zdążył udzielić odpowiedzi Deku zachwiał się niebezpiecznie i usiadł na łóżku.
-Musisz być bardzo zmęczony, w końcu jest dopiero po 2... Jutro mi wszystko opowiesz - powiedział wreszcie wychowawca i skierował się na sztywnych nogach do drzwi. Katsuki stał jeszcze chwilę ze zdziwieniem wpatrując się w Midoriye po czym także ruszył do wyjścia.
-Kacchan... - zaczął cicho Izuku.
-Co?
-Zostaniesz ze mną? - spytał chyba nie do końca świadomy swoich słów.
-... Co!? Chyba na serio jesteś zmęczony, bo zaczynasz bredzić. Idź spać, jutro cię ochrzanie za to, że mnie obudziłeś. - odpowiedział Bakugo.
-Proszę... Boję się, że on wróci.
-Zachowujesz się jak jebany 5 latek. Mogę zostawić ci swoją koszulkę, jeśli chcesz... - zaproponował półgłosem blondyn.
-Ale jak on wróci i... I znowu cię... Znowu cię... A ja nie będę mógł nic... Nic... - wyszlochał Izuku. Zaczął się trząść, jednak natychmiast przestał gdy poczuł rękę Katsukiego na ramieniu.
-Nie zginę. Obiecuje - powiedział całkiem poważnie Bakugo wpatrując się w oczy Deku. Midoriya uśmiechnął się lekko pod nosem i kiwnął głową na znak, że zrozumiał.
-A teraz... Kładź się i nie zabieraj mi kołdry, bo w innym przypadku obiecam ci, że wykopie cię z łóżka. -dopowiedział szybko czerwonooki i położył się obok dalej siedzącego Izuku.
-Na co czekasz? Będziesz tak siedzieć całą noc? - osłupiały Deku posłuchał się blondyna i kilka minut później zapadł w głęboki sen.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema!
Wiem miał być trochę wcześniej, ale cosplay Bakugo który dzisiaj robiłam zajął mi trochę więcej czasu niż się spodziewałam.
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał, dzisiaj wrzuce jeszcze jeden i wracamy już do starej, dobrej rutyny.
Do następnego!
(848 słów)
CZYTASZ
Strażnik - bakudeku [OMEGAVERSE]
FanfictionOkładka mojego autorstwa! W świecie, w którym królują alfy, nagle pojawia się niezwykła męska omega. Jej zapach przyćmiewa nawet bety, a nowa, jeszcze niepoznana indywidualność wcale nie pomaga w samoobronie. Tym bardziej, kiedy ruja pojawia się w...