PROLOG

8.9K 419 129
                                    

Carlos

Siedemnaście lat wcześniej

– Carlos! Musimy stąd uciekać!

Patrzę na swojego ojca, który odwraca się w stronę rozwalonych drzwi.

– Dalej, biegnij do wyjścia i nawet się nie zatrzymuj! – popędza mnie.

Podnoszę się i gnam przed siebie. Słysząc kolejną serię wystrzałów, zbiegam po schodach, uważając, żeby się nie potknąć. W końcu jestem na zewnątrz. Do mojego przepoconego ciała dociera świeży podmuch wiatru, który daje mi ulgę. Przystaję przed budynkiem. Od razu sprawdzam, czy tata jest cały. Na szczęście nic mu nie jest. Kiedy mnie wymija, kieruje się do podstawionego samochodu. Bez ociągania podążam za nim.

Pakuję się na przednie siedzenie pasażera i ocieram twarz. Odwracam się, by spojrzeć na mężczyznę. Patrzy na mnie ze współczuciem, chociaż w jego błękitnych oczach widzę tańczące kurwiki, które chce przede mną ukryć. Jest wściekły, co mnie nawet nie dziwi.

Zerkam na swojego kuzyna, który gwałtownie rusza, zostawiając za sobą chmurę kurzu. Wlepiam wzrok przed siebie. Na ulicach Krakowa jest całkowicie pusto. Zegar wskazuje kilka minut po czwartej nad ranem.

Jedziemy głównymi ulicami w kompletnej ciszy, bo wyczekujemy jakichkolwiek informacji. Co jakiś czas sprawdzam w bocznych lusterkach, czy nie mamy ogona. Zostawiliśmy za sobą toczącą się wojnę, którą będziemy musieli zakończyć. Lian wreszcie zauważy, że się wymknąłem, a do tego będzie chciał mi odebrać coś, co według niego nie należy do mnie. Będę musiał się go pozbyć i jego rodziny również. Chociaż nie mamy za wiele czasu, to jedziemy dosyć spokojnie. Mattia wspomniał, że nie możemy zwracać na siebie uwagi, dlatego jedzie przepisowo. Nerwowo tupię nogą, bo czas jest dla nas teraz bardzo cenny. A zwłaszcza dla mojej rodziny, którą za wszelką cenę muszę chronić, bo to właśnie ona stała się głównym celem. Gdy zapewnię im bezpieczeństwo, mogę pozbyć się problemu, jakim są Bułgarzy.

Kolejny raz dobieram się do CB-radia. Zmieniam kanały, oczekując, że ktoś w końcu się odezwie, ale nic z tego. Słychać same szumy. Wiem, że mamy czekać, aż nasi pierwsi się odezwą, ale nie

wytrzymuję i sięgam po gruchę.

– Zostaw. Oni sobie poradzą, jeśli jest cicho, to dobry znak – tłumaczy tata. – Nie możesz teraz panikować. Nie wiem, co się wydarzyło w tym mieszkaniu, ale mamy naprawdę poważne problemy. To jest wojna, Carlos, krwawa wojna. Znasz cenę życia. Żeby za nie zapłacić, musisz w zamian poświęcić inne życie.

– Ja tego nie zrobiłem – mówię cicho, zerkając na swoje zakrwawione ręce.

Zaczynam pocierać dłońmi o uda, chcąc pozbyć się krwi, która nie jest moja.

– Porozmawiamy o tym później, teraz się skup – nakazuje. – Mattia, przyspiesz trochę, jesteśmy już prawie na obrzeżach. Tu nie będziemy zwracać na siebie uwagi.

– Dobrze – odpowiada i wykonuje polecenie mojego ojca.

– Wszystko w porządku? – Odwracam się ponownie i wpatruję w ręce ojca, w których trzyma zawiniątko.

– Tak, nic się nie stało.

– To dobrze.

Zauważam, że w końcu wjeżdżamy na osiedle domków. Zdenerwowany przełykam ślinę, gdy stajemy na podjeździe z kostki brukowej, tuż przy białym domu. Pospiesznie wysiadam z auta i zmierzam do wejścia, gdzie czeka na mnie Maria. Staję i wpatruję się w jej zaspaną twarz. Jak zawsze jest piękna. Ubrana w błękitny szlafrok do kolan, który odsłania część jej idealnych nóg. Jest dla mnie wszystkim. Gotuje się we mnie na myśl, że ktoś może ją skrzywdzić. Po chwili się otrząsam. Ruszam po trzech stopniach i wchodzę do środka.

1. Maritza - Księżniczka rodziny Silvano WYDANE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz