Rozdział 23 - Powrót na Plac

973 34 43
                                    

  Na moment chyba straciłam kontakt z rzeczywistością. Nie byłam w stanie się ruszyć. Próbowałam. Nie wiem, dlaczego... Coś jakby we mnie pękło i zabiło całą dotychczasową pewność siebie. Stałam więc jak ta sierotka i starałam się uspokoić... Może moja wyobraźnia płatała mi figle i najzwyczajniej w świecie mi się wydawało? Przesłyszałam się? Tak! Tak musiało być!

- Przepraszam... - zabrzmiał nieśmiały głos.

 W tym momencie postanowiłam wrócić do domu i się położyć. W sumie ostatnio nie najlepiej spałam, więc może stąd te głosy. Z przemęczenia, niewyspania. Na pewno! Pójdę do domu, wyśpię się i wszystko będzie w porządku!

-... Przepraszam - nieśmiały głos nie dawał mi spokoju.

 Przez myśl mi przeszło, że może to nie był wytwór mojej wyobraźni... ale zaraz przegoniłam tę myśl. Na dowód tego postanowiłam się odwrócić. No dobra... to co? Na trzy? Raz... dwa... trzy. Obrót... O! Cholera! To prawda... To naprawdę prawda...

- No proszę - zawołałam wesoło - Mój ulubiony wojownik! - spojrzałam na wątłego, znajomego blondynka. Chłopak trzymał kapelusz oburącz i wpatrywał się we mnie coraz śmielej.

-... Nemeczek... Erno - powiedział pewnie. 

  Chwilę mi zajęło zanim uświadomiłam sobie, że młody właśnie mi się przedstawił.

- ...Marija, miło mi... Jak się masz? Co u ciebie?

- Dziękuję. Bardzo dobrze - uśmiechnął się i kiwnął głową.

 Emocje całkiem opadły. Widząc tego chłopaka, poczułam się spokojniejsza. Nie wyglądał jak ktoś, kogo można by się bać. Wszystkie dotychczasowe lęki odeszły w niepamięć, a nim zdążyłam to zauważyć podeszli do nas jeszcze dwaj inni chłopcy. Oni, tak samo jak blondyn, trzymali okrycia głowy oburącz i przywitali się głębokimi ukłonami.

- To o niej wam mówiłem - blondyn zwrócił się do dwójki nowo przybyłych.

  W mojej głowie wszystko zaczęło się już układać w logiczną całość, a najlepsze było to, że ta "całość" nie trąciła żadną dekonspiracją. Moja paranoja zniknęła zanim dwójka chłopaków do nas podeszła. Nie zwracałam jednak na nich najmniejszej uwagi, którą w całości poświęciłam blondynkowi. Z jego postawy bił spokój i ta sama odwaga, którą już mnie kiedyś zaskoczył. Czułam, że i mnie zaczęło się to udzielać...

- Całuję rączki, panience - wysoki chłopak jedną ręką trzymał czapkę, a drugą chwycił moją dłoń i delikatnie musnął ją wargami - Czonakosz, do usług...

- Dziękuję - stęknęłam cofając powoli rękę - Miło mi... Marija.

- Ą szą te madmłazel - wysoki chłopak ukłonił się.

- Proszę? - zmrużyłam oczy, w oczekiwaniu na wyjaśnienia. Przyznam, że robiło się już coraz dziwniej...

- Eee... no bo... panienka jest Francuzką... czy nie tak?

- Nie. Skąd ten pomysł?

- No co ty? - odezwał się drugi chłopak, któremu dopiero co zdążyłam się przyjrzeć i... O mamo, nie wierzę... - Panienka jest Włoszką - odpowiedział pewnie.

- No nie wierzę - rzuciłam niepewnie i spojrzałam na chłopaka w szarym garniturku - Awanturnik od słodyczy!

- To panienka mnie pamięta? - zapytał nieco zmieszany, na co ja kiwnęłam głową.

- Tak... i pamiętam, że minęliśmy się już dzisiaj - uśmiechnęłam się, co chłopak nieśmiało odwzajemnił.

- Jestem Czele.

Chłopcy z Placu Broni - Po drugiej stronie muruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz