Zaczyna się ściemniać. Wracam do domu po ciężkim dniu w pracy. Odrzucono mój projekt, mimo że bardzo się starałam. Wszystkie zarwane noce, wyrzeczenia! Na nic! Mam ochotę się rozpłakać, ale tego nie robię. Nie mam zamiaru zwracać na siebie uwagi. Wystarczy, że kamień, który kopnęłam uderzył jakąś staruszkę w kolano. Moje tłumaczenia, że nie zrobiłam tego celowo, na nic się zdały, zupełnie jak moja praca, studia i każda życiowa decyzja. Biorę mroźne, zimowe powietrze mocnym haustem. Bolą mnie od tego płuca, ale mimo to czuję, że tego właśnie potrzebuję. Nagle zaczął padać śnieg. Nienawidzę śniegu, nienawidzę zimna i nienawidzę wszystkiego, co ma z tym związek. Jutro są święta, a ja jedyne o czym myślę, to żeby zrobić sobie zapas książek, skoro i tak już dostałam przymusowy urlop. Nie wybrałam żadnego dnia w ciągu roku, a muszę się ich pozbyć. Przynajmniej zdaniem szefa. I tak myślę, że chce mnie oswoić z tym, że niedługo rzuci mi wypowiedzeniem w twarz. Pocieram swoje skostniałe od temperatury dłonie i mam ochotę skarcić się za brak rękawiczek, ale na co mi one, skoro jest na minusie, prawda? Śmieją się ze mnie gdzieś w szafie w moim domu, zupełnie jak Hugh, którego bezsensowny projekt został uznany dzisiaj na zebraniu. Zniszczył mnie w oczach zarządu w mgnieniu oka. Zabrał moją teczkę, ze wszystkimi szczegółami odnośnie zaprojektowanej przeze mnie aplikacji, która mogłaby pomóc ludziom wykonywać nawet najbardziej zaawansowane obliczenia i ośmieszył przed sztabem garniaków. Jako, że z natury rzadko kiedy bywam nieprzygotowana, ta sytuacja odcisnęła na mnie piętno. Wszyscy z niecierpliwością czekali aż się potknę i dzisiaj właśnie nastąpił ten dzień. Kto normalny przyjmie projekt, który kosztowałby firmę miliony dolarów jak nie więcej, bez żadnego dokładnego opisania mechanizmu? Zamiast tego wygrała jakaś idiotyczna aplikacja, która ma monitorować stan telefonu. Oczywiście ten pomysł nie byłby taki zły, gdyby nie fakt, że istnieje mnóstwo tego typu aplikacji, a ta Hugh nie była lepsza od nich. Ten sam schemat, zwyczajny wygląd...Przechodzę na pasach, zastanawiając się jednocześnie, co mam teraz począć... Nici ze świątecznej premii. Nie będzie mnie stać na zakup prezentów. Miałam kupić prezent całej rodzinie Alec'a, Lily i mamie z siostrą. Nie obrażą się chyba za drobne upominki. Wzdycham gwałtownie. Moim oczom ukazuje się szyld rybackiego sklepu, który prowadzony jest przez mojego przyjaciela Alec'a Petersona. Znamy się od zawsze. Jest jedyną osobą poza Lily, która wróciła do rodzinnego miasta na święta, mogącą mnie pocieszyć. W szybie na drzwiach dostrzegam swoje odbicie. Topie się pod warstwami swetrów, kurtce, różowym szaliku i czapce, która okazała się być na mnie za duża, przez co opada na moje stosunkowo niskie czoło. Lokowane blond włosy nachodzą na moją wąską twarz i wpadają w ogromne zielono- niebieskie oczy. Mama zawsze mówiła, że wyglądam trochę jak roszpunka (z twarzy oczywiście), jednaķże nigdy nie udało mi się zapuścić długich włosów. Na moje nieszczęście. Grube warstwy ubrań zakrywają moją drobną posturę, ale przy takiej temperaturze to całkowicie zrozumiałe, nie ja jedyna tak jestem ubrana. Dziadek idący w moją stronę także ma ubrane dwa swetry i długi płaszcz. Nie zastanawiając się już dłużej naciskam na klamkę i wchodzę do środka. Ciepłe powietrze momentalnie uderza w moją zaczerwienioną twarz, a ja uśmiecham się na widok Alec'a. Zawsze pozytywny i roześmiany. W dodatku jego włosy koloru ciemnego blondu delikatnie połyskują, przez białe oświetlenie.
Mimo jasnej karnacji, jego oczy są piwne, co nadaje mu ciekawego wyglądu. Jest dość przystojny, ale mimo to staram się nie patrzeć na niego w ten sposób. Lily wiele razy sugerowała nam głębszą więź. Wiem, że tylko się przyjaźnimy i żaden z nas mimo wielu insynuacji nie próbuje tego zmieniać. Dobrze nam jest tak jak jest. Gdy tylko mnie dostrzega w jego policzkach pojawiają się dołeczki, jednak moja nadęta mina sprawia, że zmienia mu się wyraz twarzy. Domyśla się. Zostawia swojego tatę i podchodzi do mnie na tyle blisko, bym wyczuła perfum na jego luźnym ubraniu. Czarne, ciepłe dresy. W końcu jest w pracy, gdzie wygoda to podstawa.