Rozdział 27 - "Może powinieneś?"

868 51 1
                                    

Kenan:

- Nadia! Nadia, czekaj! - wołam.

Dopiero jak wyszliśmy z pałacy zdołałem dogonić dziewczyne. Nawet moje wołanie, ją nie zatrzymało. Musiałem przyśpieszyć bieg i złapać ją za rękę.

- Puść mnie! - podniosła głos wyrywając mój chwyt.

Ale dzięki temu się zatrzymała. Odwróciła się w moją strone, ale nie spojrzała na mnie. Na jej twarzy widzę bardziej skruche, niż złość. Westchnąłem głośno poprawiając włosy.

- Nie uważasz, że troszkę przesadziłaś? - pytam najdelikatniej jak potrafię.

Z jej ust nie wyszły żadne słowa. Ścisnęła ręcę i zmarszczyła brwi. Skrzyżowałem ramiona myśląc o tym wszystkim. Miała okazje by spędzić czas z Larissą. Emocje wzięły nad nią górę i wykrzyczała swoje żale we łzach. Jestem pewny, że zrobiła to przez nadmiar uczuć. Na pewno sama nie wiedziała, że tak zareaguje. Postanowiłem nic więcej nie mówić na ten temat. To sprawa między nimi. Mam nadzieje, że zachowają się jak na dorosłe kobiety przystało i się pogodzą. Obie są mądre, więc znajdą jakieś rozwiązanie.

- Zaprowadzę cię do twojego pokoju. - odzywa się dalej patrząc w dół.

- To już mam przydzielone swoje miejsce? - dopytuje.

- U nas działa to troszkę inaczej. Mamy wolne pokoje i jak tam zamieszkasz to wypełniasz małą kartke swoimi informacjami i wkładasz ją do ramki na drzwiach. - informuje.

Odwróciła się i zaczęła iść w jakimś kierunku. Ruszyłem za nią. Bez słowa trafiliśmy na jakąś okolice. Jest tutaj pełno domków z wejściem przez taras. Patrząc na to wszystko mogę stwierdzić, że to tutaj będę mieszkał. Weszliśmy po metalowych schodach, po czym doszliśmy do pewnych drzwi z pustą ramką.

- Karta do wypełnienia jest w środku. Nie zapomnij ją wywiesić. - informuje odkluczając drzwi.

Szybko zerknąłem na inne wejścia. W większości zamkach są umieszczone klucze. To oznacza, że jak narazie, mało osób tutaj mieszka. Nadia otworzyła mi drzwi, ale przez nie nie weszła.

- Widzimy się jutro? - pytam próbując złapać jej wzrok.

- Jutro jestem zajęta. - odpowiada. - Dobrej nocy. - dodaje odchodząc.

Odprowadziłem ją do samych schodów. Kiedy zniknęła mi z pola widzenia głośno westchnąłem. Nie warto teraz zawracać sobię tym głowe. Wszedłem do pomieszczenia. Miszkanie należy raczej do małych. Po prawej jest łóżko dwuosobowe, a tuż obok znajduje się mała komoda. Po lewej od wejścia mieści się biurko z kilkoma notesami i ową kartką do wypełnienia. Obok mebla mieszczą się drzwi. Są otwarte, więc widzę, że jest to łazienka. Naprzeciwko siebie mam skromną kuchnie. Lodówka, kuchenka, zlew i trzy blaty. Zapaliłem światło i wtedy dostrzegłem, że ściany są w barwach zieleni. Szybko sprawdziłem meble. Nic nadzwyczajnego. Zestaw talerzy, kubków i tym podobne. Otworzyłem lodówke i przywitała mnie pustka. Na kolacje nie mam co liczyć. Może póżniej jakoś ją zapełnie. Ruszyłem do łazienki. Tam, na szczęście są ręczniki, szczoteczki do zębów i tak dalej. Wróciłem do pomieszczenia i usiadłem przy biurku. Złapałem za długopis i zacząłem wypełniać pola na karte. Imię i nazwisko, umiejętność, pokrótce wygląd, dane jakiejś rodziny i czy cierpie na jakieś poważniejsze choroby. Szybko się z tym uporałem, po czym z gotową kartką wyszedłem z mieszkanka. Bez problemu włożyłem papier do ramki. Przez chwile wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Odwróciłem się i spojrzałem w ciemne niebo. Położyłem łokcie na metalowej barierce by było mi wygodniej. Nie jestem jak narazie śpiący. Pogrążyłem się w myślach. Od jutra będę musiał popytać jakieś znajome osoby o dostępną prace. Już zdecydowałem, że będę w armii, ale mogę pomagać gdzieś indziej. Wszystko jutro załatwie. Rozmyślałem tak dość długo. Dopiero jak zauważyłem innych ludzi idących do swoich domów postanowiłem pójść spać. Szybki prysznic, po czym leże w łóżku. Przez chwile patrzyłem tempo w sufit, aż zmęczenie swoje zrobiło. Zasnąłem zanim zdążyłem się obrócić.

Dzierżycielka Diablo Wojna WładcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz