Staliśmy nabierając powietrza do płuc. Wilkołak poszedł w inną stronę, więc my powoli obraziliśmy szafki wracając do drzwi od piwnicy.
- Musimy działać.- stwierdził szeptem Stiles.
- Ale Jak?- spytał jego przyjaciel.
- Zabijmy go, zrańmy, zróbmy coś.
- Lepiej uciekajmy.- zaproponowałam. Nie mieliśmy szans przeciwko alfie. Już chcieliśmy wyjść, gdy Stiles zaczął wyciągać kluczyki od jeepa z kieszeni.
- Co ty robisz?- spytał Scott, ale ten tylko go uciszył i spojrzał do pustego pomieszczenia, którego drzwi były otwarte na oścież. Nie było tam żadnego okna, ani tylnego wyjścia. Idealne miejsce na więzienie. Wzięliśmy głęboki wdech i w jednej chwili chłopak rzucił klucze do środka, po czym wszyscy się cofnęliśmy ukrywając się za drzwiami. Alfa zaskakująco szybko znalazł się w pomieszczeniu, a chłopaki szybko zamknęli go przystawiając do drzwi ławkę, która zajęła całą szerokość korytarza.
- Udało się.- wyszeptałam zdziwiona. Nie sądziłam, że te dwa głupki wpadną na jakiś sensowny pomysł.
- Chodźcie do mnie.- zaproponował Stiles patrząc na dzielącą nas ławkę. Scott szybko ją przeskoczył, po czym i ja postanowiłam zrobić to samo. W chwili gdy ją przeskakiwała alfa uderzył w drzwi, co na tyle mnie wystraszyło, żeby zahaczyć nogą o ławkę. Poczułam, jak czyjeś ręce mnie podtrzymują, dzięki czemu nie upadłam na twarz. Spojrzałam w górę i zobaczyłam zakłopotaną twarz Scotta.
- Żyjesz?- spytał spokojnym głosem.
- Jasne.- odpowiedziałam szybko stając na równe nogi. Obok mnie stał Stiles, który zaglądał w okienko w drzwiach do więzienia bestii.
- Co ty wyprawiasz?- rzucił do niego Scott.
- Tylko zerknę.- wyszeptał.
- Zwariowałeś?- spytałam w wyrzutami.
- Uwięziliśmy go. Nie ucieknie.- stwierdził, po czym wszedł na ławkę świecąc latarką w okienko.- Mamy cię.
- Cicho.- syknął jego przyjaciel.
- Nie boje się go.- rzucił, po czym wilkołak zawył, a Stiles spadł z ławki. Prychnęłam cicho widząc ten widok.- Wcale się nie boje. Jesteś tam, a my tu. Nie wydostaniesz się.- mówił dalej, a w środki rozległ się huk. Zapanowała cisza, która nie zwiastowała nic dobrego. Nagle sufit, nad którym były rury wentylacyjne zaczął trzeszczeć i uginać pod widocznie ciężarem wilkołaka.
- Mógłbyś czasem się zamknąć i nic nie nie mówić?- spytałam sarkastycznie Stilesa, który teraz wyglądał na przerażonego.
- Wezmę to pod uwagę.- rzucił, po czym z sufitu zaczął spadać tynk, a my wybiegliśmy z powrotem na korytarz. Jednak udało nam się zgubić alfę. Szliśmy ciemnym korytarzem oświetlanym tylko przez latarkę Stilesa. Włożyłam ręce do kieszeni chcąc się trochę ogrzać. Wtedy wyczułam coś niepokojącego.
- Cholera.- rzuciłam przetrzepując kieszenie.- Zgubiłam telefon.
- Kiedy?- spytał Stiles.
- Nie wiem. Gdy przyjechałam pod szkołę z Derekiem to jeszcze go miałam. Chyba.- dodałam łapiąc się za głowę.
- Znajdziemy go.- uspokoił mnie Scott.
- Wiem, ale dopiero go naprawiałam, a i tak oddając go do naprawy musiałam skłamać w jaki sposób się stłukł.
- Co powiedziałaś?- spytał widocznie z ciekawości.
- Że ktoś się nade mną znęca i zrzucił go z piątego, czy tam szóstego piętra.- wyjaśniałam, na co ten się zaśmiał.
- A tak naprawdę co się stało?
- Spotkał się z moją ścianą.- wyjaśniłam krótko z uśmiechem. Obydwaj widocznie byli rozbawieni moimi słowami, jednak chwilę potem na korytarzu usłyszałam dzwoniący telefon.- Słyszysz?- spytałam patrząc na Scotta.
- To telefon.
- Co?- spytał Stiles widocznie zakłopotany.
- Ktoś tu jest.- wyjaśniłam.
- Nie ktoś. Znam ten dzwonek.- stwierdził śniady chłopak.- To Allison.
- Co ona tu robi?
- Nie wiem...- powiedział wybierając jej numer.- Gdzie jesteś?- spytał dziewczynę, a ja przysłuchiwałam się rozmowie.
- W szkole. Szukam Caroline.- odpowiedziała, na co ja zrobiłam wielkie oczy. Jak to mnie szuka?
- Gdzie dokładnie jesteś?
- Na piętrze.
- A konkretnie?
- Przy basenie.
- Biegnij do holu.- nakazał jej, po czym się rozłączył i wszyscy ruszyliśmy na umówione miejsce. Na nasz widok Allison się zmieszała.
- Co wy tu robicie?- spytała patrząc na mnie.
- A ty? Skąd się tu wzięłaś?- odbił pałeczkę Scott.
- Caroline napisała, żebym tu przyszła.
- Że co? Nic nie pisałam.- powiedziałam, na co ta pokazała nam smsa.,,Musimy pogadać. Spotkajmy się w szkole za pół godziny."
Zdziwiona otworzyłam szeroko oczy.
- Nie ty go napisałaś?- spytała powoli.
- Nie. Zgubiłam telefon.- wyjaśniłam poprawiając włosy.
- Przyjechałaś sama?- spytał Stiles.
- Nie. Z Jacksonem.
- Ten kretyn też tu jest?- spytałam. Miałam dość tej sytuacji. Najpierw śmierć Dereka, alfa, który chce nas zabić i na końcu Allison i Jackson. Idealny dzień w raju zwanym piekłem.
- Co się dzieje?- spytała zdziwiona swojego chłopaka, który widocznie nie wiedział co jej odpowiedzieć. Nagle zadzwonił telefon dziewczyny.- Gdzie jesteście?- spytała, a z sąsiednich drzwi wyszli Jackson i Lydia.
- W końcu.- rzuciła rudowłosa.- Możemy już wracać?- spytała, a na jej słowa sufit znów zaczął skrzypieć. Spojrzałam jednoznacznie na chłopaków, po czym Scott krzyknął, żebyśmy za nim biegli. Weszliśmy po schodach na półpiętro, po czym schowaliśmy się w pierwszym lepszym pomieszczeniu. Padło na stołówkę.
- Zablokujmy drzwi.- powiedział Scott, po czym on i Jackson zaczęli przesuwać ławki.
- Scott nie możemy tu zostać.- odezwał się Stiles patrząc na okna. W tamtym momencie serce mi przyspieszyło, a puls bił rekordy. Zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Tylko nie tutaj...nie teraz. Pazury zaczęły mi rosnąć, a ja walczyłam by przerwać przemianę. W tym czasie dziewczyny ustawiały barykadę z krzeseł, a Stiles próbował ich zatrzymać. Moja kotwica nie działała, bo jak mogę myśleć o bracie, skoro wciąż mam przed oczami jego śmierć.
Wróciłam wspomnieniami do przeszłości. Zobaczyłam małego Dereka, który jak zwykle się ze mną drażnił oraz mamę, na której kolanach siedziałam.- Kochanie oddychaj głęboko i powtarzaj słowa.- wyszeptała mi na ucho. Przez okno wpadało światło księżyca. Była pełnia. Derek przyglądał się nam wiedząc, że to dla mnie trudne.
- Alfa, Betą, Omega...- powtarzałam.- To nie działa.- rzuciłam zalewając się łzami.
- Nie będzie działać, jeśli w to nie uwierzysz. Z czasem nauczysz się inaczej panować nad przemianami. Ale na razie skup się na oddechu i powtarzaj mantrę, aż odzyskasz pełną kontrolę.Uspokoiłam oddech i zaczęłam powtarzać mantrę, której uczyła mnie mama.
- Alfa, Beta, Omega...- powtórzyłam kilka razy szeptem. Gdy otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę, że pazury zniknęły, a ja odzyskałam kontrolę.- Dzięki mamo.Heeeejka
To wczorajszy rozdział, który dodaje dopiero dziś, bo nie miałam kiedy go poprawić i dokończyć ♥️🤷
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Hombres Lobo𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...