- Co ty robisz w moim pokoju? – sapię z zażenowania, że urządziłam mały striptiz przed Asherem, ale skąd do cholery mogłam się go spodziewać w środku i do tego jeszcze siedział w całkowitej ciemności.
- Podziwiam. – Naprawdę Ash? Tylko na tyle Cię stać? Gryzę się w język i pośpiesznie naciągam koszulkę, którą zakrywałam swoje piersi. Muszę zapamiętać na przyszłość, by jednak zakładać stanik, bo swoboda się skończyła.
- Po co przyszedłeś? – mruczę w odpowiedzi, nie ruszając się z miejsca.
- Czego chciał od ciebie Nico?
- To raczej nie powinno cię interesować.
- Jestem aż za bardzo zainteresowany. – Jego ton się zmienia, a cwany uśmieszek już dawno znikł z jego twarzy. Jest mocniejszy i władczy. Wparuje się we mnie intensywnie do tego stopnia, że mam ochotę skulić się przed nim.
- Czy możesz już wyjść z mojego pokoju? Chcę się przebrać. – Odpowiadam, próbując ominąć temat, że nie dostrzegam, kiedy Ashton wstaje i przypila mnie do ściany. Przybliża się do mnie na tyle blisko, że czuję jego zapach. Pot i zapach smaru samochodowego miesza się z ledwo wyczuwalnym zapachem jego perfum. Jest to pierwotne, ale podoba mi się to zbyt bardzo.
- Zadałem ci pytanie i nadal oczekuję odpowiedzi.
- Myślę, że to nie twoja sprawa. – Mamroczę w odpowiedzi, bardziej do siebie niż do niego, mając nadzieję, że opuści temat, bo w końcu nic takiego się nie stało, choć w tym świecie, ktoś nazwał by to konfliktem interesów. Z zamyślenia wyrywa mnie dotyk Ashera. Jego dłoń sunie wydłuż mojego boku, aż dociera do krawędzi piersi i zatrzymuje się. – Co ty robisz? – Wyduszam z siebie dość pewnie, choć tak naprawdę jest zupełnie inaczej. Już zapomniałam jak to jest, kiedy dotyka mnie mężczyzna. Od tak dawno nie byłam z nikim blisko, że każde zbliżenie Ashera działa na mnie hipnotyzująco, szczególnie, że odkąd go spotkałam mój wzrok zawsze podążał w jego kierunku, aż do momentu pocałunku, który tylko przypieczętował moje obawy.
- Powtórzę jeszcze raz, czego chciał? – W jego głosie słychać zniecierpliwienie, które wywołuje u mnie podenerwowanie. Zbieram się w sobie i opowiadam mu w skrócie treść naszej rozmowy oraz o początkowym zainteresowaniu, które okazał mu Nico. Milczy wpatrując się we mnie z intensywnością, której zapragnęłam doświadczyć. Nim skończę mówić, że teraz pewnie będzie mnie unikał usta Ashera lądują na moich. Kurwa, jest zachłanny. Całuje mnie mocno i gwałtownie. Pragnę odwzajemnić jego pocałunek, ale gryzie mocno moją dolną wargę, bym skutecznie poczuła go jeszcze długo po pocałunku. Odrywa się ode mnie i wychodzi, nim zamknie dziw, słyszę tylko:
- Będzie trzymał się dostatecznie daleko. – Rzuca z warknięciem i wychodzi, zostawiając mnie samą.
***
Od incydentu w moim pokoju minęło kilka dni. Widziałam Ashera kilka razy, ale nigdy nie zostawaliśmy sami. Wszystkie spotkania miały miejsce, kiedy ktoś był wokół nas. Nie rozmawialiśmy poza wymienieniem luźnych rozmów na nic nieznaczące tematy, ale mimo tego zawsze czułam, że mnie obserwuje. Nie krył się z tym, zawsze gdy na niego spojrzałam uważnie mnie obserwował, śledząc każdy mój ruch. Jak jastrząb, który z lotu obserwuje swoją ofiarę, by w odpowiednim momencie przystąpi do ataku.
Siedzę przy wielkim blacie kuchennym w domu klubu, bo jak się okazało, bardziej służy on za wielką stołówkę niż dom rozpusty. Próbuję wepchnąć w siebie płatki z mlekiem, ponieważ brak ofert pracy odbija mi się mocno, kopiąc mnie po dupie i odbierając apetyt do tego stopnia, że stołuję się na koszt Deah Angels. Ambitnie. Kopie mentalnie samą siebie do mementu, aż przestrzeń wypełnia głos Hope. Wpada do klubowej kuchni jak huragan, a za nią drepta Hunter. Odwracam się i widzę też kilku pozostałych członków, jak rozwalają się na wielkich, grafitowych kanapach na czele z Asherem. Cash, Aiden, Ry i Dan, który w tej chwili podaje każdemu piwo. Są spoko, miałam okazję zamienić z nimi kilka zdań i żaden z nich nie okazał mi braku szacunku. Czuć było do nich respekt, jednak wolałam się nie zagłębiać w szczegóły.
- Faith ile razy mam cię wołać? – Patrzę na Hope z uniesioną brwią, czekając aż dokończy swój wywód.
- A wołałaś? – Udaję niewiniątko, oczywiście, że słyszałam, ale nie miałam ochoty słuchać o intymnych szczegółach jej związku. Kurwa intymnych, były pikantne jak skurwysyn.
- Nie bądź taka cwana, doskonale znam te twoje zagrywki.
- Moje co? Grzecznie siedzę.
- Grzecznie, a to dobre. A ma ci przypomnieć jak zapłonęła pewna maszyna? – Odgryza się wrednie. Suka. Śmieję się głośno na wspomnienie tego wszystkiego.
- Wypadek przy pracy. – Mamroczę, napychając sobie buzię jedzeniem, by nie ciągnąc tematu.
- Mały wpadek. Mmmm. – Mruczy Hope. – Za 18 kawałków.
- Czego chcesz harpio, że tak brutalnie rzucasz przy wszystkich moimi wpadkami. – Ta jędz się szczerzy i już wiem, że coś wykombinowała.
- Wychodzimy dziś na imprezę.
- Mhm uważaj, już poszłam. Fajnie było.
- Idziesz i bez gadania.
- Zapomnij. – Mruczę w odpowiedzi i kończę swój posiłek po czym zaczynam po sobie sprzątać.
- Nie daj się prosić, zobaczysz jak bawi się Deah Angels. – Odwracam się do niej, opieram o zlew i krzyżuję ręce na piersiach, obserwując ją. Siedzi na Kolonach Huntera i rządzi się jak prawdziwa królowa tego dobytku.
- Co skłoniło cię do tego by myśleć, że jestem zainteresowana.
- Przeszłość. – I 2:0 dla Hope. Kolejna celna uwaga z jej ust wypada jak bumerang. Śmieje się, kiedy dostrzega mój wzrok, bo dobrze wie, że nie byłam najgrzeczniejszą dziewczynką na świecie. Wychowując się przy naszym ojcu nauczyłam się i widziałam wiele rzeczy o których żadna dziewczynka nie powinna nigdy wiedzieć, a mimo to dałam się porwać tym wszystkim złym rzeczom, zachowując się coraz bardziej szalenie. Nie miałam żadnych zahamowani. Robiłam co chciałam i miałam co chciałam, ale to się skończyło.
- Żegnam – Kończę naszą rozmowę w typowy dla nas sposób i kieruję do wyjścia. Przywołuję do siebie Mufasę, który leży przy butach Ashera. Podnoszę wzrok i napotykam jego spojrzenie. Jest zainteresowany naszą wyminą zdań. Jest zainteresowany tym o czym mówi Hope, doskonale to wiem.
- Masz być gotowa o dwudziestej drugiej inaczej zaciągnę cię tam za te długie kudły. – Mijam jej krzyki bez słów i zanim wyjdę rzucam do Huntera.
- Powinieneś jej skrócić łańcuch, słyszałam, że to niebezpieczne, kiedy papuga za dużo gada.
- Ty mała, podła.. – Nie słucham już wiązanki Hope, bo zagłusza ją donośny śmiech facetów. Odrzucam włosy do tyłu i wypuszczam Mufasę na zewnątrz, opuszczając pomieszczenie.

CZYTASZ
learn the rules.
Romanceprzeszłość ma wiele odcieni. potrafi wrócić niczym karma w najmniej spodziewanym momencie, może również stać się początkiem do stworzenia czegoś wielkiego. Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. _______ Do...