Dzień dobry! Nadszedł ten "wielki" dzień "wielkiej premiery" 2 sezonu! Jeśli spodoba wam się rozdział, zostawcie coś po sobie ;)
Miłego czytania <3_________________________________________
Harry leżał na łóżku w swoim pokoju przy Privet Drive 4 i po raz kolejny odtwarzał w głowie zdarzenia, które miały miejsce po jego "zerwaniu" z Draco. Doskonale pamiętał, co wtedy czuł. Tego smutku nie dało się zapomnieć. Wybiegł z pokoju wspólnego Ślizgonów i popędził do swojego dormitorium w wieży Gryffindoru. Chciał jak najszybciej być sam, by móc dać upust emocjom. Miał ochotę wpełznąć pod kołdrę i spokojnie się wypłakać. Pobyć sam. Kap, kap, kolejne, pojedyncze łzy spadały na kamienną posadzkę, kiedy biegł. Dotarł do dziury pod portretem i szybko przeszedł przez nią. Od razu zobaczył tłum Gryfonów, którzy zorganizowali dla niego małe przyjęcie powitalne. Harry dobrze pamiętał te bladnące uśmiechy na ich twarzach, gdy zobaczyli, że płakał. Mimo wszystko mieszkańcy Domu Lwa, kompletnie nieświadomi prawdziwej przyczyny pomyśleli, że to łzy wzruszenia.
Dni do zakończenia roku szkolnego były koszmarem, ciągnęły się mozolnie, tak jakby chciałby cierpienia Wybrańca. Choć wbrew pozorom smutek wcale nie trwał długo i szybko ustąpił miejsca pustce, która była jeszcze gorsza. Zżerała go od środka.
Harry nie miał wątpliwości co do tego, kiedy jego twarz znów przyozdobił szczery uśmiech. Widok szczęśliwego Syriusza, czekającego na Dworcu King Cross, przyniósł brunetowi pewną ulgę, trwającą do momentu, gdy Black wyściskał Pottera przed domem jego wujostwa i obiecał, że zabierze go do siebie za dwa tygodnie. Te długie dwa tygodnie u Dursley'ów, również ciągnęły się niemiłosiernie.
Wybraniec wpatrywał się w biały sufit. Muszę jeszcze tylko przeżyć dzisiejszą noc i znów zobaczę Syriusza — pocieszał się Potter. Odtworzył wszystkie wydarzenia jeszcze raz, po czym w końcu udało mu się zasnąć.
Obudziło go walenie w drzwi pokoju i krzyki ciotki. No tak, przyjazd czarodziejów do domu jest niezwykle stresujący dla Dursley'ów. Harry wstał, ogarnął się, po czym poszedł na śniadanie. Wuj Vernon czepiał się bruneta o wszystko, ale to zupełnie nie przeszkadzało chłopakowi. Przecież jeszcze tylko trochę i znów będzie w Grimmauld Place 12.
Czas minął Harry'emu niezwykle szybko, w porównaniu do poprzednich dni, i zanim się obejrzał był w domu swojego wuja chrzestnego, gdzie czekali na nich Lupin, Ron i Hermiona. Gdy tylko brunet przekroczył próg domu, przyjaciele momentalnie rzucili się na niego, żeby go wyściskać.
— Cześć, Harry — przywitał się wesoło Remus z wielkim uśmiechem na twarzy.
— Jak dobrze cię znowu widzieć! Tęskniliśmy za tobą — powiedziała Hermiona.
— Cześć wszystkim. Nawet nie wiedzie, jak ja za wami tęskniłem — wyznał Wybraniec.
— Mam nadzieję, że Dursley'owie dobrze cię traktowali, bo inaczej wrócę tam i dam im taką nauczkę, że do końca życia popamiętają! — prychnął Syriusz. Nienawidził tych mugoli. Miał pełną świadomość, że zawsze traktowali Harry'ego jak śmiecia. Wiedział również, że obrażali Lili i Jamesa. Na samą myśl o Dursleyach podnosiło mu się ciśnienie. Nie rozumiał, dlaczego Dumbledore chciał, żeby Harry spędził u nich, choć część wakacji. Lupin podszedł do Syriusza i złapał go za trzęsącą się dłoń. Black miał czasem problemy z panowaniem nad sobą.
— Nie martw się, Syriuszu. Było bardzo dobrze w porównaniu do poprzednich lat. Nie ośmieliliby mi się niczego zrobić, z powodu strachu przed Tobą — spróbował zażartować Harry, choć była to prawda. Odkąd jego wujostwo dowiedziało się o Syriuszu, traktowali go dużo lepiej.
CZYTASZ
Coś ich do siebie ciągnie |Drarry
FanfictionRozdzielili się. Każdy musiał pójść w swoją stronę. Harry podążał ścieżką, którą wyznaczył mu Dumbledore, żeby pokonać Voldemorta i móc w końcu żyć szczęśliwie. Znaleźć swój Happy end, który chciał dzielić z pewnym blondynem czystej krwi z arystokra...