Rozdział 11

13.2K 387 5
                                    

Przez dwa dni nie mogłam pozbierać myśli. Miałam dziwne wrażenie, po tym jak sobie przypomina wyraz twarzy Adama podczas rozmowy w gabinecie pana Jana.

Na szczęście Kasjan lepiej się czuje. Poprosiłam Emile by zajęła się chłopcem przez ten czas jak mnie nie będzie. Mały bardzo się ucieszył, że będzie pod opieką cioci. 

W dniu wyjazdu zdążyłam odprowadzić Kasjana do Emi, a sama poszłam na autobus. Gdy czekałam na przystanku, ciemny samochód zatrzymał się koło mnie.

- Dzień dobry. Może podwieźć ? -osoba z samochodu zapytała otwierając okno od strony pasażera. 

- Ad... Znaczy pan Adam ?! -zapytałam zdziwiona, widząc go. 

- To jak wsiadasz ? Bo się spóźnimy. -pokazał zegarek na ręku. Chwilę się zastanowiłam, ale miał rację mogę się spóźnić jeśli pojadę autobusem. Wsiadłam do samochodu.

Podczas drogi mężczyzna był dziwnie miły i rozmowy. Przez ten krótki czas jazdy wydawał się na prawdę fajnym facetem. Przede wszystkim przystojnym, nawet bez garnituru.  Ale.... Tak jest ale. Ale jego postępowanie względem mnie. Dlaczego on tak się zachowuje ?

Przez resztę drogi starałam się nie myśleć o niczym innym jak praca.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, każdy rozszedł się do swoich pokoi w hotelu, a później mieliśmy spotkanie z naszymi przyszłymi wspólnikami. Przez cały dzień i następny staraliśmy się aby nasze warunki były zaakceptowane. Daliśmy z siebie wszytko. Nawet Adam był bardzo miły i wyrozumiały.

 Na szczęście udało się nam, podpisaliśmy umowę. Wieczorem zorganizowaliśmy małą kolację aby to uczcić. Gdyby nie Lena nie miałabym z kim rozmawiać. Pod koniec było widać, że część męskiego towarzystwa za dużo wypiła. Niestety znowu sobie to przypomniałam. Zaczęłam się obawiać więc powoli szłam w stronę windy.

Nacisnęłam przycisk, ale winda była na samej górze, więc poszłam schodami. Gdy byłam przy drzwiach wyciągnęłam kartę i powoli otworzyłam drzwi. Poczułam że ktoś popycha mnie do środka i zamyka za nami drzwi. Odwróciłam się przestraszona i zobaczyłam pijanego Adama.

- Co ty robisz ? -zapytałam przestraszona i powoli szła tyłem aż plecami dotknęłam ściany.

- Nieźle się spisałaś. Teraz masz zapewnione pieniądze. A co byś powiedziała na coś ekstra. -mówiąc to podszedł do mnie i położył ręce na ścianie po obu stronach mojej głowy.

- C...co robisz ? -zapytałam nie wiedząc co mam teraz zrobić. Mężczyzna zbliżył głowę do mojej. Próbowałam go odepchnąć ale nie dałam radę, jest silniejszy. Złapał moje obie ręce i uniósł nad głowę. Złapał jedną ręką za moje nadgarstki a drugą zaczął unosić moją bluzkę.- P...proszę p...przestań. -zaczęłam płakać a on zbliżył swoja twarz do mojej.

- Co ? Nie jesteś chętna ? Przecież o to ci chodzi. Chcesz pieniędzy a takie tak ty dostają to chcą, prawda. -nie wytrzymałam, splunęłam mu w twarz. Puścił moje ręce, spoliczkowałam go. Cofnął się.

- Na prawdę uważasz mnie za kogoś takiego. Nawet nie chciałeś mnie wysłuchać. Chciałam ci wyjaśnić, ale ty nie. -łzy cały czas płynęły z oczu.

- Jak mam słuchać dziwki która za pieniądze zrobi wszystko ? -zaczął mówić.

- Stop ! -krzyknęłam.- Proszę nie mów tego słowa. -złapałam oddech i wytarłam łzy- Muszę zebrać te pieniądze dla mojego syna. Rozumiesz gnojku. W przeciwności do ciebie. Masz wszystko. A to małe dziecko każdego dnia walczy o życie. Jeśli nie uda mi się znaleźć tych pieniędzy nie będzie miał operacji. A po za tym co cię to odchodzi. -nie chciałam już więcej go widzieć. Złapałam szybko torebkę i wybiegłam z pokoju. Złapałam tax-ówkę. Zdążyłam zamknąć drzwi, gdy zobaczyłam Adama wybiegającego na zewnątrz. Samochód ruszył. 


Miłość z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz