Niebezpiecznie było zapuszczać się na skraj Księżylasu. Miasteczko noszące nazwę Yres było niegdyś piękną ostoją dla żywych i umarłych. Jednak nie śpiewał tam żaden ptak, wiatr od zawsze wiał jakby za mocno, a deszcz zdawał się zimniejszy od lodu. Bywało, że w ciemnościach dostrzec można było jakiś Cień. Ot jakąś nieszczególnie przyjazną istotę, ale nienachalną wobec zwykle zapracowanych mieszkańców. Cienie bowiem bały się Cierniowej Królowej. Pakt jednak nie powstrzymywał innych istot. Gorszych, które nie bały się ani światła, ani bezlitosnej władczyni.Pewnej burzowej nocy urodziło się niesamowite dziecko.
Dziewczynka przez swoje wiecznie różowe policzki dostała imię Nevla, które w Starych Językach oznaczało „róża". Dzięki swojej wyjątkowości rozświetlała każdy najmroczniejszy kąt własnym niespotykanym dotąd wdziękiem. Od jej narodzin miasto jakby rozpoczęło życie na nowo. Sąsiadki kłóciły się bez przerwy, która się nią zajmie. Rolnicy przynosili jej najlepsze ciepłe mleko. Każdy nawet najmniej znaczący mieszkaniec Yres uśmiechał się na widok tegoż dziecka i wolał „Różyczka!".
Gdy podrosła chłopcy zapraszali ją do tańca, a dziewczyny plotły warkocze z jej złotych, jak promienie słońca włosów. Nie było wobec niej zawiści. Nevle miłowali wszyscy. Na jej cześć przy głównym targu posadzono szkarłatne róże.
Gdy wieść o niesamowitym wdzięku dziewczynki się rozniosła, najbogatsi arystokraci zjeżdżali się i oczarowani chcieli ją na przyszłą żonę dla siebie lub swoich synów.
Dzięki niej ludzie mieli nadzieję, iż mroczne czasy miasteczka dobiegły końca.
Starszyzna pamiętała.
W przeszłości był taki czas, gdy las pożerał dzieci. Drzewa, choć stały nieruchomo, zdawały się gotowe porwać dziecko w swe objęcia i nigdy go nie oddać. Yres przed narodzinami Nevly latami stało opustoszałe, szare i smutne.
– Idź ze świecą – mówiły matki dzieciom, wierząc, że je uchroni. Tak też dzieci robiły, ale ilość tabliczek pamiątkowych jedynie rosła. Znikały niemal bez śladu. Czasem po jakimś chłopcu zostawał but, po jakiejś dziewczynce wianuszek.
Nevla była darem od Śmierci.
Trzy noce po narodzinach pięknego dziecka urodziło się kolejne.
Chłopiec nosił imię Dante. Nie był ani pięknym dzieckiem, ani kochanym. Rodzice chłopca pozostawili go razem z jego bratem i wyruszyli przed siebie, gdy miał czternaście lat. Jego brat – Rast miał wtedy dziewięć.Tak więc radzili sobie. Spali w stodole, za dnia pracowali na roli u jednego z litujących się nad nimi rolników. Mało kto chciał się zapuszczać na ten skraj lasu, przez co brakowało siły roboczej.
Dante co tydzień pojawiał się na targu głównym, by sprzedawać to i owo. Rast w tym czasie chodził do szkoły. Stojąc opakowany w sery i inne wyroby obserwował dziewczynę, która każdego dnia przechodziła tamtędy do szkoły. Gdy wracała z lekcji, z reguły wciąż tam był. Bywało, że specjalnie się guzdrał, byleby zaczekać jeszcze trochę z nadzieją, że Nevla przejdzie tego dnia targiem. Zwykle, uśmiechała się delikatnie, zaczepiana przez urzeczonych mieszkańców i szła z koszykiem pełnym kwiatów. Bywało, że pogłaskała jakieś dziecko po głowie lub dawała ucałować się starszej kobiecie w dwa poliki.
Żałował, że nie może tak jak inni podarować jej jakiejś pięknej wstążki do włosów albo bukietu róż, których nie musiałby kraść z czyjegoś ogrodu.Z czasem odkrył swój talent – nauczył się polować. Łapał się okazji, brał rady od przejezdnych najemników. Jednak to było nic wobec jego niesamowitego zmysłu.
Gdy miał piętnaście lat, każdy mieszkaniec spieszył się do niego po upolowaną kuropatwę lub jelenia, którego mięso, jak i skórę można było wykorzystać. Dość szybko zapracował sobie na miano najlepszego łowcy.
CZYTASZ
Cieniotwór
FantasyOpowieści snute o północy. Bądź ostrożny, weź świece i nie oglądaj się za siebie. Choć niektórych potworów nie odstraszy i światło...