64) Zagadki

321 27 3
                                    

*

- No? I jak mu? Lepiej? - dopytywał Jaskier, gdy Regis wyszedł z krypty, w której wraz z Dariusem próbowali doprowadzić Mouirrena do stanu używalności. - Zregenerował się?
- Gdzie tam. - Regis westchnął ciężko. - Daleko mu do regeneracji, ale już nie traci non stop świadomości, co jest, wedle mojej rachuby, sporym postępem.

 Bard pokręcił się przy przyjacielu, żywo zaabsorbowany całym tematem.
- I co? Co jeszcze mówił o tym wampirze?  Pradawny  jest starszy niż ten Ukryty, tak? Ile właściwie może mieć lat? - Naciskał poeta, nie odstępując cyrulika nawet o krok, gdy ten, wyraźnie idąc ku samotnemu wiedźminowi, nie bardzo chciał odpowiadać na jakiekolwiek pytania. - Poważnie coś wam teraz grozi? I to jeszcze bardziej niż wcześniej?

 Regis milczał wymownie, posyłając mu tylko pojedyncze, poważne spojrzenie. Dotarł wreszcie do Geralta siedzącego na nagrobku i usiadł w pobliżu, z kolejnym westchnieniem.
- Wszystkim coś teraz grozi. - Powiedział bez ogródek nieumarły, gdy w końcu i wiedźmin zwrócił na niego uwagę. - Pytanie tylko: jak bardzo. Nie zdarza się często, by wampiry uznane przez inne wampiry za martwe, ot tak powracały do życia... - Cyrulik przeciągnął dłonią po twarzy w geście zniechęcenia i niedowierzania. - W zasadzie, uściślijmy, to w ogóle się nie zdarza. Na razie jednak mamy całą serię wydarzeń bardziej niż nieprawdopodobnych i przyznam szczerze, że moje własne życie, choć dotąd niezbyt nudne, teraz robi się zdecydowanie zbyt absorbujące.
- Regisie, czy ty narzekasz teraz na nadmiar wydarzeń, czy coś źle zrozumiałem? - zdziwił się Geralt, uśmiechając się ku przyjacielowi kątem warg. - Masz dość przygód? Czy to już starość?
- Dość, to nie najlepsze określenie, aczkolwiek... - Regis westchnął trzeci raz, by przygładzić zaraz skraj tuniki i spuścić w zamyśleniu wzrok. - Wolałbym nieco spokoju. Trochę zwykłego, normalnego życia. Bez, khm, Dariusa i jego brata w moim domu. Jeśli wiesz, co mam na myśli. - Uniósł na wiedźmina wzrok i puścił mu znaczące spojrzenie. - Mniemam, że ty i Jaskier również chcielibyście mieć nieco spokoju w najbliższym czasie.

 Jaskier zaczerwienił się nagle, wyglądając przy tym, jakby nabrał wody w usta, a Geralt szybko umknął spojrzeniem spod Regisowego, dociekliwego spojrzenia.

- Mhm. Możliwe. Możliwe, że trochę wolnego by nam się przydało. - potaknął Geralt, zerkając krótko na Jaskra, który prędko zajął się brzdąkaniem na lutni, udając, że słuszny domysł Regisa wcale go nie zawstydził. - Ale nie liczę na to, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. I wiem, że ty również na to nie liczysz. A teraz, przyjacielu, przerwę te mrzonki i poproszę o szczegółowe wyjaśnienia. Mouirren powiedział wam coś jeszcze? O co właściwie chodzi z tym wampirem? Pradawnym? Twierdzisz, że jest stary jak świat... Czyli starszy od Ukrytego, który już wedle waszej, wampirzej rachuby, jest wręcz śmiertelnie niebezpieczny. Czym więc jest ten drugi wampir? Z jaką mocą to się wiąże?
- Nikt tak naprawdę nie wie. - Regis rozłożył bezradnie ręce. - Może Darius powie coś więcej na ten temat, ale ja jestem o wiele za młody, by móc wiedzieć takie rzeczy. Istoty takie jak ten wampir są reliktami tak dalece rzadkimi, że nie ma o nich wzmianek w żadnych księgach ani też podaniach. Nawet gdyby wyryto takie informacje w kamieniu, nie zachowałyby się do naszych czasów. Wampiry, które mogły go znać, dawno już nie żyją. Jest mi niezwykle głupio, przyjacielu, wykazać się taką niekompetencją w zakresie własnego gatunku, jednakże, i jestem tu z tobą całkowicie szczery, nie miałem nawet pojęcia o istnieniu takowej istoty.

Geralt skinął głową, przyjmując jego wyjaśnienia.

- Zaś co do twoich pytań, Jaskier... - Cyrulik pociągnął wątek, z coraz bardziej zmartwioną miną. - Nie wyciągnęliśmy z Mouirrena nic więcej. Ciągle tylko prosi, żebyśmy ewakuowali z Toussaint jego rodzinę... Nie jest jeszcze zbyt przytomny. Daleko mu do trzeźwości umysłu, brzmi wręcz jak zapętlona piosenka, jak gdyby mógł sobie przypomnieć jedynie kilka słów naraz. Darius posłał Dettlaffa, by ten przekazał Mearze, co się stało. Nie było to zbyt rozsądne, puszczać go tam samego, ale nie mamy wyjścia, teraz trzeba działać szybko. Może nie dopadnie go żadna sekta i może wróci tu razem z rodziną Morgrava; teraz naprawdę w grupach będzie najbezpieczniej, i nie są to żadne przelewki.

Jaskier, słysząc ostatnie zdanie, niechcący trącił lutnię, wydobywając z niej krótki, żałosny dźwięk.
- Co? - zapytał, robiąc wielkie oczy. - W sensie... Będzie tu jeszcze Meara z dziećmi? Tymi, umm... Niezbyt stabilnymi psychicznie? Znaczy, miałem na myśli, kompletnie dzikimi? - Bard rzucił Geraltowi niespokojne, pytające spojrzenie. - Może... Może lepiej by było, gdybyśmy wrócili do Corvo Bianco, co o tym myślisz, Geralt?
- MOŻE Dettlaff wróci tu z rodziną Morgrava? - Geralt uniósł sceptycznie brew. - Na tyle wierzysz w jego umiejętności, że dałeś mu iść samemu? Pamiętasz, Regis, co było, gdy ostatnio zbyt zawierzyłeś w jego zdolności? - Wiedźmin skrzywił się nieco, a jego głos zrobił się chłodniejszy. - Zabił swoją kochankę, siostrę Księżnej, choć obiecałeś, że włos jej z głowy nie spadnie, a wcześniej zabił też setki ludzi, co nazwałeś przy mnie beztrosko określeniem: „lekka przesada". - Brwi wiedźmina zmarszczyły się chmurnie. - Więc moim zdaniem, nie ma co ufać ani jemu, ani jego zdolnościom... Chyba że, jedynie, zdolności do ściągania kłopotów. - Mężczyzna poprawił broń. - Idę do Meary. Bo może jeszcze nie jest za późno.

 Regis, dotknięty wyrzutami przyjaciela, rozgniewał się najpierw, lecz zaraz, na słowa o tym, że białowłosy wyrusza do wampirzycy, zwyczajnie się zaniepokoił.
- Czekaj, Geralt! - Chwycił go za ramię, gdy ten zebrał się do wstania. - Nie możesz iść do Meary!
- Co? Niby dlaczego nie? - żachnął się wiedźmin, ale nie wyrwał z jego uścisku. - Idę ratować ją albo  też Dettlaffa, przed jego własną głupotą, a ty zostań tutaj i doprowadź Mouirrena do porządku, żeby jego dzieciaki nie doznały szoku na jego widok.
- Nie możesz tam iść! - powtórzył z naciskiem Regis. Powstał. - Miałem ci nie mówić... Dotąd nie było to zbyt ważne, ale... - Wampir skrzywił się nieco, jakby przygryzł nagle coś kwaśnego. - - Posłuchaj, Geralt. To zbyt niebezpieczne. - Cyrulik złączył z przyjacielem spojrzenie. Był bardzo zaniepokojony. - Meara... - Regis zacisnął mocniej dłoń na jego ramieniu. - Ona pije tylko ludzką krew.

*

 Dettlaff przystanął przed wejściem niedużego, murowanego domu w samym środku lasu. Okolony ostrokołem był trudny do zdobycia, zaś murem gęstych drzew, był nie do dostrzeżenia, gdyby ktokolwiek zechciał go odnaleźć.
 Drewniany ostrokół nie stanowił problemu dla wampira wyższego... On po prostu przez niego przeskoczył. Ale zaklęcie obronne, uaktywnione, gdy przestąpił linię ganku, już ten problem - stanowiło.
- Aaah! - warknął boleśnie Eretein, gdy magiczne więzy, przypominające smugi dymu, okoliły jego nadgarstki i szyję, parząc jego skórę i przyciągając go coraz niżej do ziemi – Cholera! Nie jestem tu wrogiem! Meara! Cofnij to! Przysyła mnie Mouirren!

 Jego głos poniósł się po okolicy, ale słowa te nie przyniosły żadnego skutku. Odpowiedziała mu cisza i szum liści. Dom wyglądał na kompletnie pusty.
Dettlaff, coraz bardziej przyciągany do ziemi, walcząc z więzami, uniósł głowę, by popatrzeć w okna domostwa.
 Dom był ewidentnie pusty. Pusty i cichy, a na pewno, pozbawiony dzieci.

- MEARA!

Las szumiał spokojnie, a leniwy wiatr poruszył pojedynczą huśtawką, zawieszoną na pobliskim dębie.

- Meara, posłuchaj! Mouirren został raniony przez jakiegoś prastarego wampira... Kazał ci uciekać z Toussaint! Słyszysz? Zabieraj dzieci i chodź ze mną, nic wam się przy mnie nie stanie. Zaprowadzę was do niego, jest u moich przyjaciół, oni go teraz leczą. My wszyscy musimy stąd odejść. Chodzi o czas! Słyszysz mnie? - Targnął się bardziej desperacko, czując, jak pieczenie na skórze staje się nie do zniesienia. - Powiedz coś! - Eretein targnął się i stracił nagle równowagę, a zaklęcie ściągnęło go w dół, na kolana. - Meara! Jesteś tam w ogóle?!

 Dom był tak pusty i cichy, że Dettlaffowi podniosły się nagle włoski na karku. Powiódł podejrzliwym spojrzeniem po okolicy...

 Czyżby... przybył jednak za późno?

Czy coś już się wydarzyło?

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz