Siedzieliśmy zamknięci w średniej wielkości pomieszczeniu o odrapanych ścianach.Przez wąskie okienko piwniczne sączył się mały strumień światła,oświetlając słoiki z ogórkami i dżemem.Piotrek dmuchał pompką dwa materace,a ja przeglądałam zawartość naszych plecaków.Zza drzwi dobiegł nas odgłos kroków,ale nie próbowaliśmy już krzyczeć,jak to robiliśmy na początku.W końcu z czeluści mojego plecaka wydobyłam otwieracz do konserw i słoików.Odetchnęłam z ulgą.Cóż to by była za idiotyczna śmierć,umrzeć z głodu pośród regałów pełnych konserw...Zostaliśmy złapani podczas wycieczki survivalowej,więc byliśmy dobrze zaopatrzeni.Był jednak inny problem.
-Wody wystarczy nam tylko na trzy dni.-Odezwałam się po dokładnym przejrzeniu obu plecaków.Chłopak nie przerywając pompowania spojrzał na mnie i uśmiechnął się beztrosko.
-Najwyżej będziemy pić wodę po kiszonych ogórkach.-Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.Nawet w najgorszych sytuacjach potrafił zachować optymizm.
-Przestań,to nie było zabawne.-Podałam mu dwa śpiwory,po czym podniosłam notatnik,wyjęłam długopis i zaczęłam pisać.
Od pięciu godzin znajdujemy się w piwnicy jakiegoś domu nie wiadomo gdzie.Ludzie Lindy schwytali nas podczas naszej wyprawy survivalowej.Jesteśmy dobrze zaopatrzeni,ale boję się tego,co mogą nam zrobić.Przed godziną zabrali stąd chłopca.Był bardzo wychudzony i cały czas się trząsł.Od tamtej pory jesteśmy tu sami,i myślę,że tak już zostanie.Jesteśmy tu przecież specjalnymi gośćmi.Dwa niesamowite mutanty.Ciekawe jak tym razem się wydostaną. Z urywek myśli podsłuchanych przez drzwi dowiedzieliśmy się,że reżim Lindy rośnie w siłę.Wyznaczono nagrody za głowy mutantów,oraz buntowników.Próbowaliśmy wielu sposobów i sztuczek,ale tym razem byli na to przygotowani.
Zamknęłam notatnik i podeszłam do Piotrka.Zdjęłam z jego szyi rzecz blokującą nasze moce.Kod poznałam wczytując się w myśli strażnika zakładającego je nam na szyje.Moja moc telepatii jednak nie została przez to przytłumiona i mogłam bez oporów z niej korzystać.Przyjaciel zdjął rzecz z mojej szyi,a potem położył dłoń na moim ramieniu.
-Nie martw się.Poradzimy sobie. Ja i Ty, razem.Jak zawsze.-Mrugnął do mnie łobuzersko A ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Musimy tylko wymyślić jakiś plan.
YOU ARE READING
Możesz na mnie liczyć
AdventureNajlepsi przyjaciele ,mutanci,muszą stawić czoła groźnej przeciwniczce i przywrócić pokój w kraju.