***
**Specjalistyczny szpital psychiatryczny, dnia 15 sierpnia 2020 roku**
- Chyba czeka mnie kolejny nudny dzień w pracy... - powiedziałem, wchodząc do swojego gabinetu, siadając na krześle i zarzucając nogi na biurko.
W tym momencie rozległo się pukanie.
- Proszę – odpowiedziałem.
- Dzień dobry panie doktorze – powiedziała młoda, niewysoka dziewczyna o brązowych włosach i pogodnej twarzy.
- Witaj Jorie. W czym mogę Ci pomóc? – zapytałem, ściągając nogi z biurka, przysuwając się do niego bliżej.
- Mam dla pana dokumentację nowych pacjentów. Chciałabym też przypomnieć, że ma pan dziś pierwszą sesję terapeutyczną z dziewczyną, która mordowała prostytutki – powiedziała, kładąc stos teczek na biurku.
Z tego co już udało mi się dowiedzieć, wydawało się, że będzie to bardzo ciekawy przypadek. Pacjentka obierała sobie za cel wyłącznie prostytutki i brutalnie je mordowała.
- Udało się ustalić dokładniej jej tożsamość? – zapytałem, biorąc do rąk teczkę pacjentki.
W tym momencie Jorie usiadła na krześle naprzeciwko mnie, nie wyglądając niestety na zbyt zadowoloną.
- Niestety niewiele wiemy. Nie miała przy sobie dokumentów, a nazwisko które podała nie znajduje się w ogóle w bazie. Trochę zajmie ustalenie, kim jest – odpowiedziała Jorie.
To nie były dobre wieści. Otworzyłem teczkę i zacząłem ją przeglądać.
- Rozumiem, widzę, że moim zadaniem jest ustalenie jej poczytalności w czasie zbrodni. Jaka kara jej grozi?
- Dożywocie, a w najgorszym przypadku kara śmierci – wyjaśniła moja pani asystent, wręczając mi akt oskarżenia.
Kiedy go otworzyłem poczułem zniesmaczenie. Wygląda na to, że tamta kobieta jest podejrzana o aż 56 zabójstw. Najczęściej seryjny zabójca ma na koncie kilka morderstw, ale w tym przypadku widać było, że jest to rzadszy przypadek niezwykle chorej osoby. Moją uwagę szczególnie zwróciła brutalność sprawczyni – jej modus operandi polegał na tym, że najpierw obezwładniała i związywała swoją ofiarę, a potem z niezwykłą brutalnością wydłubywała im oczy, oszpecając je, zszywając następnie za pomocą żyłki wędkarskiej ofiarom pochwę, odbyt i usta. Na sam koniec podrzynała gardło, co zazwyczaj było bezpośrednią przyczyną śmierci. Czytając to i widząc zdjęcia trupów ciarki przechodziły mi po plecach.
- Widzę, że tym razem pan doktor jest trochę... zaskoczony? No proszę. Też przyznam, że to w końcu coś ciekawego – zauważyła Jorie, lekko się uśmiechając.
- Nie jest to śmieszne, Jorie. Ale masz rację, lubię takie przypadki – odpowiedziałem.
- O tym dobrze wiem. Co robimy, panie doktorze? – spytała spokojnie.
- Może to będzie trudne, skoro być może podała fałszywe nazwisko, ale trzeba porozmawiać z tą dziewczyną i po pierwsze dowiedzieć się, co nią kierowało i co czuła popełniając te zbrodnie – wyjaśniłem, wyciągając z szafki butelkę whisky i szklankę.
- Panie Doktorze, w takim stanie nie może pan przecież odbyć sesji terapeutycznej – powiedziała asystentka, spokojnie acz stanowczo.
- Oj Jorie, Jorie... jak zawsze mój głos rozsądku. Ja się tylko delektuję, nie upijam. Jeżeli chcesz tu daleko zajść, to pamiętaj o tym.
- A pan znowu o tym. Niech się pan nie martwi, jeszcze długo tu pan popracuje – powiedziała Jorie, wstając z krzesła, chcąc wyjść z gabinetu.