13. Dom Minho

187 22 5
                                    

   — Poradzę sobie — szepnąłem ciężko, gdy tak prowadził sobie mnie gdzie chciał, czyli do salonu.
   — I co chcesz niby z tym zrobić? — spytał przewracając oczami.
   Puścił mnie dopiero, gdy byliśmy przy sofie. Instynktownie spojrzałem na Nando, który pakował sobie pluszaka do buzi, żeby go pewnie obślinić i oznaczyć.
   — Umyję ręce — odpowiedziałem przenosząc na niego mój niepewny wzrok.
   Nie miałem czasu, aby sobie dezynfekować i takie inne gówna, więc ruszyłem do łazienki trzymając sobie w jakiś sposób dłonie, aby nigdzie nie skapnęła krew. Minho stanął mi na drodze, ba ledwo zrobiłem krok, kiedy on pchnął mnie po prostu na sofę.
   — Siedź tu — rozkazał, co mi się lekko nie spodobało, jednak nie odpyskowałem.
   Zostawił mnie dosłownie na kilka sekund, po czym wrócił z ręcznikiem, a Dohwan przyszedł z igłą, jakimś płynem i bandażem.
   — To nie jest konieczne — zasugerowałem, gdy fagas Minho rozłożył sobie ręcznik na stoliku, widząc igłę wcale nie zrobiło mi się lepiej.
   — Pokaż — kolejny rozkaz?
   Minho z pomocą lupy, wyjął mi z ran dwie drobinki. Niestety z koniecznymi przerwami, bo moje dłonie odmawiały współpracy niemiłosiernie się trzęsąc. Stresowałem się wszystkiego, bo robił to on. To było coś, nad czym nie potrafiłem obecnie panować. Bałem się, że zacznie gadać jakieś groźby, a wyjmowanie szkła, to tylko przykrywka. Dezynfekcja sprawiła, że o mało nie zniosłem jaja. Gazą i bandażami owinął mi ręce, co wyglądało, jakbym się pociął niczym jakiś emo.
   Domyśliłem się, że Dohwan posprzątał za mnie cały ten syf, bo gdy skończył, przyszedł spojrzeć jak wielkie dziadostwo sobie zafundowałem.
   — Gdzie jesteś Taemin? — spytał poważnie kładąc sobie ręce na biodra.
   Mój mózg plątał mi figle, przez co oczyma wyobraźni widziałem to, jak krzyczał na mnie, że jestem gejem i mam się wynosić.
   Spojrzałem na niego przez chwilę, po czym odwróciłem wzrok. Minho kończył obwiązywanie drugiej dłoni.
   — Tutaj.
   — Bujasz w obłokach i to cholernie — stwierdził dobitnie, po czym zniknął za drzwiami swojego gabinetu.
   Denerwowałem się tym, że zostałem z Minho ponownie sam, jednak nie na długo, bo po chwili dało się usłyszeć jak ktoś schodzi po schodach. Widząc Gulmi w towarzystwie Sohee, natychmiast wyrwałem niemal rękę, gdy chłopak kończył wiązanie. Na ten gest wzdrygnął się, jakby myślał, że zrobił coś co mnie zabolało. Nie chciałem, aby siostra widziała jakiekolwiek interakcje między mną, a nim. Żadne.
   Podszedłem do Nando, po czym założyłem mu ponownie czapeczkę na głowę i zapiąłem jego kurtkę. W międzyczasie słyszałem rozmowy, dotyczące wczorajszego wieczoru i jej urodzin. Przebywanie tutaj z wszystkimi nie wyszłoby mi na dobre, nie teraz. 
   — Szkoda, że ciebie nie było wczoraj Tae! — powiedziała Sohee, wiem że nie specjalnie, jednak skąd mogła wiedzieć, że przecież nie dostałem zaproszenia na tą imprezę?
   Wymusiłem uśmiech, po czym odpowiedziałem krótko, że nie miałem z kim zostawić małego i może innym razem.
   — Nic straconego! Minho ma swoje za tydzień, więc możesz wpaść! Robimy nasze wspólnie, co prawda ja mam urodziny prawie miesiąc później od niego, jednak zawsze stawiamy na wspólną większą imprezę. No i rodzice udostępniają dom. Żyć nie umierać! — powiedziała podekscytowana siadając naprzeciwko na sofie — Będziesz?
   Moment był idealny, bo Soyeon wyszła z kuchni, niby wycierając ręcznikiem jakieś naczynie. Oparła się o futrynę drzwi, po czym zaczęła na mnie ostrzegawczo patrzeć. Nie musiałem być geniuszem, aby wiedzieć, że chciała odmowy. Przejechałem dłonią po twarzy, zastanawiając się nad odpowiedzią, która by ją zadowoliła.
   Ponowny stres. Czy tak teraz będzie wyglądać każdy dzień? Miałem nawet bać się odzywać?
   — To będzie sobota — ponaglała — Mówiłeś że w jeden weekend niania może się zająć małym.
   — Nie, sytuacja trochę się zmieniła i nie mam z kim zostawić Nando — odezwałem się nieco nerwowo — Obędzie się beze mnie.
   — Naprawdę? — spytała zawiedziona podnosząc lewą brew, po czym odetchnęła — Nawet twoja mama? Należy ci się przecież trochę luzu. Owszem jesteś rodzicem, ale musisz się też rozerwać, bo...
   Nie Sohee, w tym domu teraz nic mi się nie należy... Poza tym rozerwać? Jestem samotnym rodzicem, nie pamiętam już co to znaczy rozerwać się... Nie odczułem tego nawet na plaży.
   — Trzeba brać odpowiedzialność za to co się robi Sohee, prawda Taemin?
   Przekonałem ślinę, przyznając jej rację, bo przecież tego oczekiwała. Czułem się jak zero, totalne zero....
   Wziąłem nosidełko, po czym wyszedłem z domu pod pretekstem zakupów, chociaż i tak nie miałem zamiaru nic kupować. Zaparkowałem auto jak najdalej od domu i ludzi, po czym zacząłem bezdźwięcznie płakać. Nie mogłem pozwolić sobie na nic więcej, gdy mały był przecież na tylnym siedzeniu.
   Miałem ochotę zadzwonić do Jinoha i wygarnąć mu wszystko, jednak jaki to miało sens? I tak nie odbierał ode mnie telefonów. Wiedział jaką mam ciężką sytuację w domu, a i tak zrobił to, co chciała ona. Jestem tylko ciekaw, za jakie marne pieniądze mnie po prostu sprzedał... A ten seks...? Boże... Schowałem twarz pod wycięciem koszulki, aby jakoś wytrzeć łzy. Pewnie zabroni mi nawet kontaktu z Sohee... Aby to tylko Gulmi była szczęśliwa, ja się nie liczyłem.
   Wróciłem do domu pod wieczór. Nando spał znudzony w swoim foteliku, więc przeniesienie go było bułką z masłem. Trochę trwało to, zanim zmieniłem swoją pościel, żeby nie mieć tej świadomości, że śpię po kimś.
   W domu panowała nieskazitelna cisza. Nie widziałem już na podjeździe samochodu ojca, więc domyśliłem się, że wszyscy gdzieś pojechali. Miałem tą chwilę spokoju, gdzie samotność dobijała mnie jeszcze bardziej. Byłem zmęczony tą całą sytuacją na tyle, że zasnąłem. Myślałem, że będzie to niemożliwe, a poszło tak łatwo...
   Podczas snu nie myślisz o problemach. Umysł odpoczywa, co było teraz mi potrzebne jak powietrza, inaczej nie podjąłbym żadnej dobrej decyzji.
   Obudził mnie dotyk dłoni na policzku. Nando? Wstałeś już? Westchnąłem jeszcze nierozbudzony, po czym zdałem sobie sprawę, że Nando był w łóżeczku, a nie obok mnie. Zdenerwowany podniosłem powieki i dostrzegłem Soyeon.
   Co...? Co ona tutaj robi...?
   Zaspany dźwignąłem się na łóżku. Instynktownie zajrzałem do łóżeczka, w którym znajdował się śpiący syn. Przeniosłem wzrok na kobietę, po czym zorientowałem się, że coś jest nie tak.
   Zmierzyłem ja wzrokiem. Miała na sobie tą samą prześwitującą krótką koszulę nocną, co wcześniej, z głębokim  dekoltem. Natychmiast odtrąciłem jej dłoń, gdy chciała mnie ponownie dotknąć.
   — Wyglądasz zupełnie jak Dohwan w młodości — powiedziała melodyjnie nie przejmując się tym, w jakim ciuchu się znajduje — Nie bądź tak negatywnie nastawiony...
   Odrzuciła swoje włosy za plecy, przez co cienki materiał doskonale ukazywał jej biust. Poczułem się okropnie zagrożony i ciągnąłem się bardziej do ściany nie rozumiejąc.
   — Chce zostać sam w pokoju — wybełkotałem nie wiedząc co mam zrobić.
   Zacząłem myśleć nad tym, czy jest zdrowa na umyśle, czy ma jakieś niespełnione fantazje, lub co gorsza, że to kolejna pułapka, którą wykorzysta przeciwko mnie. Dlaczego ja miałem uczestniczyć w tej chorej grze?!
   — Nie bądź niemądry. Mogę ci pomóc wyleczyć się z...
   — Nie! — krzyknąłem dysząc, po czym odtrąciłem jej dłoń.
   Nando podniósł głowę rozglądając się. Mój doniosły ton musiał go obudzić, bo wzrokiem zaczął mnie szukać.
   Soyeon zaczęła paplać pod nosem, że mogłem tak nie wrzeszczeć, żeby go nie obudzić. Nie minęła chwila, a do pokoju wparował Minho. Na luzie, bez pukania, bo po co?!
   Trzęsłem się jak galareta. Miałem dość każdej możliwej sytuacji, i jeszcze musieli go dowalić mi do kolekcji! Ona była zbyt oszołomiona jego widokiem, przez co uwolniłem się szybko z łóżka zgrabnym ruchem. Co sobie pomyślał?!
   — Ja tylko... — zaczął bełkotać Minho, bo był tak samo nieogarnięty w temacie jak ja — Chciałem zapytać gdzie jest Gulmi... Co wy właściwie...
   Ignorując wszystkich wziąłem małego na ręce, bo zaczął domagać się uwagi i wyszedłem, bo to pomieszczenie było zbyt cholernie ciasne. Zamknąłem się w łazience. Usiadłem na kafelkach, mając Nando na rękach.
   O co do cholery chodziło?! Czy ona jest poważna?! Każda sytuacja sprawia, że muszę pilnować się na każdym kroku, inaczej wszystko zostanie obrócone przeciwko mnie! Boże! Jak mogłem wyjść, gdy ona pierwsza przedstawi swoją wersję wydarzeń Minho?! W tej sytuacji mogę już totalnie być skończony!
   Nie myślałem wcale nad stresem, który byłby spowodowany rozmową z nim. Wstałem biorąc głęboki wdech i wyszedłem na salon.
   — Minho?!
   Jego oczy spojrzały w moje. Był tak samo zażenowany tą sytuacją jak ja. Nie był już w moim pokoju, w którym najprawdopodobniej ona już też nie była. Spuściłem wzrok tracąc całą pewność siebie.
   — Możemy porozmawiać? — dodałem po chwili.
   — Tak, tylko muszę jechać na chatę.
   Stałem chwilę milcząc. Chciał mi dać tak mało czasu na wyjaśnienia, czy jak?
   — Chodzi o to, że...
   — Nie tutaj — powiedział, po czym wywrócił oczami — Ubierz go.
   Otworzyłem dziub ze zdziwienia. Pomachałem głową, na znak że rozumiem, po czym w tempie ekspresowym poszedłem do pokoju po ciuchy do małego i nosidełko. Starałem zrobić to wszystko najszybciej jak potrafiłem, żeby nie musiał czekać na mnie długo. Gdy byłem już gotowy wyszliśmy razem z domu. Chciałem sam wpakować Nando na tyły jego samochodu. Oby miał tam w końcu czysto.
   — Daj.
   Przejął ode mnie syna. Nando widząc jego dziub uśmiechnął się radośnie, jakby był jedzeniem. Patrzyłem w szoku, jak zapina pasy. To było w jakiś sposób dziwnie miłe, gdy ktoś przejmował obowiązek opieki nad dzieckiem. Niby prosta czynność, a znaczyła dla mnie dziwnie dużo. Gdy wszystko było w porządku, poszedłem zająć miejsce obok kierowcy.
   Chłopak usiadł chwilę później. Przestawił swoje lusterko wsteczne, po co? Czy on chciał mieć oko na Nando? Dlaczego?
   Bez słowa ruszył w nieznanym mi kierunku. Nie wiedziałem gdzie mieszka i nie wiem czy chciałem wiedzieć.
   Trwała niezręczna cisza. Znowu poczułem się tak, jak ostatnio będąc w jego aucie. Jakbym zawadzał i pchał się na siłę, w dodatku z małym. Miałem z nim porozmawiać, a jednak milczałem.
   — Chciałeś porozmawiać — zaczął pierwszy, gdy staliśmy akurat na światłach.
   Spuściłem głowę, bo nie wiedziałem od czego zacząć. Może to było celowe, może Soyeon knuła coś teraz z jego udziałem? W końcu nigdy nie wparował do mojego pokoju jak do stodoły.
   — Mówiła ci coś...? — zapytałem szeptem trzymając kurczowo swoje kolana.
   — Dlaczego ona była w takiej bieliźnie u ciebie w pokoju?
   Zignorował moje pytanie, co nie wróżyło nic dobrego. Patrząc w szybę powiedziałem, że nie wiem, że obudziłem się, a ona siedziała tak przy mnie.
   — Nie rozumiem — zaśmiał się ironicznie, ruszając energicznie — Dohwan o tym wie?
   Spojrzałem na tyły, bo przecież maluch nie miał tak stabilnej główki. Nie chciałem żeby coś mu się stało. On widząc to, wypowiedział tylko ciche przepraszam.
   — Ja wiem tyle co ty, a taty nie było teraz w domu, więc jak ma wiedzieć? — wyznałem szczerze, po czym spojrzałem na jego skupioną twarz i przełknąłem ślinę — Minho, ja wiem, że nie skaczecie ze szczęścia na mój widok. Staram się jak najmniej rzucać wam w oczy, żeby nie przeszkadzać. Boje się tego, że wszystko zostanie odwrócone kota ogonem i wyjdzie, że to ja byłem tym, który chciał zrobić...
   Boże, na myśl, że ojciec mógłby pomyśleć, że we wszystkim jest moja wina, była nie do zniesienia.
   — Nie chcę denerwować taty, niedługo i tak się wyprowadzę, więc wszystko u was wróci do normalności...
   Głos drżał mi przy wypowiedzeniu ostatnich słów. Nie wiedziałem nawet gdzie pójdę, jednak to nie miało znaczenia, bo miałem się wynieść i koniec. On natomiast milczał, dlaczego? Bałem się, że przy każdym wypowiedzianym słowie kopie sobie dół.
   — Kurwa, jak możesz nie powiedzieć własnemu ojcu, że ona przyszła do siebie tak ubrana?!
   Podniósł ton, a ja niemal wbiłem bardziej plecy w siedzenie. Pierwszy odpowiedział mu Nando, jakimś nieznanym bełkotem.
   — Przyznał mi rację — stwierdził, jakoś wielce zadowolony.
   — Nie bardzo wiem co mam robić... — wyznałem szczerze — Ty też przecież mnie nie lubisz.
   Chwila ciszy. Dlaczego ja właściwie zacząłem ten temat? Przecież nie miałem z nim o tym rozmawiać, a jednak sytuacja z hotelu strasznie leżała mi na sercu, bo znał tylko jej wersję.
   — Dlaczego tak myślisz?
   — Nawet nie chodzi tylko o ciebie. Od sytuacji w hotelu, wszyscy traktujecie mnie tak, jakby mnie nie było.
   Minho westchnął, jednak nie powiedział ani słowa. Dało mi to do zrozumienia, że akurat ma gdzieś, jak kto mnie traktuje. Krótko mówiąc, milczeniem potwierdził moją tezę.
   — Jesteśmy — odezwał się kilka chwil później.
   Zaparkował przed jakimś domem zwanym bliźniakiem. Nie za bardzo wiedziałem, czy mam wysiąść, czy zwyczajnie poczekać tutaj na niego aż wróci. Nie miałem odwagi zapytać.
   Minho wyszedł, po czym zaczął odpinać Nando, aby wziąć go na ręce? Doskonale słyszałem zabawne ~ i co się tak gapisz? ~ a Nando tylko się uśmiechał.
   — Nie chcę ciebie nim obarczać. Mogę sam się nim zająć — dałem mu do informacji.
   — Jakbym nie chciał, to bym tego nie robił.
   To brzmiało dziwnie, ale pozwoliłem mu się nim zająć, skoro chciał. Poszedłem za nim. Widziałem jak Nando ślini mu koszulkę, żeby pewnie oznaczyć swój teren. To było trochę zabawne, więc uśmiechnęłem się. Był taki beztroski!
   Jak się okazało połowę jednego bliźniaka zamieszkiwał Minho, tego zdążyłem się domyśleć. Szczerze, to myślałem, że mieszka z Sohee i rodzicami, jednak tak nie było.
   — Zamieszkuję piętro tej połowy, bo jest podzielony jeszcze na pół. Na dole mieszka całkiem miłe starsze państwo. Nie chciałbym sam zamieszkiwać takiej wielkiej chaty, więc wynajmuje i kredyt prościej się spłaca.
   Wow, zatkało mnie. Dosłownie, ale dlaczego on mi to mówił? Wpuścił mnie pierwszego, gdy otworzył drzwi. Mały korytarzyk prowadził do kilku różnych pomieszczeń. Zdjąłem buty, po czym przejąłem od niego małego, który od razu był niezadowolony.
   Kurde, co ty zapominasz kto jest twoim ojcem?
   Powiedział, że na prawo jest salon, więc tam się udałem. Pomieszczenie nie było duże, jednak co mu więcej było potrzeba? Kanapa, telewizor, stół i krzesła. Ciemne zasłony przy oknie i jakaś roślina. Typowy facetowy wystrój.
   — Dlaczego Gulmi z tobą nie mieszka? — spytałem puszczając Nando na zwiady.
   Maluch rozglądał się, zapewnie szukając czegoś do zabawy.
   — Bo ona nie chce.
   Jak to nie chce? To dziwne.
   — Twierdzi, że jest za młoda, że jest jeszcze czas. Nie chcę wywierać na niej presji i jej do tego zmuszać.
   Postawił na stole szklankę i sok. Gościnny. Usiadł na kanapie włączając losowy program.
   — Nie miałeś po coś tu przyjechać? — spytałem siadając na fotelu, mając oko na dziecko.
   Jego odpowiedź była kolejną niewiadomą. Stwierdził, że chciał po prostu stamtąd wyjść, kiedy nikt mu nie zabraniał.
   — No i chciałeś pogadać — dodał po chwili zawieszając na mnie wzrok.
   To paliło. Momentalnie czułem, jak moja twarz robi się czerwona. Robił to specjalnie? Przecież już dzięki Soyeon i tak wiedział, że jestem gejem. Wzruszyłem ramionami, bo już nie wiedziałem o czym mam mówić. Było mi ciężko.
   — Wracając do tematu hotelu, to Gulmi przyznała mi, że jej nie popchnąłeś — wyznał gapiąc się w telewizor, jakby się nic się stało.
   — To już i tak nie ważne, czy to zrobiłem, czy nie.
   — A jaka jest twoja wersja wydarzeń?
   — Moja wersja nikogo nie interesowała.
   — No mów — ponaglał, po czym wstał i z nikąd wyczarował Nando duże klocki.
   Małemu oczy zaświeciły się, jakby dostał hajs. Minho narobił dużo hałasu wysypując zabawki z pudła. Nando był trochę za mały na klocki, ale były dość duże. Wszystko było w porządku dopóki nie zacznie nimi bić siebie w głowę, a gospodarz? Usiadł sobie na podłodze obok klocków obserwując.
   — Po co mam mówić? — stwierdziłem — Jest mi ciężko, a wycieczka miała być odpoczynkiem. Nie zmieniało to faktu, że i tak siedziałem jak na szpilkach myśląc, czy mały nie płacze. Jeden ze znajomych Gulmi zaprosił mnie do grona. Poszedłem, bo rzadko mam okazję gdzieś wyjść, co pewnie wiesz. Cokolwiek powiedziałem, Gulmi robiła mi przykrość i to przy obcych, że będę gadać o pieluchach, że mam nie polewać, bo "znowu przeleję", więc zapytaj jej się, co to była za sugestia. Brakowało mi kontaktu z innymi ludźmi, a wy macie to na co dzień. Co dla was jest codziennością, dla mnie jest nieosiągalne, a ona jeszcze na każdym kroku mi wbijała nóż w plecy. Jeszcze ten tekst, że ją popchnąłem, to było poniżej pasa. Trzeba również stwierdzić to, że to tylko część, bo pouczała mnie, jak powinienem zachowywać się co do matki Nando.
   Chyba powiedziałem za dużo, bo Minho gapił się na mnie jak na debila. Nawet nie zwrócił uwagi, że Nando pcha mu się na kolana, aby zdobyć trochę uwagi.
   — Mogłeś porozmawiać o tym z Dohwanem — stwierdził po chwili — Wyjaśnić, czy coś?
   — To ja zawsze będę na tym drugim miejscu. Bliską rodziną taty jest Gulmi, ja jestem ten mniej ważny sort. Wcześniej nawet nie wiedziałeś, że istnieje ktoś taki jak ja.
   Był ślepy skoro tego nie widział. Przytaknął przyznając mi rację, ale chyba tylko co do kwestii istnienia.
   — Gdyby Dohwan miał ciebie gdzieś, to by nie pozwolił ci zamieszkać u siebie.
   Wzruszyłem ramionami. Nando był iście zainteresowany tym, jak Minho łączy ze sobą klocki i rozdziela. To było dla niego jak magia. Przynajmniej potrafił być mega grzeczny i interesował się czymkolwiek.
   — Kto wie? Może w ten sposób chce siebie usprawiedliwić, że nigdy go nie było, za to Soyeon najchętniej wywaliłaby mnie od razu.
   — Raczej przeleciała niż wywaliła.
   Niemal wyplułem sok, który przed chwilą nalałem sobie do szklanki. Ledwo połknąłem płyn kaszląc. Czy on serio to powiedział?!
   — Co?
   — A ty myślisz, że po co przylazła w czymś takim?
   — Mści się, bo jestem gejem.
   Chwila ciszy. Zbyt długa chwila ciszy.
   — Jesteś gejem? — spytał.
   Ja pierdolę! Wychodzi na to, że on wcale wtedy niczego nie słyszał, chociaż byłem tego pewny!

Płacze, za tak późny rozdział.
  

Facet mojej siostry / 2minOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz