𝒫𝑜𝒸𝓏𝒶̨𝓉𝑒𝓀

466 19 7
                                    

Pierwszy rok w Hogwarcie to zawsze coś emocjonującego, jednak dla córki profesora nie jest to, aż tak ekscytujące, jak dla tych którzy pierwszy raz zawitają w tym cudownym miejscu.  Od małego wraz z ojcem jeździłam na jakiś czas do tej szkoły, choć większość czasu spędzałam w rezydencji Malfoyów, dlatego też zaprzyjaźniłam się z Draco. Na dworze tej rodziny czułam się naprawdę dobrze, Narcyza zastępowała mi matkę, zawsze traktowała mnie na równi ze swoim synem. Przebywając tam zaprzyjaźniłam się z ich sługą, Zgredek był naprawdę kochany, rozmawialiśmy zazwyczaj w nocy lub nad ranem, ponieważ nie można mu było rozmawiać z gośćmi, uważałam, że ta zasada wymyślona przez pana domu jest niedorzeczna, a sposób w jaki traktuje skrzata niedopuszczalny, zwłaszcza, że był on tak bardzo oddany właścicielom.

Przyszedł dzień wyjazdu do Hogwartu, na pociąg odprowadziła nas Narcyza, czule się z nami pożegnała i wsiedliśmy do pociągu, zajęliśmy z Draco i jego tępymi kolegami wolny przedział, nie lubiłam tych dwóch przygłupów, ale z blondynem rozmawiało mi się naprawdę przyjemnie, oboje lubiliśmy czytać te same książki, kochaliśmy grać w quidditcha i zawsze mieliśmy tematy do rozmowy choć często posiadaliśmy odmienne zdanie. Droga mijała spokojnie, Malfoy opuścił mnie na chwilę więc postanowiłam poćwiczyć kilka prostych zaklęć które pokazał mi mój ojciec, przeszkodził mi jednak huk otwierających się drzwi w których dostrzegłam dziewczynę o karmelowej skórze i gęstych niepoukładanych włosach - Hej, nie widziałaś może ropuchy? Mój kolega swoją zgubił i... - nie dokończyła bo wrócili chłopcy i popchnęli ją - Draco tak nie można! - krzyknęłam na przyjaciela, a chłodne spojrzenie jego stalowych oczu przeszyło mnie - nie zachowuj się jak moja matka, zasłużyła sobie.- wszedł do przedziału, a ja pomogłam wstać swojej rówieśniczce i przeprosiłam ją, po czym wróciłam na swoje siedzenie. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, jednak zaczął się temat domów - Ja z pewnością będę w Slytherinie, ciebie raczej przydzielą do Ravenclaw, w końcu jesteś inteligentna i lubisz czytać. -miał trochę racji, ale nie widziałam się tam - wiesz dużo o tym myślałam, może Gryffindor? - Że co!? Żartujesz sobie Vivian!? - spojrzał na mnie, jakby oburzony tym co przed chwilą usłyszał - Do Gryffindoru trafiają w większości szlamy i zdrajcy krwi, ale i tak to lepsze niż Hufflepuff, bo to już naprawdę wstyd. - powiedział i resztę drogi rozmawialiśmy o mniej istotnych tematach.

Dojechaliśmy na miejsce, a przed pociągiem zauważyłam dobrze znanego mi brodatego półolbrzyma - Hagrid! - podbiegłam do mężczyzny - Cholibka Vivian to ty już zaczynasz naukę w Hogwarcie? Jeszcze niedawno byłaś nie większa od arbuza! - zachichotałam cicho i podążyłam za gajowym mieszając się z tłumem. W zamku przywitała nas elegancka kobieta, profesor McGonagall, odkąd ją poznałam podziwiałam jej wyjątkowy charakter,  stanowcza, poukładana i z silną osobowością. Zaprowadziła nas do wielkiej sali, a dyrektor rozpoczął  przemowę, moją uwagę przykuł chłopak o czarnych, roztrzepanych włosach i błyszczących, zielonych oczach, wydawało mi się jakbym już gdzieś je widziała.

Zaczęła się ceremonia przydziału, tiara odśpiewała swoją pieśń i po kolei  byliśmy wyczytywani by w końcu dowiedzieć się do jakiego domu trafimy. Czarnowłosy okularnik, który mnie zainteresował, czyli jak się okazało słynny Harry Potter, przydzielony został do Gryffindoru, podobnie jak  dziewczyna którą poznałam w pociągu, Malfoy trafił do Slytherinu tak jak tego oczekiwał. Przyszedł mój czas - Snape Vivian - moje ciało drżało i ledwo byłam w stanie dojść do stołka, usiadłam i zobaczyłam, że wzrok większości uczniów zwrócony jest w moim kierunku, nałożono mi na głowę tiarę i się zaczęło - Inteligentna i odważna, ale wrażliwa i o wielkim sercu, oczytana, wiecznie mająca swoje zdanie, jednak lojalna, przedkłada życie i dobro bliskich ponad własne pragnienia, gdzieby cię tu przydzielić... niech będzie HUFFLEPUFF!!! - szybko podniosłam się z miejsca i chcąc uniknąć wzroku Draco, który uważał, przynależność do domu borsuka jako wstyd, pobiegłam do stolika Puchonów.

Zajęłam miejsce u boku przystojnego bruneta, ewidentnie był o kilka lat starszy, mimo, że często bywałam w Hogwarcie to nigdy nie było mi dane poznać żadnego ucznia, ale on wydał się całkiem miły - Hej jestem Cedrik, Cedrik Diggory - przedstawił się - Ja jestem Vivian Snape, miło mi cię poznać - obdarzyłam chłopaka ciepłym uśmiechem, choć dalej trzęsły mi się ręce - Mi ciebie również - oddał uśmiech - Ale spokojnie nie stresuj się - powiedział przytrzymując delikatnie jedną z moich dłoni - jak chcesz to mogę cię wprowadzić, jestem na czwartym roku i trochę o szkole wiem, mogę ci też dać swoje stare notatki jeśli chcesz - jego propozycja była naprawdę miła - z chęcią, pewnie przyda mi się czyjaś pomoc - przez resztę kolacji  rozmawiałam z nim o opiece nad zwierzętami, nauczycielach uczących w Hogwarcie, quidditchu i zielarstwie.

Kolacja dobiegła końca, ale za nim w raz z innymi uczniami ruszyłam do dormitoriów, podszedł do mnie mój ojciec - Witaj Vivian - odwróciłam się i nie wiele myśląc rzuciłam mu na szyję, zapominając o tym, że jest nauczycielem i nie powinnam tego zrobić, ale ku mojemu zaskoczeniu odwzajemnił uścisk - przyjdź do mnie jak rozpakujesz najważniejsze rzeczy - pokiwałam głową zgadzając się - Panie Diggory - Cedrik spojrzał  na niego z lekkim przerażeniem w spojrzeniu -Słucham profesorze - Odprowadź ją później do mojego gabinetu - Tak jest profesorze - chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę oddalającego się tłumu Puchonów. Szliśmy na samym końcu i spokojnie rozmawialiśmy, chcąc trochę lepiej się poznać - więc jesteś córką Snape'a? - Adoptowaną, ale tak jestem - zatrzymał się na chwilę - Nie idziemy dalej? - Wydajesz się być zupełnie inna niż on, wiesz jest jednym z najbardziej znienawidzonych nauczycieli i to może odbić się na tobie, a szkoda bo jesteś naprawdę w porządku - rozczulił mnie tym, bo nie spodziewałam się tego, że ktoś mógłby powiedzieć mi tak miłą rzecz  - Oh Ced, nie muszę być uwielbiana przez wszystkich, wystarczy mi kilka bliskich osób, poza tym, jeśli ktoś ocenia mnie przez pryzmat mojej rodziny, to nie jest wart mojej uwagi.- chłopak uśmiechnął się i ruszyliśmy dalej.

Dotarliśmy do pokoju wspólnego Hufflepuff, był piękny, przestronny i klimatyczny, po chwili pokierowałam się do dormitorium, zajęłam łóżko pod oknem z którego widok był przepiękny, błonia rozciągały się po całości, co prawda zbliżała się jesień i drzewa powoli gubiły liście, ale nie było to w stanie skraść uroku tego miejsca. Rozpakowałam książki, kosmetyki i przebrałam się w jasne przetarte jeansy i dużą, żółtą bluzę. Postanowiłam obmyć twarz, spojrzałam w lustro i zobaczyłam, że moje orzechowe tęczówki lekko się rozjaśniły, ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, bo często zdarzało się to przy dużych emocjach, na koniec rozpuściłam swoje gęste kasztanowe włosy i kilka minut później byłam już gotowa, żeby pójść na spotkanie z tatą.

Wyszłam na korytarz, gdzie czekał na mnie Cedrik - Idziemy? - zapytał - Jasne chodź - szliśmy powoli i w ciszy, ale nie była krępująca raczej kojąca, gdy dotarliśmy do celu pocałowałam chłopaka w policzek  - dobrej nocy - powiedziałam i weszłam do gabinetu. Był mroczny, ale lubiłam tam przebywać, to miejsce miało swój klimat. Już po chwili dostrzegłam mężczyznę o kruczo-czarnych włosach - Hej tato, chciałeś o czymś porozmawiać? - wskazał na biurko sugerując bym usiadła - Odpowiada ci twój dom ? - Hufflepuff jest w porządku, ale nie czuję się w nim dobrze, mam wrażenie, że tam nie pasuję...- opuściłam wzrok i nagle poczułam jak ojciec mnie obejmuje - Na pewno pasujesz. Mam nadzieję, że w szkole będziesz się dobrze czuła, Draco na pewno ci pomoże - Nie wiem czy teraz nie będzie wstydził się gdziekolwiek ze mną pokazywać - z moich oczu zaczęły spływać łzy - A dlaczego miałby się ciebie wstydzić? - W pociągu mówił, że bycie Puchonem to wstyd... - Oh Vivian - łagodnie przetarł mój mokry policzek - Każdy dom ma dobre strony, a dzięki tobie Hufflepuff z pewnością wiele zyska. Co do Dracona, osobiście dopilnuję by zachowywał się jak na młodzieńca z jego statusem społecznym przystało. - delikatnie się uśmiechnęłam, z pozoru zimny człowiek, był naprawdę wspaniałym ojcem, ale wiedziałam o tym tylko ja. Po rozmowie odprowadził mnie do dormitorium, pożegnałam go i starając się nikogo nie obudzić przemknęłam przez pokój do swojego łóżka.

Pierwszej nocy nie mogłam zasnąć, moje myśli wciąż krążyły wokół Malfoya, bałam się utraty przyjaciela i tego jak odnajdę się w tym wszystkim, nie chciałam całą noc leżeć bezczynnie, więc usiadłam na oknie i w blasku księżyca zabrałam się za czytanie jednego z podręczników dla zabicia czasu. Mimo ogromnego przytłoczenia całą sytuacją postanowiłam zająć się czymś pożytecznym i dać zdarzeniom rozwijać się we własnym tempie, a kto wie może wszystko szybko się ułoży?

𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz