Rozdział 4

1.6K 92 84
                                    

Hejka! Jest sobota i jest obiecany rozdział! Jeśli spodoba ci się zostaw po sobie jakiś ślad ;)
Miłego czytania <3
_________________________________________

Od czasu ostatniego, nietypowego incydentu z Draco, Harry uważnie obserwował blondyna. Nie miał wątpliwości co do tego, że Ślizgon schudł i zmizerniał. Blondyn nie rozmawiał z nikim, siedział sam, izolował się. Po prostu znikał w oczach, co z każdym upływającym dniem coraz bardziej martwiło Wybrańca. W końcu brunet coraz mniej widywał Malfoya. Zaczęło się od tego, że Ślizgon coraz rzadziej przychodził na posiłki. Zjawiał się w Wielkiej Sali raz dziennie, ale i tak nie jadł prawie nic.

W pewien poniedziałek Harry w ogóle nie zobaczył blondyna na żadnym posiłku. Przecież on musi jeść, bo inaczej się zagłodzi — myślał gorączkowo Złoty Chłopiec.

Mijały kolejne dni i w sobotę zielonooki dalej nie widział, żeby Draco jadł, postanowił, że nie może dłużej bagatelizować tej sprawy. Ewidentnie dzieje się z nim coś niedobrego, a jego obawy nasiliła niespodziewana rozmowa.

— Potter! — krzyknął Zabini, wychodzący z jakiejś starej klasy, gdy Harry szedł jednym z korytarzy prowadzącym do lochów.

— Cześć, Blaise.

— Musimy pogadać i to chyba poważnie.

— Nie teraz, spieszę się, idę porozmawiać z Draco — powiedział szybko Wybraniec.

— Naprawdę? Dziwny zbieg okoliczności, właśnie o tym zamierzałem z tobą pomówić. Dobrze, że sam postanowiłeś coś w tej sprawie zrobić, bo wydaje się naprawdę poważna.

— Zauważyłem, że dzieje się z nim coś niedobrego. Nie powiedział ci nic? — zapytał lekko zaskoczony Harry.

— Ostatnio to widuję go tylko na lekcjach. W ogóle ze mną nie gada. Z nikim nie rozmawia, siedzi cały czas sam. Próbowałem się z nim spotkać, ale unika mnie. Nigdy się tak nie zachowywał. Jest dużo gorzej niż w trakcie SUMów — odparł Ślizgon.

— Też to zauważyłem, dlatego postanowiłem, że nie będę stać bezczynie. Martwię się o niego... — rzekł Potter.

— Myślałem, że wolałbyś oddać się Voldemortowi, niż z nim być...

— Kłamałem, okay? To było głupie, wiem, że go wtedy zraniłem. Zachowałem się jak ostatni kretyn.

— Dobrze, że w końcu poszedłeś po rozum do głowy, bo inaczej ja bym musiał pomóc ci siłą. Hasło do drzwi to zaczarowany las.

— Dzięki. Do zobaczenia, Zabini — pożegnał się Gryfon i szybko ruszył do lochów. Teraz zaczął się naprawdę bać. Dlaczego nie zareagowałem szybciej?! Przecież sam incydent z paczką powinien być wystarczającym powodem, żeby z nim porozmawiać! — myślał gorączkowo brunet. Gdy w końcu dotarł do pokoju wspólnego Ślizgonów od razu został obrzucony nieprzyjemnymi, wrednymi i pogardliwymi spojrzeniami, ale nie zważał na to. Teraz liczył się tylko Draco. Szybko odnalazł drzwi do odpowiedniego dormitorium. Zapukał w nie kilka razy, ale nie dostał żadnej odpowiedzi, więc nie myśląc zbyt wiele, po prostu wszedł do środka. To, co tam zobaczył, utwierdziło go w przekonaniu, że z Malfoyem dzieje się coś bardzo niedobrego.

Pokój zawsze poukładanego, schludnego Ślizgona w ogóle nie przypominał czyjejś sypialni, a raczej pole bitewne. Wszystkie książki, pergaminy i inne artykuły szkolne walały się po podłodze. Biurko było zapełnione jakimiś papierami i dziwnymi przedmiotami. Cała zawartość szafy blondyna leżała na fotelach. Łóżko niepościelone, poduszki były rzucone na kamienną posadzkę.

Coś ich do siebie ciągnie |DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz