Maya
Wpadam do wody i zachłystuję się, wymachując bez sensu rękami i nogami.
Byłoby, kurwa, prościej, gdybym umiała pływać!
Staram się utrzymać głowę nad powierzchnią, ale nie wychodzi mi to najlepiej. Moje ciało szamocze się w panice, a jedyny efekt tej chaotycznej walki jest taki, że połykam coraz więcej słonej wody. Gdy po raz kolejny zaczynam niekontrolowanie się zanurzać, czyjeś ramię oplata mnie w pasie i pociąga w górę.
Biorę głęboki wdech.
- Złap się mnie! - Renzo przyciska mnie do siebie jedną ręką, drugą starając się utrzymać nas na powierzchni.
Nie musi powtarzać dwa razy. Owijam dłonie wokół jego szyi, starając się opanować panikę i nie zacząć go dusić.
Podpływamy w stronę drabinki prowadzącej na szczyt tego przeklętego muru, z którego tak widowiskowo się zwaliłam.
- Dasz radę? - pyta Bonetti, wskazując podbródkiem w górę.
Niepewnie kiwam głową. Wyciągam dłoń i zaciskam ją mocno na metalowym, pokrytym rdzą i solą, szczeblu. Cała się trzęsę, ale muszę jakoś pokonać ten niewielki dystans dzielący mnie od starego, dobrego lądu. Odrywam się od Renza i powoli zaczynam wspinać.
Idzie moim śladem dopiero, gdy jestem już na górze, siedząc na betonowym podwyższeniu i ciężko dysząc.
Z westchnieniem przysiada obok. Odgarnia palcami mokre kosmyki, które opadły mu na czoło, po czym przesuwa dłonią po twarzy.
- Ostrzegałem, żebyś zeszła z tego pieprzonego...
- Przepraszam – wpadam mu w słowo, wpatrując się w trzęsące się na moich kolanach dłonie. - I dziękuję, że mnie wyciągnąłeś.
Zerkam w jego stronę i widzę, że patrzy na mnie z lekkim zaskoczeniem. Obraz jest nieco zamazany, bo moje soczewki dryfują właśnie na falach. Odwracam się szybko, czując, jak do oczu zaczynają napływać mi łzy. Stres spowodowany upadkiem do wody postanawia chyba znaleźć ujście przez moje kanaliki łzowe. Próbuję powstrzymać falę emocji, ale tama pęka z trzaskiem i zaczynam łkać, cała się przy tym trzęsąc.
Słyszę ciężkie westchnienie Bonetti'ego. Jego ramię otula mnie i przyciąga do jego przemoczonego ciała.
- Już dobrze, Maya. Już dobrze.
Przytulam się do niego tak mocno, jakby od tego zależało moje życie. Wprawdzie nie jesteśmy już w wodzie, ale nadal czuję, że tracę pod sobą grunt.
Wszystko się spierdoliło. Sprawy z Nolanem, pracą, Bonettim... A teraz jeszcze ta cholerna kąpiel. Może byłoby lepiej, gdybym po prostu poszła na dno?
Dopiero po dłuższej chwili trochę się uspokajam. Ocieram palcami twarz, wilgotną od zmieszanych z wodą łez i odrobinę odsuwam się od Renza. Jego ramiona to całkiem miły azyl, ale i tak ma mnie już pewnie za niezrównoważoną histeryczkę.
Wciąż obejmuje mnie w talii, gdy siedzimy obok siebie, ociekając wodą.
Pociągam nosem, czując się trochę głupio przez ten wybuch emocji. Przez chwilę panuje krępująca cisza, którą przerywa, w końcu, mój szef.
- Dlaczego wyłączyłaś telefon?
- Nie wyłączyłam. Ktoś mi go ukradł.
Głośno wypuszcza powietrze.
- Mogłaś powiedzieć, że chcesz pozwiedzać. Poszedłbym z tobą i nic złego by się nie stało.
O, tak. Wydawał się pan duszą towarzystwa, panie Bonetti. Już lepiej bawiłabym się na spacerze z trupem.

CZYTASZ
Asystentka (WYDANA)
RomanceCzy wizyta w księgarni może odmienić całe życie? Maya Sanders nigdy nie przypuszczałaby, że zwykła wyprawa po pikantny romans dla dorosłych może się zmienić w krępującą sytuację. A wszystko za sprawą pewnego przystojniaka, który postanowił ją zaczep...