Jedno co mogłem stwierdzić, że Harry był bardzo mocno przewrażliwiony na punkcie tego ile i co jadłem, ile i czy dobrze spałem, a przede wszystkim - czy połykałem wszystkie leki, które pani doktor mi zapisała. Wiedziałem, że w ostatnich miesiącach (a nawet i dłużej) zaniedbałem się i to nie było fajne, jak określił to Hazz. Liam i Niall nie byli lepsi. Oni też na każdym kroku obserwowali czy stosuje zalecenia lekarza.
Mogłem, klnąc, wyzywać ich, ale oni i tak robili to, co robili.
Odkąd Harry się wprowadził, minęły już parę dni i mogłem jedynie powiedzieć, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. W pierwszych dniach było krępująco. Nie wiedział, gdzie miał spać, a ja nie chciałem na niego naciskać. Zajął pokój naprzeciwko naszej sypialni, a ja wróciłem do niej. Dzieci też miały osobne pokoje, a Harry karcił mnie za każdym razem, kiedy coś im kupowałem. To były moje dzieci i chciałem, więc mogłem.
— Louis! Chodź, mu pomóż! Trzeba talerze rozłożyć!
Przewróciłem oczami, ale wstałem z kanapy. Dzisiaj miała przyjechać moja mama na czele z rodzeństwem z Lottie, która wróciła ostatnio... Nawet nie pamiętałem nazwy.
— Które talerze? Te białe czy te czarne?
— A do których dosięgniesz?
— Aha! Bardzo śmieszne! Zaraz będziesz sobie sam to robić — powiedziałem i prychnąłem pod nosem. Harry zaśmiał się i wskazał na blat. — Nie mogłeś tak od razu?!
— Sprawdzałem, czy dobrze się czujesz. Jeżeli walisz tymi swoimi odzywkami, to znaczy, że jest wszystko w porządku.
— Obrażam się!
Podszedłem do naczyń i chwyciłem je. Spojrzałem jeszcze na bruneta i przewróciłem oczami.
— Nie umiesz się bawić! — Krzyknął za mną, kiedy wyszedłem. — Nie dostaniesz deseru!
— Dobra! Tylko na czas deseru się nie będę obrażać.
— Ale jesteś maruda!
— Nie prawda!? Sam żartujesz z mojego wzrostu. To nie jest fajne! Ty jesteś wielkoludem! A poza tym, duże osły same porosły. Ha! Wygrałem.
Usłyszałem jego śmiech i znowu przewróciłem oczami. Harry był czasami niemożliwy.
— Kogo próbujesz oszukać, Louis?
Prychnąłem i rozłożyłem do końca talerze. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Harry wyszedł z kuchni i wytarł ręce w fartuszek.
— Ja pójdę, a ty idź po sztućce.
Kiwnąłem głową, więc wróciłem do pomieszczenia. Słyszałem głośne rozmowy i naprawdę bałem się tej rozmowy. Moja mama była częstym gościem przez te trzy lata. Wszedłem do salonu połączonego z jadalnią. Moje siostry przytulały właśnie Harry'ego. Starałem się nie patrzeć na moją rodzicielkę ani na Lottie. Wystarczyło mi to, że czułem ich wzrok na sobie.
— Byłam zaskoczona, kiedy Louis do mnie zadzwonił i zaprosił na obiad — powiedziała w pewnym momencie i spojrzała na mnie, a potem na Styles'a. — A gdzie moje wnuki?
Spojrzałem na Harry'ego, który uśmiechnął się delikatnie.
— Niall ich wziął. Powinni być za niedługo.
Spojrzałem na wszystkich i widząc ich wzrok, najbardziej chodziło o starsze rodzeństwo, bo bliźniaków już nie widziałem, uciekłem z powrotem do kuchni i naszykowałem szklanki.
— Mogę wiedzieć, co tutaj się wyprawia?
Spojrzałem na mamę, a potem westchnąłem.
— Próbujemy odbudować z Harry'm naszą relację dla dobra dzieci. Mnie... Mnie się to podoba, bo wiem, że mam go z powrotem. Nie tak, jakbym chciał, ale mam. To mi pasuje, dobra? Nie musisz mi mówić, że potem jak mu się odwidzi, to wszystko ponownie będę cierpieć. Uszanuję jego decyzję. Na razie chcę łapać wszystko, co mi daje.
— Och, skarbie.
Przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła. Poczułem, jak głaszcze mnie po plecach. Chciało mi się płakać. Naprawdę.
— Nie możesz myśleć o wszystkim jak o najgorszym. Zobaczysz, że będzie wszystko dobrze. Tym razem się uda. Masz nadal ten pierścionek?
— Mam, ale co to ma do rzeczy?
— Wybadaj teren, skarbie, a potem porozmawiajcie bardziej szczerze, poważniej. A potem... Hm, zobaczysz. Uklęknij, powiedz mu, jak bardzo go kochasz, a potem daj mu ten pierścionek. Specjalnie zwiozłeś go z Los Angeles. Nie może się zmarnować, zbyt duże pieniądze na niego poszły.
— Możliwe, że masz rację. Nie wiem, mamo. Boję się tego.
— Nie ma czego. Wszystko musi iść w swoim tempie. Nie możesz niczego przyspieszać, zwalniać. Niech idzie swoim krokiem. Nawet jeżeli miałoby być to iść tip-topami, a ty brać ślub po czterdziestce.
Zaśmiałem się i odsunąłem się od niej. Uśmiechnęła się szeroko.
— Pocieszające słowa, mamo.
— Mówię tylko prawdę! A teraz, daj te szklanki. Pomogę ci, Harry niedługo tutaj przyjdzie — powiedziała i potarła moje ramiona. Posłałem jej delikatny uśmiech. — Będzie dobrze. Uwierz mi. Zrobię wszystko, abyś miał swoją rodzinę z powrotem.
Chciałem coś powiedzieć, ale w tym samym czasie wszedł Harry do kuchni.
— Za chwilę wyciągam zapiekankę z piekarnika. Wyślesz dzieci do mycia rąk? Horan już odstawił bliźniaki, a sam zwinął się do Payne. Mają dzisiaj wizytę w urzędzie i będą ustalać datę ślubu.
— Okay. Pójdę im powiedzieć. A ty mamo, weźmiesz szklanki?
Kiwnęła głową, a ja podziękowałem. Ruszyłem w stronę salonu, gdzie spotkałem wszystkich. Przywitałem się ze swoimi dziećmi i kazałem iść myć wszystkim ręce. Sam usiadłem przy stole i spojrzałem na to wszystko.
A co jeśli miałem rację? Co jeśli - Harry zrezygnuje z tego po pewnym czasie, bo będzie chciał ułożyć sobie życie?
Przełknąłem ciężko ślinę i starałem się uspokoić. Moje serce na samą tą myśl, zabiło niebezpiecznie szybko. Wziąłem głęboki wdech i wstałem. Pognałem szybko schodami do góry, do sypialni. Odszukałem jedno opakowanie tabletek, które przepisała mi pani doktor. Działały rewelacyjnie, a ja nie byłem zdenerwowany ani nie panikowałem. Szybko wycisnąłem jedną i połknąłem ją bez wody. Podskoczyłem w miejscu na pukanie do drzwi. Schowałem szybko tabletki do szuflady i odwróciłem się, kiedy Harry wszedł do środka.
— Obiad jest gotowy. Idziesz jeść?
— Tak! Ja... Tak, już idę.
Posłał mi uśmiech i poczekał, aż wyjdę razem z nim. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
— Nie chciałeś uniknąć posiłku, prawda?
— Nie! Z ręką na sercu, przyszedłem do pokoju po... Po telefon! Szukałem go.
— Przecież leżał w salonie, na stoliku — powiedział.
— Na serio? Zapomniałem! Dobrze, że cię tutaj mam! Zginąłbym bez ciebie!
Miałem ochotę zacząć się śmiać ze swojej głupoty. Na razie - musiałem się uspokoić. Harry i tak wiedział, że kłamałem, ale wolałem zapewnić siebie tym kłamstwem.
Obiad i tak minął w trochę napiętej atmosferze. Lottie cały czas patrzyła na Harry'ego, jakby coś jej zrobił, mama starała się rozładować tę niezręczność, reszta mojego rodzeństwa zajadała, a moje dzieci starały się jeść uważnie, aby się nie pobrudzić. Ja patrzyłem się przed większość czasu w talerz. Harry wyglądał, jakby miał uciec gdzie pieprz rośnie i nigdy nie wrócić.
W końcu - westchnąłem. Podniosłem głowę i spojrzałem na Lottie.
— O co ci chodzi? Patrzysz się na niego, jakby zepsuł ci najdroższy aparat.
— Po prostu myślę, jakim trzeba było być debilem, aby zostawić mojego brata i uciec jak tchórz.
Rozszerzyłem oczy i o mało co się nie zakrztusiłem powietrzem.
— Co? Dobrze się czujesz?
— Daj spokój, Lou! Przez trzy lata trzymałam buzię na kłódkę! Teraz mogę powiedzieć, to co myślę. Dziękuję za danie mi szansy, pracy i tego, co zdążyłam wyrobić, ale nie znoszę, kiedy ktoś z mojej rodziny cierpi. Jesteś egoistycznym dupkiem, który myślał o sobie.
— Co? — Zapytał Harry i odłożył widelec. — Ja? Dlaczego... Och. No tak. To w końcu ja nawiałem, gdzie pieprz rośnie, prawda? Jakoś wcześniej ci nie przeszkadzało to i owo. Rozmawiałaś ze mną normalnie. A teraz co? Trybik ci się poprzestawiały w tej blond główce? Zadzwonić po lekarza czy może bardziej po fryzjera?
— Dupek! Waż słowa.
— Bo co? Lottie, słońce. Tylko dzięki mnie jesteś w tym miejscu, gdzie jesteś. Jednym zdanie mogę cię zniszczyć. Obwiniasz mnie o coś. Okay - ja uciekłem, nie zaczekałem na wyjaśnienia. Nie wiesz, dokładnie co się działo z Louis'em, ze mną i jak bardzo żałuję tej decyzji. Nie wiesz nic. A próbujesz mnie oceniać. Jakim prawem?
— Normalnym! Sprawiłeś, że mój brat...
— Wiem! Czuję się z tym koszmarnie!
Harry stał, więc Lottie też to zrobiła. Mierzyli się wzrokiem.
— Rzucam tę robotę!
— Znakomicie! Oczekuję do jutra wpłaty za zerwanie umowy! Nie czekam ani dnia dłużej! Każdy dzień, kwota idzie w górę! — powiedział i zmrużył oczy. Widziałem, jak Lottie się zmieszała. — Nie chcę potem cię widzieć. Nie przyjmę cię z powrotem. Cały sprzęt i wszystko, co udostępniałem ci do pracy - też chcę z powrotem. Dziękuję za ten miły obiad.
Styles odszedł od stołu, a ja spojrzałem na mamę. Ona też była zdziwiona tą kłótnią. Bardzo zdziwiona.
CZYTASZ
Love Again → larry ✔
Fiksi PenggemarPo przegranej, Louis odpuścił. Pogodził się. Jednak, kiedy odzyskał siły chciał ponownie zawalczyć o rodzinę, o ponowną miłość. Chciał Harry'ego. Kochał go i nie wyobrażał sobie życia bez niego. Jednak Harry... To był ciężki orzech do zgryzienia. "I...