Rozdział 10

512 17 5
                                    


Pov. Boruto

Dzisiaj Konohamaru zamierza zabrać Saradę od Unda. Czyli muszę wytrzymać jeszcze kilka dni, dwa góra trzy. Możecie mi nie wierzyć, ale tęsknie za tą małą. Brakuje mi jej. Wczoraj byłem u mamy czarnowłosej, jej mama się o nią strasznie martwi. 

***

Dobra, aktualnie jadę z Shikadaiem i resztą mojej paczki odbić Saradę. Jedziemy na trzy auta, mój mustang, Suv Inojina i Jeep Shikadaia. Mamy dość długą drogę do naszego celu, dlatego wyruszyliśmy koło 6. Normalnie byśmy tą akcję przeprowadzali w nocy, ale rzadko kiedy Konohamaru jest w domu rano. Ta operacja musi być szybka, napiszę do niej żeby spakowała kilka swoich rzeczy, potem każemy jej wyjść do ogrodu. Shikadai będzie mnie osłaniał, a Inojin będzie szedł  przede mną. To musi się udać, my wcale nie chcemy używać broni, jednak jeśli będzie taka konieczność to zrobimy to.

Jesteśmy już pod domem tego psychopaty, czekamy aktualnie na Saradę.

- Boruto- Inojin mnie szturchnął w ramię.

- Co?

- Gdzie ona jest? Zaraz przyjedzie Konohamaru i nici z naszej akcji.

- Nie sraj się. Patrz już idzie.

Była ubrana w czarne dresy, tego samego koloru bluzę i białą bluzkę na ramiączkach. Włosy miała spięte w koka. Szła prosto do nas dopóki ktoś jej nie zawołał.

- Sarada!- krzyknął jakiś facet. Czy to był Undo?

- Co?- odkrzyknęła dziewczyna.

- Gdzie się wybierasz?

- Nigdzie, idę do ogrodu. Nie wolno mi?

- Powinnaś mi o tym powiedzieć.

- Możesz już iść. Nie potrzebuję niańki.- sarknęła.

- Wyganiasz mnie?- podszedł bliżej niej. O nie spierdalaj od niej.

Załadowałem pistolet i już miałem strzelać, ale Inojin mnie powstrzymał. Odeszli od nas kawałek i już ich nie słyszeliśmy. Po około 10 minutach znów usłyszeliśmy szelest trawy.

- Chłopaki?- cichy szept zawołał nas.

- Sarada?- spytałem i wstałem.

Pierwszy strzał...

Drugi strzał...

Trzeci strzał...

Jedno ciało opadło..

Drugie opadło....

Płacz dziewczyny....

Jęki rannych..

Ciemność...

***

Pov. Sarada

Obudziłam się w czyimś pokoju, to nie był ani mój pokój, ani pokój w domu mojego oprawcy. Pomieszczenie było spowite półmrokiem, słyszałam pojedyncze szepty. Ktoś stał nade mną.

- Chyba się budzi.- usłyszałam obok.

- On też.

- Gdzie ja jestem?- zapytałam.

- Sarada? Boli cię coś?- spytał.... Inojin!

- Inojin?!- w odpowiedzi otrzymałam ciche tak- Skarbie ty moje!!

Przytulił mnie, bolało mnie strasznie żebro i ręka, ale cieszyłam się że go widzę.

- Gdzie Boruto?- Inojin pokazał na łóżko obok. Leżał tam.. Pół przytomny.- Co z nim?

A może powiesz ,,Tak"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz