76. Tak kończą zdrajcy

352 24 5
                                    

Wyszliśmy z domu. Napisałam wiadomość Elenie żeby nie wpuszczała nikogo do domu, a najlepiej byłoby gdyby z niego nie wychodziła.

- Idź do Eleny - spojrzałam na hybrydę.

Przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy. Gdy Niklaus przerwał to, ruszył w odpowiednim kierunku. Wzięłam głęboki wdech. Dzięki temu że jestem istotą nocy po kilku minutach byłam pod domem wiedźmy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Bonnie siedziała na kanapie z Lu, a w tle leciał film, w którym ludzie ubrani byli w stylu lat pięćdziesiątych. Odetchnęłam z ulgą na myśl, że nic im nie jest. Zaskoczona czarownica spojrzała na mnie.

- Coś się stało? - wstała z kanapy.

- Był tu ktoś? - podeszłam do niej.

Spojrzałam na śpiące dziecko w rękach mojej przyjaciółki. I pomyśleć, że gdybym kilka miesięcy temu nie wyrzuciła trucizny nie byłoby nas obu na tym świecie.

- Tak. Jakaś rudowłosa kobieta była tu i powiedziała, że kazałaś zabrać Lu, ale jej nie pozwoliłam - patrzyła na mnie.

- Co?

- Gdybym wiedziała, że kilkoma wiadomościami tak szybko można was ściągnąć, zrobiłabym to już dawo.

Gdy usłyszałam ten znienawidzony przezemnie głos wkurzyłam się. Spojrzałam na Bonnie, a potem na drzwi. Odwróciłam się w stronę z której ją słyszałam. Skąd ona tutaj się wzięła? Przecież była uwięziona w Nowym Orleanie. Ktoś musiał ją uwolnić. Ciekawe kto to zrobił i kiedy? Przeniosłam wzrok na jej towarzysza. On naprawdę jest takim idiotą. Aż nie jest mi go żal.

- Co wy tutaj robicie? - zapytałam

- Jestem tutaj żeby odzyskać coś co jest moje. Niestety będziesz nam przeszkadzała. Nie martw się, Katherine, dobrze zaopiekuję się Lucrecią.

Czy ona właśnie powiedziała, że chce mnie zabić i ukraść mi dziecko i męża? Zaczęłam się śmiać, a oni spojrzeli na mnie jak na wariatkę.

- Klaus nigdy do ciebie nie wróci. On cię nie kocha. Te kilka miesięcy temu tak naprawdę z tobą nie był, tylko ze mną. I zapamiętaj, nigdy, przenigdy nie ukradniesz mojego dziecka- zrobiłam krok do przodu.

Jeśli będziemy walczyć na śmierć i życie, a tak na pewno zaraz będzie, to obiecuję, że powyrywam jej kłaki, a potem wsadzę je jej do gardła. Na moją niekorzyść działa to że jest z nią ten idiota. Jeśli przeżyję on będzie moją następną ofiarą.

- Jeśli chcesz mnie zabić to wyjdźmy na powietrze - cały czas patrzyłam w jej oczy.

- Ok - odpowiedziała.

Zaproponowałam walkę na powietrzu, bo nie chcę zniszczyć domu Bonnie. Mam nadzieję, że wiedźma zdołała się ukryć.

Aurora pierwsza wyszła z domu. W salonie został Finn i ja. Podeszłam do niego.

- Nie wiem jak mogłeś tak nisko upaść żeby posunąć się do zdrady - spojrzałam w jego oczy, a następnie z super szybkością wyjęłam z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki kołek z białego dębu i wbiłam go w miejsce gdzie jest jego serce. Uśmiechnęłam się do niego gdy już przebiłam go kołkiem na wylot.

- Tak kończą zdrajcy - ostatni raz na niego spojrzałam i wyszłam z domu.

Gdy drzwi domu zamknęły się, a ja poczułam świerze powietrze, stanęłam na przeciwko wampirzycy. Teraz okaże się która z nas wygra. Ciekawe czy jest uzbrojona tak jak ja?

The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz