Little thing

266 30 18
                                    

-Oikawa?...- cichy głos Iwaizumiego, przedarł się przez natłok myśli. Tooru, odwrócił się do niego spokojnie, patrząc na przygarbioną postać z obojętnym wyrazem twarzy. Przegrane mecze, nigdy nie były ich ulubionymi... 

Tooru zdjął z ramienia torbę, po czym rzucił ją niedbale na podłogę. Właśnie tak się czuł. Jak ktoś, niedbale rzucony w kąt. Tak czuli się teraz wszyscy... 

-Tak?- odparł równie spokojnie, na co wskazywała jego postawa. Czarnowłosy chłopak przed nim milczał. W ciemnym korytarzu prowadzącym do mieszkania wyższego, słychać było jedynie ich ciche bicie serc. Hajime zacisnął pięści na pasku od sportowej torby. 

-Zostań dzisiaj przy mnie...- odparł w końcu rzucając mu pełen bólu wzrok. Oikawa na moment zmieszał się, przygotowany raczej na coś w stylu: Grałeś dzisiaj beznadziejnie Śmieciokawa! Albo: Jesteś taki denerwujący! A dostał, zwyczajną prośbę, o dotrzymanie mu towarzystwa. 

Chyba musiał się nieźle tym meczem przejąć. 

Kageyama Tobio... 

Chłopak zacisnął dłonie z nerwów po czym fuknął na bok, po czym chwycił przyjaciela za przedramię zaczął go ciągnąć na górę w stronę swojego pokoju. Był wściekły. Jak mógł przegrać? Jak mógł z nim przegrać?! Chłopak zmarszczył brwi. Niczym mu nie ustępował! Może tamten był jakimś tam geniuszem! Ale on trenował do nieprzytomności, potrafił wyciągnąć 100% z każdego zawodnika! Niezależnie z kim grał! Przeciwko komu! Czy nawet...! urwał słysząc wściekły głos. 

-Oikawa!- Hajime wydarł się na niego pociągając go za rękę. Tooru spojrzał na niego nagle, jakby dopiero co obudził się z długiego snu. Spojrzał na trzymaną przez siebie rękę przyjaciela. Zaciskał ją... zdecydowanie za mocno. W jednej chwili cofnął rękę do siebie, powstrzymując się przed ucałowaniem tej, należącej do chłopaka przed nim. Tego... też nie mógł wygrać. Spuścił głowę w dół przysłaniając twarz włosami. Nie chciał by na niego patrzył. Nie dzisiaj i nie w stanie takiego gniewu. -Tooru...- chłopak drgnął gdy usłyszał swoje imię. 

-T-tak...?- odparł po kilkunastu sekundach. Nie dostał jednak odpowiedzi, a napięcie wzrastało. Chłopak czuł, że powinien coś zrobić, coś powiedzieć... jednak milczał, gdyż czuł wstyd. Był słaby. I na zawsze taki pozostanie. Chłopak zacisnął pięści chcąc przepraszać za swoją dzisiejszą grę, lecz gdy podniósł wzrok, jedyne co napotkał, to niespokojne spojrzenie brązowych oczu, oraz dziwne elektryzujące uczucie, gdy drugi chłopak zbliżył się do niego na niewielką odległość. -Iwa-chan?...- wyszeptał dziwnie spięty, czując jak jego serce skacze bije w zastraszającym tempie. Co prawda... całowali się już wcześniej, nawet uprawiali kilka razy seks, jednak... ich relacja nigdy poza to nie wyszła. Byli jak... przyjaciele z przywilejami. Teraz za to... obiekt jego westchnień patrzył się na niego... zupełnie jakby... 

Tooru uchylił delikatnie usta, jakby w amoku, prosząc o pocałunek. Hajime, uśmiechnął się półgębkiem, wciąż uważnie obserwując brązowowłosego. Całe jego ciało drżało. Ich ciała drżały. 

-Iwa-Chan...- wyszeptał prosząco Oikawa czując, że jeszcze trochę i przesadzą w którąś stronę. W tamtym też momencie, Hajime zamknął jego usta w delikatnym pocałunku, który był... tak bardzo różny od tych które wcześniej przeżyli. Był taki... Tooru zadrżał z emocji, zaciskając wręcz oczy od nowego wrażenia. Postąpili krok do tyłu a wyższy chłopak przylgnął ciałem do drugiego. Rozgrywający Aoba Johsai pochwycił się mocno koszuli przyjaciela, po czym dał się prowadzić rytmowi nadawanemu przez Iwaizumiego. 

Powolnym krokiem przedostali się do pokoju szatyna. W międzyczasie Oikawa zdążył pozbyć się już klubowej bluzy bruneta oraz był w połowie ściągania jego koszulki. Upadli na łóżko, co na kilka sekund zakłóciło ich rytm. Ich oddechy powoli przyśpieszały. 

-Iwa...- Tooru nie zdążył dokończyć gdy chłopak przyłożył mu palec do ust, szepcząc ciche:

-Cicho bądź.- wychrypiał, po czym złapał za dół koszulki chłopaka i szybko ściągnął ją z niego, ukazując delikatnie zarysowane mięśnie. Zadrżał. Oboje szybko znów dobrali się do siebie, mimo to nie pogłębiając bardziej pocałunku. Ten namiętny i powolny taniec obu im wystarczał, wzmagając ich uczucia powoli, bez pośpiechu, na który skrycie, Tooru nieco liczył. Mimo wszystko dostosował się. Dla niego, każdy kontakt z chłopakiem pod nim, był ważniejszy niż wszystko co działo się wokół. Każde drobne muśnięcie warg, oraz dotyk dłoni na rozgrzanym ciele, powodowały u niego dreszcze. Każdy cięższy oddech spowodowany treningiem czy... nie, mieszał mu w głowie, sprawiał, że zapominał o rzeczywistości. Wszystko co związane z nim... było cholernie ważne. 

Oikawa sapnął cicho gdy dłoń Iwaizumiego, znalazła się na jego biodrze i powoli przechodziła, w górę w stronę obojczyka. W tamtym też momencie jak Hajime dobrze wiedział, był to czas w którym Oikawę, trzeba było zdominować bo robił się za bardzo władczy i ostatnio przez to prawie wylądował na dole. Tym sposobem szatyn został obrócony na plecy a Hajime zwisł nad nim, ignorując nieco niezadowolony wyraz twarzy chłopaka. Nie było tutaj miejsca na dąsy. 

Brunet pocałował go krótko w usta, po czym niemal natychmiast zjechał pocałunkami na szyję Tooru wiedząc, że jest to jego słaby punkt. Tak jak myślał, Oikawa od razu odchylił głowę w tył dając mu wolny dostęp do spragnionej dotyku części ciała. Tam też chłopak zaczął składać delikatne pocałunki, zaczynając od żuchwy powoli przechodząc w stronę jabłka Adama. Czuł jak chłopak spina się pod nim, prawdopodobnie próbując stłumić jęk. Pocałunkami zjeżdżał jeszcze niżej przechodząc na klatkę piersiową, po której dodatkowo sunął ręką wzdłuż ciała chłopaka. 

-Iwa-chan...- wyszeptał cicho Tooru zaciskając oczy. Iwaizumi uśmiechnął się groźnie czując narastające podniecenie. To miała być ich noc. Ta i każda następna kiedy tylko chcieli... 


***


Ktoś kiedyś powiedział Oikawie Tooru, że noc, jest najlepszą porą do rozmyślań. Teraz jednak, gdy ciemność zapadła na dobre za oknami, a na ulicy latał wiatr, jedyne o czym myślał to o chłopaku obok niego. Był w nim zakochany, zauroczony, zadurzony czy jak kto zwie, od dobrego roku. Nie mógł się nacieszyć kiedy po raz pierwszy się pocałowali. Zmęczone, brązowe oczy chłopaka przeleciały po raz kolejny pokój jakby sam chciał się upewnić, że nie ma w nim żadnych duchów. Gdzieś na ulicy przejechał samochód. Kilka chwil później chłopak znów przeniósł wzrok na śpiącego Hajime. Czy on go kochał? Często się całowali ledwie godzinę temu uprawiali seks, ale mimo to, nie ufał mu... ani samemu sobie. Nigdy nie powiedzieli sobie: Kocham cię. Chodź Oikawa miał mu to ochotę mówić codziennie. Codziennie mówić mu jak ważny dla niego jest i jak piękny jest. Mimo to... nie mógł. Ponieważ brunet traktował go... jako przyjaciela, z którym od czasu do czasu można się przespać. Tooru nie był głupi. BYło to cholernie bolesne, ale zdawał sobie sprawę, że Iwaizumi go nie kochał. Nie myślał o nim w romantyczny sposób. Robił po prostu to na co miał ochotę. Łamał mu serce. 

Mimo to, chłopak nie zamierzał tego zakończyć. To bolało, ale dawało chociaż małą namiastkę tego, o czym od dawna marzył. Ciepło czyjegoś ciała przy sobie, wiedza, że kiedy się obudzisz, obok siebie zastaniesz osobę którą kochasz. Tego chciał Oikawa Tooru... a raczej chciał, żeby Iwaizumi w końcu go zauważył. Więc robił to wszystko, krzywdził się, przetrenowywał, narzekał i wkurzał go. Byleby tylko na mały moment... być jego centrum wszechświata... 

Iwaoi || Center of the  UniverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz